Digital Drift nie bawią się w półśrodki. Recenzujemy ich album pt. “Droids”

Znany i lubiany Nitrous Oxide połączył siły z Simonem Gregorym. Efektem ich prac jest pierwszy longplay – zarówno ich, jak i SNRS Label.

kalendarz

Krzysztof Prętkiewicz zaznacza swoją pozycję na scenie trance już od dwóch dekad, głównie dzięki aliasowi Nitrous Oxide (jednak takie projekty, jak Redmoon, DJ Speed czy duet 3rd Moon to także jego dzieła. Jego współpraca z Simonem Gregory’m przyniosła spory owoc w postaci albumu „Droids”, który mamy przyjemność dla Was zrecenzować.

Nitrous’a wielu z was miało okazję już poznać – czas więc na parę słów o tym drugim panu. Simon Gregory ma niewiele mniejszy staż w środowisku do polskiego twórcy. W początkach kariery tworzył jako Crimson, między innymi dla belgijskiej wytwórni Camouflage czy rodzimego Mondo Records (prowadzonego przez Darrena Tate’a). Pierwszym wydaniem polsko-brytyjskiego tandemu (jeszcze jako Nitrous Oxide & Simon Gregory), było „Fusion”, zaprezentowane na kompilacji Above & Beyond – „Anjunabeats Volume 16” z 2022 roku. Oficjalnym debiutem projektu Digital Drift był zaś utwór „Tension”, wydany przez FSOE Argento (sub-label Future Sound Of Egypt, zarządzany przez Dana Stone’a).

kalendarz

W tym samym miejscu pojawiły się jeszcze trzy inne produkcje duetu – „Apollo”, „Space Cowboys” i „You Don’t Mind”. Panowie dołączyli też do składu zeszłorocznej kompilacji Fariusa i Rubena de Ronde, którzy odpowiadali za brzmienie ósmego „Digitally Enhanced” od Enhanced Music.

O tym, że Krzysiek i Simon podpisali kontrakt na studyjny album z SNRS Label dowiedzieliśmy się pod koniec października 2023 roku. Na początku czerwca mogliśmy wreszcie poznać zawartość krążka „Droids” i ocenić efekty kilkuletniej pracy obu panów. No to spójrzmy.

Moc od startu

Wydawnictwo otwiera kawałek „Incoming”. Twórcy nie bawią się w spokojne intro, lecz uderzają solidnie rytmami, które reprezentują obecną drogę wytwórni Anjunabeats (w której Nitrous sporo osiągnął, przede wszystkim w jej wcześniejszej, upliftingowej erze). Przyjemna melodia i dobry bas (trochę a’la Andrew Bayer lub ciut wcześniejsze dzieła Super8 & Tab). W kolejnym rzucie otrzymujemy – znany już nam jako singiel – „Never Fall Again”. Jest to kawałek utrzymany w nowoczesnej, progresywno-trance’owej stylistyce, z lekkim duchem future rave. Podobne odczucia mamy przy następnej na liście „Nebuli” (à propos, to chyba najczęstszy tytuł, głównie trance’owych, kompozycji w tym roku). Większą rolę lead-synthy zaczynają grać w „Come Away” ze znakomitym Seanem Ryanem na wokalu.

Krzysiek przyzwyczaił nas do świetnego podejścia do tworzenia melodii i w „Just A Dream” zdecydowanie słychać jego rękę. Całość klimatem upodabnia się do otwierającego album „Incoming”. Znakomita robota! Wejście (a następnie zejście) „Stratosa” bardziej przypomina nam Thanosa, ponieważ bas wchodzi tutaj z porządnym tupnięciem. Linia melodyczna jest dość prosta, jak w niektórych trance’owych klasykach, ale przyjemnie wkręca się w umysł. „Take Me Higher” zaskakuje. Ma solidny, kobiecy wokal i dość łagodny (choć niepozbawiony mocy) breakdown (z breaksową wstawką, co bardzo lubimy), jednak drop jest nieco „brudniejszy”, niż mógłby tego oczekiwać słuchacz i… tutaj wypada to fenomenalnie! Na półmetku wydawnictwa wylądowało „Here I Am” z niezawodnym głosem Ani Safranyos. To powiew nostalgii, gdyż ostatnie tego typu prace Krzyśka były wydane ponad dekadę temu i tej dwójce (wybacz Simon, trójce) udało się przywrócić ducha „Follow You” czy „Believer”, choć w szatach 2024 roku.

Przy ogłoszeniu tracklisty mocno ostrzyliśmy sobie zęby na collab z Rubenem de Ronde. „Sunrise” do momentu dropu wydawał się być utworem poprawnym, lecz wolta w kumulacji i siła basu w tym a’la anti-climaxie nas kupiła. Ten numer zyskał przez to na swojej oryginalności. Zdecydowanie warto było czekać.

Wciąż chcemy więcej

Chcecie więcej? No to mamy „Still Want More” – dobrze wkręcającą się propozycję, lekko przypominającą nam styl duetu Kasablanca (w dobrym znaczeniu tych słów). To moment, gdzie progressive trance romansuje z melodic techno i robi to godnie. Jedyna propozycja z tego albumu, wydana jako singiel w FSOE Argento, to „You Don’t Mind” – kompozycja z rosnącą energią w każdej kolejnej sekundzie, choć niewywołująca w nas takiej euforii, jak poprzednie utwory. Przy „Smacked” mamy podobne wrażenia, co przy „Still Want More”, choć jest mocniej i mroczniej (choć wstrzymamy się z zapewnieniem, że lepiej niż w porównywanym kawałku).

kalendarz

Ten klimat podkręca jeszcze „The Temple”, z bardziej wyrazistą linią melodyczną niż w poprzedniku. „Strobe” ucieka w coś, co mogłoby wydać dzisiejsze Afterlife. Całkiem niezła próba. No i na sam koniec tytułowe „Droids” – mieszanka wcześniej wspomnianej Kasablanci i Afterlife z nutką Erica Prydza. Niezły kolaż, choć raczej nie zapamiętamy go na dłużej.

Miła, letnia propozycja

Podsumujmy: na pewno nie jest to album bezpieczny. Krzysiek i Simon zdecydowali się na kilka eksperymentów (m.in. łączenie trance z melodic techno), które wychodzą raz lepiej, raz gorzej, choć chyba wyciągnęliśmy z tego krążka więcej plusów, niż minusów. Polsko-brytyjski tandem w SNRS potrafi zaskoczyć, zwłaszcza świetną grą basu (patrz: „Incoming” lub „Stratos”). Polecamy wydawnictwo Digital Drift na większe i mniejsze wakacyjne imprezy, bo w takim otoczeniu na pewno spełni swoją rolę; godnej, letniej playlisty.

Ocena: 7/10

kalendarz

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?