Eurowizja 2024 a elektronika. Wyłapujemy taneczne smaczki z tegorocznego konkursu

Tegoroczna Eurowizja nie obyła się bez skandali… ale, na szczęście, znalazło się też w niej miejsce dla elektronicznych rytmów.

festivaland

Tegoroczny finał Konkursu Piosenki Eurowizji, który tym razem odbył się w szwedzkim Malmö nie obył się bez kontrowersji. Dyskwalifikacja Holandii, lekceważenie dziwnych zachowań izraelskiej delegacji przez organizatorów i ultrapoprawność polityczna, to tylko kilka grzeszków, które mocno zaburzyły to mniej muzyczne, a coraz bardziej polityczne widowisko. Jednak w poniższym tekście chcemy się skupić na tym, co dla nas najważniejsze – produkcjach, które mogły wpaść w ucho miłośnikom klubowych rytmów.

W poszukiwaniu “naszych” brzmień

Zacznijmy od propozycji mniej stricte klubowych, ale mających elementy, które nas zaczarowały. „La Noia” Angeliny Mango, reprezentującej Włochy, to mieszanka popu i kolumbijskiej cumbii. Numer wyprodukowali E.D.D. i Dardust (znany ze współprac z Benny’m Benassim, chociażby przy singlu Sophie and the Giants – „Golden Nights”). Nam nieco skojarzył się z produkcjami Stromae (np. „Tous les mêmes”).

festivaland

https://m.youtube.com/watch?v=zp1FXHjkjpQ&pp=ygUOYW5nZWxpbmEgbWFuZ28%3D


Niełatwy kawałek chleba na Eurowizji paradoksalnie mają… artyści popularni, którzy już przed konkursem zdążyli zrobić dużą międzynarodową karierę. Tę zasadę potwierdził (niestety) Brytyjczyk Olly Alexander, znany z zespołu Years & Years. Jego „Dizzy”, swoisty list miłosny do Pet Shop Boys (a zwłaszcza utworu „It’s A Sin”) mocno wrył się w nasze głowy, jednak w głosowaniu widzów z całej Europy (i nie tylko) zyskał okrągłe zero punktów. Twórcami kompozycji są: Finn Keane (znany też jako Easyfun) oraz Danny L Harle. Warto dodać, że „Dizzy” doczekało się też kilku oficjalnych remiksów, w tym od D.O.D., Prezioso czy duetu LIZOT.

pdc

https://m.youtube.com/watch?v=q0_FdJqyQW0&pp=ygUUb2xseSBhbGV4YW5kZXIgZGl6enk%3D

Eurodance na dosyć mocnych dopalaczach, zwłaszcza w warstwie prezentacji utworu podczas półfinału i finału – chyba tak możemy delikatnie określić występ fińskiego artysty Windows95Man z „No Rules!”. Dość ekscentryczne, chcące pozbyć się zasad (bądź, olaboga, ubrań), ale… to chyba jedno z naszych największych guilty pleasures tej edycji.

Nieco (ale tylko odrobinę) mniej brawurowym „guilty pleasure” stało się „ZORRA” hiszpańskiego duetu electro pop, Nebulossa. Za brzmienie produkcji odpowiada Mark Dasousa, mąż wokalistki, Mery Bas. Cóż, występ hiszpańskiej Beaty Kozidrak (a może raczej Beaty Tyszkiewicz lub mamy Stiflera) wśród roznegliżowanych tancerzy powodował lekkie ciarki żenady, ale trzeba przyznać, że synthy w podkładzie mogły zachwycać.

https://youtube.com/watch?v=FOMoQoHG5aU&pp=ygUJbmVidWxvc3Nh

Do delikatnej elektroniki zbliżył się inny duet, Electric Fields, reprezentujący Australię. Wokalistka Zaachariaha Fielding i instrumentalista Michael Ross często wplątują w swoją muzykę kulturę aborygeńską (pierwotnych mieszkańców Australii). Przy stworzeniu „One Milkali (One Blood)” artystom pomógł Luke Million, znany w swoim kraju jako The Synth Lord. Podczas wspólnego oglądania na naszym Discordzie (gorąco zapraszamy do dołączenia, jeśli jeszcze Was tam nie ma), że ta kompozycja zyskałaby, gdyby za jej remiks zabrał się Purple Disco Machine. Potencjał na pewno ma.

Lekkim zawodem była dla nas Islandia. Fakt, to przyjemna, dynamiczna i wpadająca w ucho propozycja, jednak brzmi zupełnie tak, jakby poproszono sztuczną inteligencję o machnięcie podkładu w stylu Avicii’ego lub wakacyjnego progressive house’u. Sprawdziłoby się to lepiej w supermarkecie lub innym miejscu skazanym na darmową bazę utworów, niż w konkursie Eurowizji. Co ciekawe, za „Scared Of Heights” Hery Björk odpowiada Michael Burek, który przewija się też w creditsach utworów takich postaci, jak Showtek, Imanbek czy Keanu Silva.

Przejdźmy do naszego TOP 5 elektronicznych skarbów z Eurowizji (bez konkretnej kolejności). Na początek wspomnimy o Litwie i reprezentującym ją Silvestrze Belcie. Skład twórców „Luktelk” jest równie intrygujący, co sama, lekko rave’owa (zwłaszcza w refrenach) kompozycja. Stoją za nią: Karolis Labanauskas (czyli Embody, znany z wydań w Armada i Ultra Music, a nawet współpracujący z Shaggy’m przy oficjalnym remiksie „It Wasn’t Me”) oraz Linas Strockis (znany też jako Few Nolder, twórca techno wydający m.in. w Conaisseur Recordings czy Get Physical Music).

festivaland

pdc

Znacznie śmielszą i bardziej dynamiczną kompozycję przedstawiła Austria, która postawiła na Kaleen i „We Will Rave”. Mocno wyróżniająca się propozycja, łącząca dancecore, acid (!) i eurodance (taka dalsza kuzynka „Think About The Way” od Ice MC), a nawet breakbeat. To chyba jeden z naszych ulubionych utworów z tegorocznej edycji, za której stworzeniem stoi szwedzko-duńskie trio producentów: Wrethov, Stenny oraz Jimmy Joker.

Ostatni ze wspomnianych twórców pomagał też przy numerze dla swojej ojczyzny, Szwecji i reprezentujących jej barwy… braci bliźniaków z Norwegii – Marcus & Martinus. Przy „Unforgettable” pomagał mu Joy Deb, inny uznany twórca dla konkursu Eurowizji. To również przyjemny, energiczny kawałek, kojarzący nam się klimatem Swedish House Mafia z elementami robotycznych wokali Daft Punk.

W tym temacie nie mogło zabraknąć największego wygranego Eurowizji, mimo tego, że wcale jej nie wygrał (ba, został zdyskwalifikowany z finału). Joost Klein ze swoim „Europapa” zdecydowanie podbił listy przebojów i serwisy streamingowe (w chwili publikacji tekstu ma już 85 milionów odsłuchów). Za nagranie podkładu wzięły się prawdziwe szychy: Tantu Beats oraz Paul Elstak (tak, ten Paul Elstak). Z tej mieszanki wybuchowej powstał numer pochwalny dla Europy, z elementami eurodance i… gabber (to chyba pierwszy raz, kiedy ten nurt pojawia się na Eurowizji). Chyba nie było bardziej chwytliwej pozycji na tegorocznej trackliście konkursu!

Zestawienie kończymy oficjalnym zwycięzcą niemal tygodniowych zmagań w Malmö, czyli Nemo Mettler z „The Code”, szalonym połączeniem opery, rapu i elementami drum & bass. I to chyba dynamika perkusji oraz głos przekonały nas do siebie najmocniej. Jest to produkcja z rozmachem, w której swoje palce maczali m.in.: NYLAN (Lasse Nymann), Tom Oehler, Benjamin Alasu oraz… Polacy – Wojciech Kostrzewa (współproducent) i Nikodem Milewski (odpowiedzialny za mastering).

Mamy nadzieję, że mimo politycznych burz i skandali, w przyszłym roku nie zabraknie dobrze skomponowanych propozycji na konkursie Eurowizji w Szwajcarii. Również wśród tych, które – w mniejszym lub większym stopniu – będą korzystały z dobroci muzyki elektronicznej.

festivaland

festivaland

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?