Armin van Buuren i Martin Garrix na jednym tracku to zły pomysł? Otóż niekoniecznie!

„Sleepless Nights” utworem jak ze snu (lub koszmaru?). Armin van Buuren połączył siły z Martinem Garrixem. Czy to mogło się (nie) udać?

holy techno

W jednym z naszych niedawnych tekstów padło zdanie, że Armin van Buuren próbuje zachwycić każdego, przez co nie zachwyca już nikogo. To zdanie było hiperbolą, jednak trzeba przyznać, że holenderski artysta bardzo mocno poszedł w ilość, a z jakością… cóż, bywa u niego różnie. Pewne produkcje Armina zapadają w pamięć na lata, o innych zapomina się dość szybko. Twórca audycji „A State Of Trance” od kilku dobrych lat mocno żongluje stylami pomiędzy kolejnymi singlami. Z jego ostatnich propozycji mamy więc: psy-trance’owe „Dragon” z Indirą Paganotto, „Heavy” z JOA w stylu melodic techno czy komercyjno-trance’owe „Let It Be For Love” (z nutką anjunabeatsowych brzmień, bo koproducentem utworu jest Andrew Bayer).

Martin Garrix już dawno nie jest tym samym młodzianem, który szturmem wdarł się do świata muzyki popularnej. W dużej mierze udało się to dzięki sukcesowi singla „Animals” (o czym niektórzy, zamknięci na inne style, odbiorcy w Polsce chyba zapominają). Młodszy rodak van Buurena prowadzi własną wytwórnię (przyjmującą również Polaków: Blindersa, Skytecha bądź Guy Arthura); wydawał mniej lub bardziej komercyjne hity z Duą Lipą, Bebe Rexhą, Alesso, Brooksem, Dillonem Francisem, Zeddem, Tiësto; na swoim koncie ma też alias Ytram (tu skupia się na deep, tech i bass house).

holy techno

Nie, 29-latek to już nie ten sam młodzian, z którego muzyki Deadmau5 nabijał się podczas na Ultra Music Festival w 2014 roku. Garrix od dekady nie opuszcza podium rankingu popularności TOP 100 DJ Mag, pięciokrotnie kończąc na jego szczycie. To gość ze sporą bazą fanów i wyrobioną marką. Przede wszystkim jednak w żadnym stopniu – wbrew utyskiwaniom twardogłowych – nie dopuścił do pogorszenia stanu muzyki.

pdc

Collab obu panów mimo wszystko mógł stawiać kilka znaków zapytania. W którym kierunku muzycznym pójdą, czy spełnią oczekiwania swoich odbiorców i czy ten utwór może przekonać nieprzekonanych? Odpowiedzi brzmią: „inspiracja dream trance’m” oraz „nie wiemy”, aczkolwiek my jesteśmy pozytywnie nastawieni do tej produkcji.

Giganci na jednym tracku

Mocnym filarem jest tutaj głos Libby Whitehouse, solidny, bez zbędnych ozdobników. Znakomicie sprawdza się trance’owy lead-synth, szczególnie podoba nam się drobny fake drop w drugiej fazie utworu. Wstawka skrzypiec między dropami – fantastyczna. Naprawdę ciężko do czegokolwiek się przyczepić w tej produkcji. Choć purystyczna część naszej duszy na pewno wolałaby, był to dłuższy niż czterominutowy – w wersji extended – utwór, ale takie już prawo obecnego rynku. „Sleepless Nights” i tak dobrze wykorzystuje swój czas.

Armin van Buuren oraz Martin Garrix godnie sprawdzili się w collabie i nie obrazimy się, jeśli ich kolejne wspólne dzieło otrzymamy w bliższej lub dalszej przyszłości.

holy techno

pdc

pdc

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?