No i stało się – wybierasz się na festiwal. Ale to jeszcze nic – bo ten festiwal jest organizowany daleko od Twojego domu, i tak się składa, że nie masz za bardzo opcji dojazdu we własnym zakresie, więc – co jest najrozsądniejszym rozwiązaniem – wybierasz opcję wyjazdu zorganizowanego. Wielu zdaje sobie sprawę z tego, co na takich wyjazdach dziać się może – zapewne od swoich zaprawionych w bojach znajomych słyszałeś już, że to zajęcie dla prawdziwych koneserów. I w sumie coś w tym jest – a w tym tekście dowiesz się, czego można się spodziewać w pogoni za muzycznymi emocjami.
Zabawa zaczyna się jeszcze w domu
Wyjazd na festiwal to nie jest kaszka z mleczkiem – i dowiesz się o tym już w domu, pakując swoje rzeczy. Założenie jest dosyć proste – im krótszy wyjazd, tym łatwiej. Ale, żeby nie było zbyt łatwo – wszystko zależy od rodzaju festiwalu.
Najłatwiejsza sprawa jest przy eventach halowych. Twój setup będzie więc podobny jak wtedy, kiedy za bajtla przygotowywałeś się na szkolną wycieczkę. Mamy tu na myśli rzecz jasna wersję oficjalną, bo jak było w tej nieoficjalnej wersji, to przecież wiemy wszyscy 😉
Problem zaczyna się, jeśli jedziesz na pole namiotowe – będzie to zapewne dłuższa przeprawa, którą przerżniesz na starcie, biorąc walizkę. No bo przecież nie wiesz, co Cię czeka na miejscu – może to być równy, twardy grunt, a czasem możesz natrafić na tzw. warunki polowe – a tachanie walizy przez piasek czy błoto do najfajniejszych przeżyć z pewnością nie należy.
W co więc się spakować? Odpowiedź prosta – pakuj się w torbę albo plecak turystyczny. Szczególnie ten drugi sposób jest lepszy – szczególnie w przypadku konfrontacji z ochroniarzem. Większe prawdopodobieństwo na tzw. “trzepanie” masz właśnie przy walizce – łatwo ją otworzyć i skontrolować. W przypadku plecaka panu na bramce po prostu nie będzie się chciało kontrolować całej zawartości.
Część naszej redakcji pracowała w 2017 roku na festiwalu Tomorrowland, i dzięki spostrzeżeniom stamtąd przywiezionym mamy jeszcze jeden protip – jadąc na pole namiotowe, zaopatrzcie się w cokolwiek ułatwiającego transport rzeczy. Może być nawet taki babciny wózek na zakupy. Nigdy przecież nie wiadomo, jaką odległość dzieli parking od pola namiotowego.
No dobra – wiemy, gdzie się zapakować, to teraz zajmijmy się tym, co zapakować. Odpowiedź dla starych wyjadaczy oczywista – jak najmniej zbędnych rzeczy. Z pewnością przydatne będą – niezależnie od charakteru imprezy:
– Buty. Jedna lub dwie pary. Najlepiej takie, których Ci nie będzie szkoda wyrzucić po festiwalu.
– Klapki tudzież sandały. Tego obuwia używaj wyłącznie w podróży lub na campingu – chyba że chcesz mieć stopy do wymiany po pierwszym dniu imprezy
– Kosmetyki i przybory do szeroko pojętej higieny. Czyli rzeczy do kąpieli, akcesoria do mycia zębów czy golenia, patyczki do uszu (woskowina potrafi irytować bardzo), papier toaletowy (nigdy nie wiesz, co Cię spotka), antyperspirant…
– Ubrania. Najlepiej jeden zestaw na dzień, bardziej dla wygody niż dla wyglądu – wszak festiwal to nie rewia mody, o czym co poniektórzy niestety czasem zapominają…
– Rzeczy do spania. Nieodzowna będzie poduszka, jakiś koc…
– Worek na śmieci
– Mały plecak (najlepiej stringbag), tudzież nerka. Często słyszy się o przypadkach kradzieży na festiwalach. Kieszonkowcom robotę ułatwia duży tłum, dlatego warto mieć kontrolę nad swoimi itemami, żeby ich nie stracić.
– Medykamenty – czyli tabletki przeciwbólowe, witaminy czy magnez. Nikt tak naprawdę nie zna swojego ciała w stu procentach – szczególnie, jadąc po raz pierwszy na festiwal. Lepiej mieć i nie wykorzystać niż nie mieć wtedy, kiedy coś się akurat stanie.
– Zatyczki do uszu. Przydadzą się i na imprezie, i podczas podróży autokarem (młodzież na tyłach potrafi być głośna!)
– Okulary przeciwsłoneczne. Co by było oczom lepiej przy nadmiarze słońca, światła lub laserów.
– Źródło energii. Ładowarka, powerbank (najlepiej więcej niż jeden).
– Jedzonko. Podróż często trwa te kilkanaście godzin, a lepiej wziąć swoje niż płacić nie wiadomo ile. Dlatego warto, jak za czasów wycieczek szkolnych, zapakować prowiant wedle upodobań. Ważne jednak, aby zapach nie przeszkadzał towarzyszom podróży, bo nie chcemy wtedy być w Twojej skórze!
Specjalne zasady dotyczą wyjazdu pod namiot, na przykład na Defqon.1 czy Tomorrowland – tu dochodzą chociażby:
– Peleryna przeciwdeszczowa
– Coś cieplejszego do ubrania. Wszak może przyjść ochłodzenie, a i noce nie zawsze muszą być ciepłe
– Więcej przyborów do spania. Przykładowo śpiwór i materac / karimata. Oczywiście dmuchane – wszak lepiej targać mniej niż więcej.
– Więcej jedzonka i (wedle preferencji) alkohol. jak wspomnieliśmy, żarełko na festiwalach jest drogie i raczej ciężko nim się treściwie najeść, dlatego bierzcie ile Wam trzeba z Polski! Oczywiście wszystko zgodnie z regułami danych imprez, żeby się potem nie okazało że na marne wieźliście 😉
W kontekście alkoholu – lepiej browar niż wódka. Powody są przynajmniej trzy. Po primo, na browar bramkarze patrzą przychylniejszym okiem i przy pełnej szczerości będziecie mogli wnieść nawet nadprogramowe ilości. Po drugo, lepsze już ciepłe, wygazowane piwo niż ciepła wódka. Choć rozumiemy, że są fani także takich fetyszów. No i wreszcie po ultimo – browar lepiej nadaje się do pochillowania niż wódka.
Oczywiście to tylko nasza opinia, więc jeśli wolicie wódę, to bierzcie wódę! Byle tylko nie zrobić trzody, wszak reprezentujecie Polskę!
Ale wracając do ekwipunku – w domu zostawcie:
– Drogi sprzęt. Żeby ktoś Wam go nie gwizdnął. Podczas naszego wyjazdu na Sunrise Festival w namiotach trzymaliśmy sprzęt za grube tysiące i szczęśliwie obyło się bez strat na rzecz randomowego fana cudzych własności. Pamiętajcie jednak, że nie musicie mieć takiego farta, a przezorny zawsze ubezpieczony!
– Zbędne przybory do makijażu. Po raz kolejny, to festiwal a nie rewia mody, nie zawsze musicie być Instagram-friendly. Szczególnie w tak specyficznych warunkach.
No, to pokrótce jesteśmy spakowani. Ale to dopiero początek atrakcji – wszak przed Tobą podróż autokarem!
Autokar rządzi się swoimi prawami
Umiejscowienie w autokarze ma kolosalne znaczenie. Tak więc, jeśli jesteś osobą spokojną tudzież dopiero rozpoczynasz swoją przygodę z wyjazdami – pakuj się do przodu. Chyba, że lubisz ostre wrażenia, głośną muzykę, brak snu i alkohol (i nie tylko), idź na tyły. Ale pamiętaj – robisz to na własną odpowiedzialność.
Najczęstszym kierunkiem wyjazdów zorganizowanych na festiwale jest Holandia – a podróż do tego kraju ma jedną wadę. Jest nią przejazd przez Niemcy, i to bynajmniej nie z przyczyn historycznych czy wizualnych (hehe bo wiecie, Niemki brzydkie, śmiejcie się). Może to nasze subiektywne odczucie, ale autentycznie nie cierpimy autostradowych toalet. Mamy tu na myśli rzecz jasna te darmowe, bo w tych płatnych standard jest co najmniej akceptowalny. Z drugiej strony – podobno chamski zapach szczocha ma wlaściwości pobudzające, a dla niektórych może mieć to kolosalne znaczenie. Poza tym – toaleta ma jasne przeznaczenie, które realizowane jest niezależnie od entourage’u. Ważne, żeby papier był. A nawet, jeśli nie ma, to mądry Ty zabrałeś ze sobą z domu rolkę. To jest jeden z momentów, kiedy Ci się przyda.
Skoro przy płatnych toaletach – euro bilon jest kolejną rzeczą, o której zapomnieć nie wolno. Najlepiej ogarnąć temat jeszcze przed wyjazdem, co by mieć wolną głowę.
Impreza rozpoczyna się już w autokarze – dlatego tym spokojniejszym osobom stopery przydadzą się już na samym starcie. W sumie to tym na tyłach również, a nawet tym bardziej – wspomnienia wspomnieniami, ale słuch mamy tylko jeden!
Jak będzie na festiwalu?
Ano różnie. Jak nieraz już wspominaliśmy, łatwiej jest na imprezie jednodniowej – wtedy najczęściej tuż po zabawie pakujecie się w drogę powrotną. Inne zasady tyczą się z kolei wyjazdu na kilkudniowy festiwal w przypadku zamówienia kwatery. Tu macie największy komfort i tak naprawdę jest to najlepsza opcja – o czym przekonał się nasz redakcyjny kolega podczas wyjazdu na tegoroczny UNTOLD.
Często jednak wyjazdy na eventy wiążą się z mieszkaniem na polu namiotowym. Praktycznie cała nasza redakcja doświadczyła tego na Sunrise Festival, więc pierwsze szlify już przeszliśmy. Warto jednak pamiętać, że co event, to obyczaj i taki Defqon.1 przynieść może wrażenia pod tym akurat względem zupełnie inne, niż taki Tomorrowland.
Pierwsza rzecz to dobry timing. Przykładowo Jarek z Polish Hexagonians w relacji z ubiegłorocznego Parookaville wskazywali na to, że nie warto zwlekać z przyjazdem, co by wyłapać odpowiednią miejscówkę na namiot, bo potem może być ciężko…
Kolejna kwestia, o której musisz pamiętać, to cierpliwość. Jeśli masz taką możliwość, to nie rozkładaj się przy najbliższym możliwym miejscu. Po to masz mapę terenu, aby wykminić, gdzie są wejścia na festiwal, a także gdzie są przykładowo toalety, prysznice czy drzewa. Innymi słowy – gdzie są miejsca, które warto mieć blisko namiotu. Podziękujesz sobie po dniu festiwalowym, w momencie kiedy jedyne o czym będziesz myśleć, to łóżko. Oraz prysznic. O tym jednak nieco później.
Pomysł z pakowaniem się w walizę do najrozsądniejszych nie należy – to już ustaliliśmy wcześniej. Dlatego czas na akcent patriotyczny. Na zagramanicznych eventach często jest wielu Polaków. Warto więc uprzednio się zgadać i zorganizować tak, aby było na polu po prostu raźniej. A i mniej się trzeba martwić o to, czy ktoś nam coś z namiotu gwizdnie. Grunt to organizacja – i wiedzą o tym chociażby Szwajcarzy.
Teraz czas na prysznice. Zacznijmy od tego, że naprawdę warto, abyś z nich skorzystał. Przynajmniej raz, przed powrotem do Polski. Chyba, że tęsknisz za słodkimi chwilami gnębienia przez kolegów w podstawówce i chciałbyś przypomnieć sobie stare dzieje w autokarze, to nie korzystaj.
A tak serio, to sprawa jest prosta – omijaj prime time, który przypada na poranek i przedpołudnie. Szkoda Twojego czasu. Zainteresuj się za to odświeżeniem bezpośrednio po dniu festiwalowym. I większy komfort przy kładzeniu się spać, i wjazd pod wodę praktycznie bez kolejki, i możliwość wyłapania darmowej kąpieli. Praktycznie same zalety!
Było o darmowej kąpieli, zostańmy więc na chwilę przy tym. Ten aspekt tak naprawdę zależy od reguł na danym polu namiotowym. Przykładowo na Sunrise Festival prysznice na SunCity były darmowe, natomiast na takim Tomorrowlandzie musisz zapłacić. Na niektórych imprezach z płatnym prysznicem są wydzielone za to darmowe godziny – najczęściej wtedy, kiedy jest mały ruch. A Ty, nauczony festiwalowego hipsterstwa, z pewnością z tej okazji skorzystasz!
Z pewnością zdarzy się za to taka sytuacja, że będziesz namawiany na after. Osobiście nie radzimy. Noc jest od tego, żeby spać – i tyczy się to w szczególności festiwalu. Zabawa przez 24 godziny na dobę może i przynosi dobre wspomnienia, ale lepiej będzie, jeśli nie będziesz przy tym ryzykować swoim zdrowiem.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia – narkotyki. Jeśli je wniesiesz, to połowa sukcesu. Druga połowa to umiar. I nie, stary – jeśli będziesz mieszać, to nie będzie lepszego tripa, tylko po prostu może Cię zmieść z planszy. Pamiętaj o tym – nawet, jeśli jesteś przegrywem z piwnicy, to na pewno jesteś dla kogoś ważny. Nie wywijaj temu komuś takiego numeru. Serio.
Nie każdy jednak się tym przejmuje, dlatego – jeśli tylko jesteś w stanie i masz podstawową wiedzę w tym aspekcie – pomagaj! Nie dość, że będziesz sam ze sobą czuć się lepiej, to jeszcze osoba ratowana będzie Ci wdzięczna, a i w grupie atmosfera będzie fajniejsza. Same plusy!
Dobra, bo strasznie poważnie się zrobiło. Cięcie!
Wszystko, co dobre, szybko się kończy
Zgadza się – festiwale mają to do siebie, że kończą się szybciej, niż się zaczynają. Przed Tobą podróż powrotna, która z pewnością będzie spokojniejsza niż to, co spotkało Cię kilkanaście godzin tudzież kilka dni wcześniej. Dlatego spakuj się zawczasu, żeby na zbiórkę dotrzeć na czas, miej zapas jedzenia i picia (jako, że ludzie w większości idą w kimę, to i postoje są rzadziej), i miej głowę pełną wspomnień. Bo przecież o to przede wszystkim chodzi na wyjazdach na festiwale, nie? 😉
Materiał powstał w ramach współpracy z zaprzyjaźnioną firmą HardTripy, oferującą zorganizowane wyjazdy na eventy w klimatach hardstyle/hardcore.