Jeśli ktoś wskaże mi na to, że szóste urodziny portal Shining Beats miał na początku wakacji, to oczywiście będzie mieć rację. Dlaczego więc wracam do tego tematu w połowie września? Cóż, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, to dlatego, że po prostu… teraz znalazłem na to siły. Ostatni rok nie był wszak dla naszego brandu zbyt łatwy, a i w stawaniu na nogi nie pomagały różne okoliczności dziejące się w ostatnich miesiącach. W głównej mierze były one dla mnie pozytywne – o czym zaraz – ale nie zawsze tak kolorowo przecież było.
Zazwyczaj nie pozwalam sobie na prywatę na łamach SB – w sumie chyba takiej sytuacji jak dotąd nie było – ale dziś przyszedł czas na parę słów. Tak, abyście wiedzieli, co i jak. Albo, jak to mówię w radiu, “co robimy ze swoim życiem“.
Tak było w ostatnim roku
Piąte urodziny świętowaliśmy z rekordowymi wynikami. Te jednak dość paradoksalnie ściągnęły na nas problemy spowodowane tym, że nasza strona stawała się zbyt często oglądana względem tego, na ile pozwala nam dostawca serwera. Kontynuacja przyszła na początku sierpnia, w dużej mierze z racji wypierdolenia się na ryj odwołania FEST Festivalu. Tak mocno się czytaliśmy, że aż dostaliśmy na pysk parodniową przerwą od obecności w sieci ze stroną WWW. Oczywiście, jak nie pierwszy raz zresztą, było to związane z tym, że obraził się na nas dostawca serwera. Na szczęście jednak – jak zresztą widać – wróciliśmy (co troszkę nas kosztowało), ale i tak musieliśmy się uporać z tym, że w wyszukiwarkach po prostu zginęliśmy. I to się oczywiście udało – w dalszym ciągu dużą część wejść na naszą stronę stanowią te z Google’a. Na drugim miejscu oczywiście social media, głównie Facebook.
Skoro o social mediach… Najbardziej zadowolony na przestrzeni ostatniego roku jestem nie z TikToka (który teraz funkcjonuje pod nazwą @pojtan), a nawet nie z Facebook’a, a z Instagrama. I tu powtórzyła się prawidłowość, którą widać w wielu przypadkach – parę viralowych postów po prostu robi różnicę i potrafi przyciągnąć kolejne tysiące obserwujących. Pięć lat kończyliśmy, mając około 2,5 tysiąca followów – teraz mamy ich trzykrotnie więcej. I tak, to tylko cyferki, ale nie oszukujmy się – to ma jakieś znaczenie, szczególnie w dzisiejszych czasach.
Wróćmy jednak do tego, co działo się w ostatnim roku. Niektórzy z pewnością mogli zauważyć, że kiedyś to w sumie więcej treści się u nas pojawiało. Faktycznie, w poprzednich latach wrzucaliśmy większą liczbę newsów czy szerszych artykułów. Więcej było też podcastów i innych tego typu treści. Latka jednak lecą, priorytety w życiu się zmieniają, a i czasu coraz mniej na – co by nie było – zajawkową działalność, z której coś tam czasem skapnie. Mam już wszak 27 lat, więc trochę inaczej patrzę na świat niż przy współzakładaniu tego portalu jako 21-latek.
Priorytety zmieniają się także osobom, które ze mną już nie współpracują bądź współpracują znacznie rzadziej. Rotacyjność w tego typu działalności jest dość normalna, więc nie mam o to do nikogo żalu. Jedyną stałą jest więc od sześciu lat moja obecność – bo de facto z pierwszego składu SB zostałem tylko ja. Czy to smutne? Raczej nie – tak jak wspomniałem, z czasem ludziom zmieniają się priorytety, zaś ja (a jestem pod tym względem bardzo samokrytyczny) raczej się do zmian polegających na odejściu z SB nie przysługiwałem.
Jak jest?
Jak to wygląda więc teraz? Cóż, w 95% treści pojawiające się na Shining Beats są mojego autorstwa. Czasem coś dorzuci Julka, czasem coś zapoda Seweryn czy Rafał, raz na czas napisze coś Janusz, Piotrek, Filip czy Lorin, nasza nowa koleżanka. Za to wszystko z tego miejsca wszystkim zaangażowanym dziękuję. Zmiana w strukturze autorstwa treści na naszej stronie istotnie zaszła, a w ostatnim czasie nie do końca miałem czas i siły na to, aby coś z tym robić. To, na czym zależało mi jednak szczególnie, to podtrzymanie działalności i tego, aby na stronie czy social mediach pojawiały się treści. Mam nadzieję, że się to udało.
Korzystając z okazji – jeśli jest tu ktoś, kto chciałby się uzewnętrznić na naszych łamach i chciałby trochę popisać na temat muzyki (w głównej mierze elektronicznej, ale nie tylko), to zapraszam na maila pojtan@shiningbeats.pl. Jako, że to zajawkowa działalność, to pieniążków nie oferuję, ale czegoś będzie można się nauczyć, a i jakieś wlotki na wydarzenia zgarnąć będzie można.
Wspomniałem wcześniej o tym, że zabrakło mi w ostatnim czasie czasu i sił na to, aby działać mocniej wokół portalu i social mediów Shining Beats. Cóż, nietrudno aby tak było w sytuacji, kiedy pracuje się w dość męczącej głowę pracy w handlu, działając przy okazji w radiu studenckim, tworząc treści na TikToka i chcąc jeszcze mieć czas dla siebie, znajomych, rodziny czy narzeczonej. Minione wakacje zaś były dla mnie jeszcze cięższe – wszak były one okresem przejściowym. Niektórzy z was bowiem wiedzą już, że od lipca jestem prezenterem Radia Piekary. A jakoś trzeba było to połączyć z pozostałymi rzeczami. I tak – w poprzedniej pracy już nie pracuję, w radiu studenckim programuję muzykę, co absorbuje mnie znacznie mniej niż to, co robiłem wcześniej, wyluzowałem trochę z TikTokiem (co akurat jest złe i tu postanawiam poprawę). Przede wszystkim jednak nie jestem już krakusem – te słowa piszę wszak z miasta seksu i biznesu o nazwie Bytom. Jako, że moja praca zaczyna się o 6 rano, a kończy o 10, to naturalnie mam więcej czasu na portal i inne tego typu działalności. Co prawda od znajomych, rodziny i narzeczonej jestem oddzielony kilkudziesięcioma kilometrami, ale i z tym sobie jakoś radzimy. W każdym razie – Shining Beats ma się dobrze i nigdzie się nie wybiera. I chyba właśnie to jest głównym przekazem, który chciałem wam tym tekstem przekazać.
Ty ruda małpo, ja jeszcze żyję!
Nie chcę składać żadnych obietnic i deklaracji, bo w temacie ich realizowania podobno nie jestem najlepszy, choć staram się jak mogę. Dlatego powiem tylko na koniec, że szykuję trochę fajnego kontentu na najbliższy czas. Będzie elektronika, będą inne gatunki, będzie też okazjonalne (albo i nie) wywoływanie bólu wiadomej części ciała u niektórych twardogłowych. Paradoksalnie to ostatnie w kontekście działania przy Shining Beats sprawiało mi największą przyjemność. Ciekawe, dlaczego?
foto: Fototrendy