Polskie imprezy pracownicze bardzo rzadko zawierają atrakcje dla fanów muzyki elektronicznej (no, poza Amazonem, gdzie niedawno wystąpił Joris Voorn). Jednak na świecie jest taka firma, która ten gatunek uwielbia. Świętowanie dobrych wyników w korpo, które wygląda jak festiwal, a lineup gości czołowe gwiazdy zagranicznej i lokalnej sceny? Brzmi jak plan!
“Mamo, tym razem chcemy Avicii’ego” – z taką myślą właśnie wyszła firma Rapyd przy organizowaniu tegorocznej imprezy pracowniczej. Izraelski fintech chciał uczcić twórczość szwedzkiej legendy. Zrobili to jednak w sposób, który nie spotkał się z pozytywnym odbiorem.
Stał się cud?
Niespodziewana śmierć Avicii‘ego, do tego w młodym wieku, wstrząsnęła całą branżą muzyczną. Do dnia dzisiejszego wiele osób chętnie wraca do twórczości Szweda, bądź nadal się nią inspiruje. Najwięksi fani pewnie chcieliby, by autor “Levels” jakimś cudem wrócił za decki. Jednak czy podstawienie sobowtóra załatwi sprawę? Organizatorzy imprezy dla pracowników firmy Rapyd najwyraźniej stwierdzili, że jak najbardziej. W ubiegłym tygodniu – dokładnie 9 marca – podczas eventu o nazwie Purim, oprócz lokalnych graczy, wystąpili Like Mike oraz osoba, która wcieliła się w rolę Tima Berglinga i serwowała jego twórczość.
Opłacony sobowtór wcielił się w zmarłą postać, to wszystko w tle z zabawą, która miała wywołać uśmiech na ustach zaproszonych. Publika była zażenowana, a o zaistniałej sytuacji dzień później poinformowały lokalne media. I nie pomaga tutaj nawet intencja ze strony organizatorów – a była nią chęć uczczenia twórczości ikony sceny klubowej. Takich rzeczy po prostu się nie robi – dlatego reakcje zupełnie nas nie dziwią.