Elderbrook: “Gdybym zaczynał teraz, byłoby trudno, ponieważ nie obchodzi mnie TikTok” [WYWIAD]

Elderbrook w wywiadzie dla Shining Beats wyrażał swoją opinię o TikToku, mówił o początkach w muzyce i wskazał… ulubione polskie jedzenie.

festivaland

Polscy fani elektroniki ewidentnie polubili Elderbrook‘a. I nie są to słowa rzucone na wiatr – wszak w ramach tegorocznej trasy Brytyjczyka najwięcej koncertów przewidziano w jego rodzinnym kraju… i właśnie nad Wisłą. Twórca takich hitów, jak “Cola” czy “Numb” promuje właśnie swój nowy album, zatytułowany “Another Touch”, o którym parę słów możecie przeczytać pod tym linkiem. Na tyle jednak jesteśmy przewrotni, że przy okazji wywiadu postanowiliśmy podjąć temat świeżego wydawnictwa… tylko raz.

Nie znaczy to jednak, że Alexander Kotz – bo takie personalia ma w swoich dokumentach Elderbrook, nie miał o czym mówić. Tuż po zakończeniu występu w krakowskim klubie Studio (a jeszcze przed koncertami w Gdańsku i Warszawie), Brytyjczyk w rozmowie z Patrykiem Wojtanowiczem dzielił się spostrzeżeniami na temat obecnej sceny muzycznej, swoich początków z graniem a także… mówił o ulubionym polskim jedzeniu. Było więc na luzie, ale też konkretnie. Miłej lektury!

festivaland

Elderbrook – wywiad dla Shining Beats

Patryk Wojtanowicz (Shining Beats): Spotykamy się się zaraz po koncercie w Krakowie. Jakie wrażenia?

nastia

Elderbrook: Stary, było tak dobrze… Chyba nigdy wcześniej nie grałem tutaj koncertu, więc to był dobry początek. Przespacerowałem się po Starym Mieście przed koncertem i naprawdę dobrze się bawiłem. Poszedłem też do bardzo fajnej restauracji. Nie pamiętam, jak się nazywała, ale była bardzo fajna, bardzo polska.

Grasz w ramach tegorocznej trasy pięć koncertów w ciągu tygodnia w Polsce i każdy z nich cieszy się popularnością. Wygląda na to, że cię lubią w Polsce…

Myślę, że tak. Bardzo się z tego cieszę, bo szczerze mówiąc, i nie mówię tego tylko dlatego, że jesteśmy w Polsce, ale polska publiczność jest najlepsza w Europie. Bez dwóch zdań, tak myślę.

Jesteś najbardziej kojarzony ze światem muzyki elektronicznej, ale twoje horyzonty, moim zdaniem, wykraczają daleko poza ten trend. Jak wiele inne gatunki dają ci w procesie twórczym?

Myślę, że dużo. Nie myślę o tym, co mnie inspiruje, kiedy tworzę muzykę, ale kiedy jej słucham, to potrafię słuchać, powiedzmy, tylko muzyki fortepianowej przez, dwie godziny, a potem odpalić muzykę country. Nawet dzisiaj poszedłem pobiegać i słuchałem muzyki emo z lat 2000.

festivaland

nastia

“Brzmiałem do dupy”

Swoją przygodę z muzyką zaczynałeś, grając indie rock. Jak wspominasz te czasy?

To były dobre czasy. Choć myślę, że brzmiałem do dupy. Miałem 14 lat, chodziłem do szkoły i chciałem brzmieć jak Kings of Leon, The Strokes czy Arctic Monkeys. Więc kiedy ja i moi kumple spotkaliśmy się na scenie, po prostu zaczęliśmy hałasować i było naprawdę do dupy, ale to były fajne dni.

Miałeś kilka międzynarodowych hitów, byłeś nominowany do Grammy i miałeś wiele udanych współprac. Czy uważasz się za spełnionego artystę?

Nie sądzę, żeby ktokolwiek kiedykolwiek uważał się za skończonego i spełnionego, bo to właśnie motywuje cię do robienia coraz więcej i więcej. Mam wielkie szczęście, że mogę podróżować po świecie i robić to zawodowo, ale zawsze jest coś więcej, co chcesz zrobić. Linia mety jest zawsze trochę dalej – i to jest naprawdę fajne.

Patrząc na harmonogram twoich występów, nietrudno stwierdzić, że masz naprawdę intensywny i być może nawet wyczerpujący czas. Jak radzisz sobie z trudami trasy koncertowej?

Bardzo się cieszę, że o tym wspomniałeś, ponieważ rozmawiałem ostatnio ze swoim menadżerem i powiedział, że wielu artystów grywa 10 koncertów z rzędu, dzień po dniu, w ramach trasy. W każdym razie, teraz – jak dobrze pamiętam – to był szósty koncert pod rząd. Mam cały zespół – oświetlenie, nagłośnienie… Jesteśmy razem jako zespół, ale na scenie jestem sam. W tej chwili gram 10 koncertów z rzędu, jeden po drugim, śpiewając każdej nocy. I mam naprawdę dużo szczęścia, bo mam nieskończoną energię. Zawsze mam energię, więc jest okej.

festivaland

“Ta piosenka bardzo mi pomogła”

Nie będę tego ukrywać – poznałem twoją twórczość, twoją muzykę dopiero, gdy piosenka „Cola” odniosła sukces, dlatego jestem ciekaw, jak postrzegasz sukces tej piosenki z perspektywy, cóż, siedmiu lat.

To było siedem lat temu… Ta piosenka bardzo mi pomogła, umieściła mnie na mapie. Oznaczała, że ​​ludzie tacy jak Diplo, Black Coffee i Tiesto, i wszyscy ci ludzie w końcu wiedzieli, kim jestem. Dzięki temu mogłem pracować ze wspaniałymi ludźmi. I od tego czasu radziłem sobie nieźle – stworzyłem „Numb”, mam piosenkę zatytułowaną „Inner Light” i nie poszło im tak źle, więc nie nazwałbym się artystą jednego przeboju. Kto wie, może gdzieś w zanadrzu jest jeszcze jeden…

Która z piosenek z „Another Touch”, zajmuje szczególne miejsce w twoim sercu?

Moja ulubiona piosenka nazywa się „Ain’t Losing You”. To współpraca z producentem o nazwisku Nimino i jest po prostu zajebista. Jest bardzo emocjonalna i ma taki sound, który bardziej przypomina klasycznego Elderbrooka.

“Nie obchodzi mnie TikTok”

Twoja muzyka nie jest typowo TikTokowa, a mimo to udało ci się przyciągnąć wielu słuchaczy, nie tylko na platformach streamingowych, ale także na koncertach. To budujące, nie uważasz?

To miłe, ponieważ myślę, że w tym momencie w muzyce TikTok jest wszystkim. Możesz wydawać piosenki tylko wtedy, gdy masz duży sukces na TikToku. Wytwórnie nie będą chciały podpisać z tobą kontraktu, jeśli nie będziesz mieć masy obserwujących na TikToku… Może miałem szczęście, że dostałem się tu, gdzie jestem, przed TikTokiem? „Cola” była przed TikTokiem, więc mam naprawdę dużo szczęścia. Myślę, że gdybym zaczynał teraz, byłoby bardzo trudno, ponieważ nie obchodzi mnie TikTok.

„Cola” była jednak viralem na TikToku.

Tak, ale pięć lat później, a także podwójnie przyspieszona!

Ponieważ spędziłeś i spędzisz trochę czasu w Polsce, jestem bardzo ciekaw, czy miałeś okazję spróbować polskiego jedzenia, a jeśli tak, to co ci najbardziej smakowało?

Oczywiście, wszyscy najbardziej kochają pierogi. To najpyszniejsza, kurwa, rzecz. Więc dzisiaj jadłem pięć różnych rodzajów pierogów. Chyba miałem kurczaka, wieprzowinę, a potem mieszankę, co było zajebiste. A potem… jak się to nazywało? To było coś w rodzaju shishlaka… No, pomóż mi!

Szaszłyki?

Tak, to było to! Chyba to moje ulubione. Powiem to – wszyscy mówią pierogi, ale ja mówię… właśnie to.


z Elderbrookiem rozmawiał Patryk Wojtanowicz

festivaland

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?