Wielka Brytania i Irlandia to rodzinne strony wielu czołowych twórców mocniejszych, rave’owych klimatów muzyki elektronicznej, w tym tech i uplifting trance’u. To stamtąd pochodzą tak uznane i wielkie nazwiska jak: Paul Oakenfold, Judge Jules, John Askew, John O’Callaghan, Simon Patterson czy Bryan Kearney (wymieniać możnaby długo).
Dziś gościem Piotra Dobrowolskiego z bloga Z Dobrej Woli jest Greg Downey – człowiek związany z tym środowiskiem od ponad 10 lat, który na początku marca br. wydał kompilację pt. “The Art Of Skullduggery”, obecnie największe wydawnictwo swojej, istniejącej od 2016 roku, wytwórni Skullduggery. Miłej lektury!
Jaka jest Twoja definicja sztuki?
Powiedziałbym, że sztuką jest wszystko, czym kreatywnie się pasjonujesz, czymś, co dla ciebie jest wszystkim oraz niekończącym się dążeniem do doskonałości.
Dlaczego “Art Of Skullduggery” – słowami jej twórcy – jest wyjątkową kompilacją?
“Art Of Skullduggery” wyraża wszystko to, czym jesteśmy jako wytwórnia, jako platforma dla najlepszego ostrego trance’u oraz tech trance’u. Nasz album jest wypełniony ekskluzywnymi materiałami, stworzonymi wyłącznie na potrzeby kompilacji przez wielu fantastycznych twórców, włączając w to zupełnie nowe materiały ode mnie oraz Stoneface & Terminal. Dwie najwyższej jakości płyty, które świetnie się nawzajem uzupełniają, a wydanie fizyczne jest dobrym przedmiotem kolekcjonerskim dla każdego fana tej muzyki.
Wspomniałeś już o duecie Stoneface & Terminal. Poprosiłeś Matthiasa i Henriego o stworzenie drugiej płyty na potrzeby kompilacji. Ich bogata przeszłość, a nawet ostatni album “Altered Floors” pokazują ich wyjątkowe doświadczenie. Czy miałeś jeszcze jakieś inne powody, by zaprosić ich do współpracy nad “Art Of Skullduggery”?
Stoneface & Terminal byli jednymi z pierwszych artystów, którzy wydali swoje wydanie w labelu, gdy ruszyliśmy z Skullduggery, dlatego pasowało mi, aby mieli swój udział przy tym albumie. Oni są naprawdę różnorodnymi, świetnymi producentami, dlatego ich płyta perfekcyjnie uzupełnia moją; Matthias i Henri to naprawdę genialni artyści Skullduggery.
Na kompilacji możemy usłyszeć m.in. nowy remiks Twojego utworu z Bo Bruce, pt. “These Hands I Hold”, wykonany przez Richarda Duranda. Dlaczego zdecydowałeś się powierzyć ten numer właśnie jemu? Uważam, że narobi on sporo szumu w tym roku, jest przepiękny!
Pomysł na oryginał zrodził się w mojej głowie po usłyszeniu wokali Bo na jej solowym albumie, od razu wiedziałem, że mógłbym zrobić coś, dzięki czemu mógłbym włączyć je do naszego świata w muzyce dance. Udało mi się zrealizować mój plan i oryginał “These Hands I Hold” został wydany przez Perfecto Records.
Kiedy myślałem nad ekskluzywnym materiałem na potrzeby kompilacji, Richard był pierwszą osobą, o której pomyślałem, że mogłaby stworzyć nowy remiks tego utworu; jego instrumentalna wersja “The Air I Breathe” miała styl, który – jak sądziłem – będzie dobrze pasował do interpretacji mojego utworu i okazało się, że miałem rację. Remiks Richarda jest już dostępny na Beatport i naprawdę dobrze sobie radzi.
Czy potrafiłbyś określić, co wyjątkowego w Irlandii i Wielkiej Brytanii, w klimacie tego regionu, sprawia, że tak wielu artystów pochodzących z niego , w tym również Ty, podbija scenę trance?
Wydaje mi się, że dojrzewaliśmy w momencie wczesnej ery surowszej muzyki dance, dlatego mieliśmy wszyscy to oparcie, na którym zbudowaliśmy naszą podstawę. Ci, którzy pozostali na tej drodze i rozwinęli siebie, stworzyli wiele wspaniałych rzeczy, myślę tutaj choćby o: Simonie Pattersonie, Johnie O’Callaghanie, Bryanie Kearney’u. Myślę, że jedynie pasja i ciężka praca sprawiła, kim stali się ci goście; dorastając w otoczeniu właśnie tej muzyki. Oni wszyscy są genialnymi artystami.
Jako irlandzki artysta, czy zgadzasz się ze zdaniem, że album Twoich kolegów po fachu – Johna O’Callaghana i Bryana Kearneya, pod aliasem Key4050 – pt. “Tales From The Temple” jest wyjątkowym wydawnictwem? Dlaczego?
Uważam że to naprawdę świetny projekt i że dobrze mieć szansę tworzyć muzykę w pełnej wolności, bez oczekiwań. Grałem już kilka ich utworów i działają one świetnie w moich setach, są techowe; to wspaniałe, że chłopaki tak dobrze sobie radzą.
Cóż, nie wiem czy nasi czytelnicy będą pamiętać, ale stworzyłeś przecież wspólny numer z Johnem O’Callaghanem, pt. “One Way Ticket”. Jak wspominasz pracę nad tym numerem i co mógłbyś o charakterze Johna w trakcie produkcji?
Oj tak, to były bardzo wczesne lata mojej aktywności w produkcji muzycznej, przed tą współpracą mialem na koncie tylko dwa skończone utwory. Poleciałem do Dublina, aby stworzyć numer z Johnem i w trakcie pracy nad nim mieliśmy naprawdę wiele frajdy. Nauczył mnie sporo rzeczy na początku mojej drogi, w studio był bardzo wydajny, skupiony i ciężko pracował nad naszym efektem końcowym. Utwór skończyliśmy w około dwa dni i – patrząc wstecz – jak na tamten czas było to świetne nagranie.
Belfast – Twoje miasto rodzinne – oraz Dublin są dla Ciebie równie ważnymi miastami. W nie tak dalekiej przeszłości, historycznie, Irlandia Północna oraz Irlandia nie są kojarzone jako kraje przyjazne wobec siebie. Oba zostały dotknięte problemem wojny na tle religijnym. Czy dostrzegasz pozytywne zmiany w tym temacie, w relacjach między ludźmi z obu krajów jako zwyczajny mieszkaniec?
Jeśli mam być z tobą szczery, to jakiekolwiek problemy związane z tym tematem mają głównie ludzie z małymi, zamkniętymi umysłami. Mam wielu przyjaciół w Dublinie, prawdę mówiąc, to właśnie stamtąd pochodzi moja dziewczyna, miałem też przyjemność mieszkać w tym mieście przez 4 lata. To miejsce, które kocham, które mógłbym śmiało nazwać moim drugim domem, dlatego jak widać, nasze narodowości potrafią naprawdę dobrze się ze sobą dogadywać.
Czy pamiętasz które nagrania, albumy lub jacy artyści zainspirowali Cię do rozpoczęcia Twojej drogi jako prodcent i DJ?
Tak, w szczególności był to jeden krążek – “Music For The Jilted Generation” od The Prodigy. Kiedy usłyszałem ich album, to dosłownie rozwalił mi mózg, tak mocno, że słuchałem go stale, codziennie, przez długie tygodnie. Jest nadal bardzo świeży. Mogę powiedzieć, że był kluczowym punktem we wprowadzeniu mnie w undergroundową muzykę, to właśnie po poznaniu tego krążka, zacząłem obserwować scenę i wybrałem swoją ścieżkę.
Czy pamiętasz, nad którym z Twoich dotychczasowych utworów pracowałeś najdłużej i dlaczego?
Powiedziałbym, że najprawdopodobniej nad moim najnowszym singlem z Sunscreem – Perfect Motion, który wyszedł 29 kwietnia. Potrzebowałem około 2 lat, aby go sfinalizować. I choć zazwyczaj miesiącami pracuję nad każdym moim utworem, to ten singiel był nie lada wyzwaniem. Z oryginalnym wokalem, który stał się ikoną, istotnym było, aby nowa wersja trafiła w punkt, zachowując esencję oryginału, a jednocześnie budując wokół niego nowe nagranie. Ostatecznie udało mi się to osiągnąć i jestem naprawdę dumny z efektu końcowego!
Twoim ulubionym utworem ostatnich tygodni jest…?
Zach Zlov – “Regicide”, jeden z ekskluzywnych utworów na “The Art Of Skullduggery”.
Czy mógłbyś zdradzić nam co nieco o swoich następnych planach na resztę roku?
Tak, pracuję obecnie ciężko nad moim nowym materiałem, czuję, że teraz tworzę swoje najlepsze rzeczy. Mam w planach m.in. nowy, fenomenalny wokalny remiks, o którym nie mogę na razie zbyt wiele powiedzieć, poza nim na wydanie czekają moje dwa single: jeden melodyjny, zaś drugi pokręcony, ale tak naprawdę pokręcony!
Poza tym, planuję nadal budować mój label i rozwijać artystów oraz podróżować po świecie jako DJ. To naprawdę ekscytujący czas!
Jakie są Twoje oczekiwania przed Twoim występem w Japonii, razem z Simonem Pattersonem który odbędzie się 10 maja (piątek) w klubie Womb w Tokio?
Nie mogę się doczekać tej imprezy, Tokio jest jednym z moich ulubionych miast na całym świecie. Ci ludzie, to miejsce, ta energia – to wszystko jest niezwykłe. Kiedy ostatnio grałem w klubie Womb, było bombowo, publika była rozgrzana do czerwoności; jestem przekonany, że ten styl muzyczny wybrzmiewa tutaj jako coś naprawdę wielkiego. Po wspomnianej imprezie, od razu planowaliśmy, abym jak najszybciej tutaj powrócił, tym razem u boku Simona. Wierzę, że obaj zagramy wspaniale, a ta noc będzie warta zapamiętania.
Na koniec, chciałbym zapytać Cię o ulubione nowe twarze na obecnej scenie. Kto najmilej zaskoczył Cię swoimi produkcjami w ostatnim czasie?
Moimi faworytami są obecnie: duet Beatman & Ludmilla oraz Zach Zlov. Każde z nich ma unikalne, ostre brzmienie, które tylko oni potrafią stworzyć; w ostatnim czasie to właśnie ich muzyka najmocniej mnie kręci. Kocham ich.