Kiedy będziemy mieć 70 lat, najpewniej wciąż będziemy wspominać tego gościa. Avicii odcisnął piętno na gustach muzycznych wielu osób – czy to słuchaczy, czy to osób, które za sprawą jego muzyki zaczęli produkować swoje utwory. Od pięciu lat nie ma już Tima na świecie – ale jego muzyka pozostanie na zawsze.
@shiningbeats Jak wspominacie Tima? #avicii #edm #housemusic #dance #party #impreza #hity #greatesthits #progressivehouse #fyp #viral #shiningbeats ♬ dźwięk oryginalny – Shining Beats
Jako redakcja Shining Beats także mamy swoje ulubione utwory – i postanowiliśmy się nimi z Wami podzielić. Wśród naszej wytypowanej szóstki są zarówno duże hity, jak i nieoczywiste, acz nieodbiegające jakością czy ładunkiem emocjonalnym wybory. Czas przypomnieć sobie, co w swoim repertuarze ma postać, o której scena muzyki elektronicznej będzie pamiętać już zawsze.
“My Feelings For You” i “I Could Be The One”
Julia Oziemczuk: W moim muzycznym sercu na wysokiej pozycji szczególnie stoją wydania wypuszczane w pierwszych latach działania aliasu Avicii. Dziesięć lat temu, ze względu na wtedy ograniczone łącze internetowe, moim głównym sposobem na odkrywanie muzyki były telewizyjne kanały muzyczne. Za dzieciaka, gdy jeszcze nie oddałam się na dobre elektronice, a nawet trochę od niej stroniłam, i tak na dobre wpadły mi dwa utwory. Gdy tylko sobie o nich przypominałam, z uporem szukałam stacji, która aktualnie ją może puszczać.
O dziwo – to nie “Levels” wywarło na mnie aż takie wrażenie. Tymi kawałkami były – kolejno -“My Feelings for You” z Sebastienem Drumsem i “I Could Be The One” z Nickym Romero. Pierwszy z nich najpierw przekonał mnie ciekawą animacją, która była teledyskiem do tej kompozycji. Jednak później charakterystyczna fraza i towarzysząca jej melodia nie mogła mi wyjść z głowy, a do tego kawałka wracam również teraz. Pomimo świetnego remiksu od Marka Knighta i tak oryginał przebija nowszą propozycję. Może to kwestia nostalgii, ale to też się liczy.
Jednak większym – w moim mniemaniu – i bardziej ponadczasowym faworytem jest współpraca Szweda z Nickym Romero. Słuchając “I Could Be The One” ciągle czuje w nim te pozytywne emocje, które towarzyszyły mi odkrywając to brzmienie 10 lat temu. Twórczość spod znaku NickTim to jeden z moich ulubionych utworów wszech czasów. Istnie idealne połączenie.
„Waiting For Love”
Piotr Dobrowolski: Mówi się tak o wielu zmarłych twórcach, szczególnie tych, którzy opuścili nas przedwcześnie, ale w przypadku Tima naprawdę było czuć, że gość jest wyjątkowy. Był człowiekiem, który potrafił tworzyć swoje style i brzmienia.
Czy ktoś inny zdecydowałby się połączyć muzykę klubową i country? Avicii zdobył się na ten, mogłoby się wydawać, szaleńczy ruch i – co chyba wydaje się większym zaskoczeniem – efekty jego działań były dalekie od kiczu, ba, weszły niemal z miejsca do klasyki muzyki elektronicznej (z “Wake Me Up”) na czele.
Utwór, który szczególnie mi się z nim kojarzy to “Waiting For Love” (co ciekawe, współprodukowany m.in. przez Martina Garrixa). Muzycznie i tekstowo ten kawałek zapiera dech w piersiach. A przy animowanym teledysku (mowa o lyric video, bo istnieje też drugi, oficjalny) ciężko mi powstrzymać łzy – piękna fabuła o psie i jego panu, który został wysłany na wojenny front. Matko, nawet przy pisaniu tych słów spływają mi krople z oczu, pomocy!
Tim Bergling zasłużył na to, by być zapamiętanym na zawsze, lecz pozostawił nas tutaj zdecydowanie zbyt szybko. To strata, której nie uleczyłoby nawet dwadzieścia pośmiertnych albumów (a kto wie, może tyle nazbierałoby się z jego niewydanych materiałów).
“The Nights”
Seweryn Zaremba: Utwory Tima mają w sobie coś wyjątkowego. Nie bez powodu nawet po śmierci, jego tracki zbierają setki tysięcy kolejnych odtworzeń na wszelkich platformach streamingowych. To sprawia, że pamięć o tak wspaniałym artyście nigdy nie zostanie zapomniana, a niektóre kawałki do dziś cieszą się dużą popularnością. Tak jest w przypadku mojego wyboru, którym mianowałem “The Nights”.
Będąc małym knypkiem, jak wielu lubiłem pogrywać sobie za dzieciaka w FIFĘ. “Piętnastka” obfitowała w jeden z najlepszych soundtracków w historii, z którego wyróżniał się między innymi numer Aviciiego. Mimo nie zagłębiania się w tamtych czasach w tematykę muzyki elektronicznej ten singiel od samego początku aż do teraz, jest jednym z moich ulubionych. Nie jest to jedynie dziełem nostalgii, lecz również chwytliwej melodii, odpowiedniej dynamiki i samego przesłania utworu. Nic dziwnego, że “The Nights” jest wśród trzech najpopularniejszych produkcji Szweda.
“Taste The Feeling”
Rafał Kałucki: Muzyka Avicii‘ego odnalazła swoje miejsce nie tylko na podium list przebojów. Utwory Szweda już na stałe pozostaną częścią kultury mainstream’u. Jego melodie można odnaleźć w nieoczywistych źródłach – takich, które znamy, kojarzymy ale nawet nie mamy świadomości, że to one właśnie umilają nam czas przed TV. Czas antenowy w obecnych realiach jest na wagę złota – reklamodawcy głowią się, aby przyciągnąć, a co najważniejsze zatrzymać na te kilkanaście sekund przed odbiornikiem potencjalnego konsumenta. Co, jak nie muzyka w połączeniu z kolorowym obrazem radosnych osób skuteczniej zakotwiczy dobre wspomnienia w naszych myślach? Kiedy łączymy z danym produktem przyjemne momenty, chcemy do nich powracać. Koncepcje niemalże sięgnięcia po radosne chwile do perfekcji opanowała marka Coca-Cola. A efektem tego była współpraca z Timem.
“Heart Upon My Sleeve”
Janusz Kotoński: Nie pamiętam dokładnie okoliczności, w jakich po raz pierwszy usłyszałem album “TIM”. Jednak na myśl o “Heart Upon My Sleeve” do dziś czuję dreszcz, którego wówczas doświadczyłem. Utwór, spośród melodycznych i żywych kompozycji, do których przyzwyczaił nas Szwed, wyróżniał się mocniejszym i mroczniejszym brzmieniem (który pięknie uzupełnił wokal lidera Imagine Dragons). Mimo to, przez cały czas czułem obecność Avicii’ego. Niedługo później dostałem album w wersji fizycznej.
Moja narzeczona, która podarowała mi go jako prezent, dobrze wiedziała, że zrobię wszystko, by “TIM” wpadł w moje ręce, mimo że jedyny czytnik płyt CD, jaki miałem do dyspozycji znajdował się w samochodzie rodziców. Do pozycji nr 10 chętnie wracam do dziś i za każdym razem wyobrażam sobie, jak wielkie poruszenie wśród tłumu wywołałby drop “Heart Upon My Sleeve” puszczony na festiwalu przez swojego autora.
“Bromance”
Rafał Bojarski: O tym kawałku po raz pierwszy usłyszałem przy okazji zapowiedzi składanki „Sunset Beach DJ Session” zmiksowanej przez ATB (na tej składance pojawił się też utwór „LoopeDe”). Kiedy po odnalezieniu go na YouTube posłuchałem całości, zwariowałem na jego punkcie. Było w tym coś nowego i świeżego. Spodobało mi się brzmienie tego utworu. Pomyślałem sobie „ten numer zrobi furorę, a o jego twórcy jeszcze będzie głośno”. Nie pomyliłem się – kilka miesięcy później usłyszałem wokalną wersję, czyli „Seek Bromance”. Obie wersje do dziś świetnie się bronią i z chęcią do nich wracam.