Rynek festiwalowy co roku potrafi nas zaskakiwać. Zazwyczaj te “niespodzianki” objawiają się w nowych rozwiązaniach, ciekawych bookingach czy rzeczach, które po prostu poszły jak należy. Tu oczywiście mowa o pozytywnych zaskoczeniach, bo niejednokrotnie zdarzają się także te negatywne. Przykładów tego typu flopów nie trzeba szukać zbyt daleko – wszak w kwietniu miała miejsce tegoroczna edycja festiwalu Coachella, która zakończyła się w mieszanych nastrojach. Wszystko to za sprawą pierwszego od sześciu lat i bardzo wyczekiwanego przez świat muzyki występu wokalisty o pseudonimie Frank Ocean.
Duży flop
Wielki comeback artysty – wbrew wcześniejszym zapowiedziom – nie był transmitowany na oficjalnych social mediach festiwalu. To był jednak początek dziwnych sytuacji. Sam koncert rozpoczął się bowiem z godzinnym opóźnieniem. Frank nierzadko posługiwał się playbackiem, przy niektórych utworach nawet nie udając że śpiewa – przechadzał się po scenie z mikrofonem daleko od ust. Na dodatek sam koncert trwał krócej, niż było to planowane – powodem była godzina policyjna, za którą artyści zamykający główną scenę i tak musieli zapłacić.
Ta cała sytuacja – jeśli wierzyć agentowi artysty – była spowodowana dwoma złamaniami i skręconą kostką.
Po kontuzji nogi, której doznał na terenie festiwalu w tygodniu poprzedzającym pierwszy weekend, Frank Ocean nie był w stanie zaprezentować zaplanowanego show, ale i tak postanowił wystąpić. W ciągu 72 godzin widowisko zostało zmodyfikowane.
Z tego powodu odwołany został występ Ocean’a podczas drugiego weekendu Coachelli – zastąpiła go formacja Blink-182 oraz Skrillex, Four Tet i Fred again..
Jak już wcześniej wspomnieliśmy – występ Franka Ocean’a nie był oficjalnie transmitowany. Sam fakt powrotu uznanego artysty na estradę – a także kontrowersje wokół występu – sprawiły, że zainteresowanie tematem (i nagraniami z perspektywy publiki) było niemałe. Spożytkować je postanowił Brain Kinnes – filmowiec oraz fan wokalisty, który zmontował z około 150 nagrań wrzuconych przez różnych uczestników festiwalu trwający ponad godzinę film. Materiał pojawił się później w mediach społecznościowych.
Zaraz, co?
Pomysł ten najpewniej nie spodobał się promotorowi festiwalu Coachella, który tego samego dnia postanowił wysłać twórcy pismo nakazujące… usunięcie materiału z sieci i zniszczenie posiadanej kopii. Przypomnijmy – mowa tu o kompilacji filmików z koncertu, czyli o typie nagrań obecnym w sieci od dawna i zdecydowanej większości akceptowanym (a przynajmniej tolerowanym) przez artystów i promotorów.
Sam twórca tego video stwierdził na łamach Variety, że nadal będzie udostępniać to video w miejscach, których zespół prawny artysty nie znajdzie. Jego zdaniem materiał ten zasługuje na obecność online, zaś cała sprawa przysporzyła mu – tu cytat – “szaloną” ilość ofert pracy. Mimo to, video zniknęło z platformy YouTube (na wniosek właściciela praw autorskich), zaś Kinnes ugiął się pod kuriozalnym życzeniem promotora Coachelli i usunął linki do pobrania filmu ze swojej strony internetowej. Mimo, iż sam stwierdził, że “roszczenia są niepoważne i prawie całkowicie bezpodstawne”.
I ma niemało racji – w piśmie promotor festiwalu napisał, że Kinnes ma, tu cytat:
usunąć i zniszczyć wszelkie treści audio i wideo […] występów muzycznych z Festiwalu.
To niebezpieczne…
Co warte podkreślenia – za roszczenie nie odpowiada team Franka Ocean’a, a Anschutz Entertainment Group – właściciel firmy Goldenvoice, promotora festiwalu. Jest to dość niebezpieczny pomysł, który może być wykorzystywany przez organizatorów festiwali, którym coś nie pójdzie tak jak powinno, a ktoś to zauważy czy nagłośni. Nietrudno wyobrazić sobie bowiem alternatywną rzeczywistość, w której Open’er Festival wysyła przesądowe wezwanie do usunięcia posta o tym, jak przebiegała ewakuacja ubiegłorocznej edycji, Sunrise Festival na podstawie regulaminu zakazuje wstępu na kolejne edycje autorowi video, na którym David Guetta twierdzi, że jest na festiwalu UNTOLD, choć występuje w Podczelu, a Heartbeat Festival banuje kogoś, kto wrzucił video z kilkunastominutowej awarii prądu podczas występu ubiegłorocznego headlinera…
Jesteśmy jednak przekonani, że polscy promotorzy mają więcej Rozumu i Godności Człowieka, niż promotor Coachelli – i chcielibyśmy, aby nasze założenie nie okazało się błędne.
foto: @ohioryan