Nie jest to postać kojarzona z headlinerskimi slotami na festiwalach, ale tego gościa w lineup’ie swojego wydarzenia i tak po prostu warto mieć. Julian Jordan – bo o nim mowa – dał o sobie znać po raz pierwszy już ponad dekadę temu, stanowiąc między innymi z Martinem Garrixem nowe pokolenie holenderskiej sceny muzyki elektronicznej. Panowie w dalszym ciągu dobrze się trzymają, a dowodem na to niech będzie to, że Julian cały czas wydaje swoją muzykę w wytwórni Martijna. Obecnie znakiem rozpoznawczym 29-latka są mocne, mainstage’owe klimaty, które mają przy okazji charakterystyczny dla tego konkretnego twórcy sznyt.
Przy okazji występu na Beats For Love 2024 mieliśmy okazję pogadać z Julianem Jordanem. W rozmowie z Patrykiem Wojtanowiczem producent opowiedział między innymi o swojej pierwszej imprezie jako DJ, o imprezach z no photo policy, a także o wytrwałości w swoim stylu. Miłej lektury!
Julian Jordan – wywiad dla Shining Beats
Patryk Wojtanowicz (Shining Beats): Okej, więc… Dlaczego „I Don’t Know”?
Julian Jordan: To zabawna historia. To taki inside joke, który zaczął się, ponieważ STMPD RCRDS -wytwórnia, której jestem częścią – tworzyła (i nadal tworzy) filmiki z odgadywaniem IDków…
Tak, widziałem to!
I musisz tam zgadnąć, kto stworzył dany kawałek. Na przykład kiedyś usłyszałem swój własny utwór, ale pomyślałem „Nie wiem, czy mogę już powiedzieć, że to mój utwór”, więc musiałem udawać, że nie znam utworu. Tak myślałem, ale wszyscy inni po prostu mówili „To mój utwór” lub coś w tym stylu. Więc zasadniczo powiedziałem „Nie wiem”. Niestety, nie jestem dobrym kłamcą i nie potrafię dobrze udawać. Więc to jest powód, dlaczego nazwałem swój utwór „I Don’t Know”.
Scena muzyki elektronicznej ciągle się zmienia i mam wrażenie – przynajmniej tak to widzę w moim kraju, w Polsce – że mainstage’owy EDM stracił sporo swojej popularności na rzecz innych nurtów. Tymczasem ty wciąż jesteś w całkiem dobrej formie. Od czego to może zależeć?
Moje brzmienie ciągle ewoluuje i uważam, że jako producent czy DJ, dobrze jest trochę podążać za trendami, ale bez przesady. Myślę, że naprawdę ważne jest, aby pozostać wiernym sobie i pamiętać, co sprawiło, że pokochałeś muzykę. Zawsze najpierw słucham siebie, zanim zacznę słuchać innych ludzi i czuję, że po prostu robię to, co chcę i co mi się podoba. Tworzę muzykę, którą chcę tworzyć i dopóki docieram do odpowiednich ludzi, to czuję, że ludzie wiedzą, że robię coś, co kocham i że tę miłość otrzymuję. Myślę, że to jest najważniejsze. Pozostań wierny, ciężko pracuj i bądź sobą, ponieważ jest już tak wielu artystów…
“Nie traktuję siebie zbyt poważnie i nie traktuję nikogo zbyt poważnie”
Jakiś czas temu mieliśmy okazję współpracować z Guy Arthur’em. Jak to wspominasz?
Pamiętam, że współpraca była naprawdę dobra. To świetny facet. Poznałem go przez remiks, który zrobił dla… Nie pamiętam, który to był remiks, ale pamiętam, że grałem go na żywo. Było tak niesamowicie i zapytałem go o współpracę. Nie miał zbyt wielu fanów, myślę, że około 300 lub coś takiego, a potem naprawdę się rozwinął, więc tak – było naprawdę miło to zobaczyć i jest naprawdę utalentowanym producentem. To szalony gość.
Scena elektroniczna i myślę, że ogólnie scena muzyczna dosłownie kipi ego. Wiem, że to coś, czego nie lubisz za bardzo.
To prawda.
Więc jak radzisz sobie na scenie w warunkach, które nie są do końca dla ciebie komfortowe?
Wiesz, nie traktuję siebie zbyt poważnie i nie traktuję nikogo zbyt poważnie. Uważam, że chodzi o zabawę, o miłość do muzyki i każdy, kto jest na scenie, jest tam z pasji i wszyscy dzielicie tę samą pasję. Więc kiedykolwiek buzuje w tobie ego, to czuję, że to jest coś, co sam stworzyłeś i coś, na co nie ma miejsca na tej scenie. Uważam, że w tym wszystkim chodzi o to, żeby się spotykać i dzielić pasją do muzyki. Zawsze o tym myślę i kiedy nie czuję się komfortowo, po prostu odchodzę. Kiedy byłem młodszy, byłem w tym naprawdę kiepski i zawsze byłem agresywny, wdawałem się w bójki i inne tego typu sprawy. Ale teraz po prostu siedzę cicho, po prostu odchodzę i myślę: „Okej, jestem na to za mądry”.
“To coś, za czym tęsknię – emocje”
Zapytałem Dimensiona o to i podoba mi się to pytanie, więc zapytam też ciebie. Co pamiętasz ze swojego pierwszego występu?
Mój pierwszy występ był na imprezie szkolnej. To był mój pierwszy występ – pamiętam, że wtedy jeszcze nigdy nie miałem okazji grać na sprzęcie DJskim. Byłem pewny siebie, byłem super optymistyczny. Zadzwoniłem do szkoły i powiedziałem „Jestem DJem, powinienem zagrać na waszej szkolnej imprezie, zróbmy to”, a szkoła powiedziała „OK, zróbmy to”, a ja powiedziałem „OK, chcę 300 euro i przyjdę na szkolną imprezę”. Więc mnie zabookowali – ale miałem około 10 piosenek na płycie CD i nie wiedziałem, co robić. Wszyscy podchodzili do mnie, pytając “czy zagram reggaeton”, ale miałem tylko piosenki, które mi się podobały. Miałem pierwszy utwór Avicii’ego i inne rzeczy tego typu. Myślałem, że wszyscy go znają, ale było inaczej. To była wielka katastrofa – cała publiczność sobie poszła. To była katastrofa, ale nadal czułem dumę i zarobiłem 300 euro, więc wiesz, to moje było na górze.
Ostatnio dużo mówi się o obecności telefonów na imprezach i jej zakazywaniu, na przykład na imprezach Afterlife czy imprezach formacji MEDUZA i James’a Hype’a. Jak widzisz ten temat?
Ja też to robiłem (no photo policy – przyp.red.) w zeszłym roku podczas swojej imprezy na ADE i uważam, że fajnie jest to robić. Ale to trochę zależy od miejsca. W dużym miejscu naprawdę trudno to kontrolować, ale w małym miejscu… To jest kameralne. Chodzi bardziej o połączenie między tłumem a DJem. Dla mnie to trochę dziwna rzecz, jeśli stawiasz duże ekrany LED z wizualizacjami. Dosłownie prosisz ludzi, żeby to filmowali – tam chodzi o oglądanie rzeczy, a nie o połączenie z DJem. Tworzysz dystans między DJem a tłumem. Dla mnie to w ogóle nie ma sensu. Uważam, że chodzi bardziej o małe, kameralne imprezy – i wtedy można stosować taką politykę, ale szczerze mówiąc, nie rozumiem tego przy większych imprezach. Nie lubię ludzi, którzy cały czas siedzą w telefonie, ale nie można ich winić, jeśli zobaczą ładny obraz. Prawdopodobnie będą chcieli go sfilmować i to normalne – bo kiedy widzisz Wieżę Eiffla, chcesz zrobić jej zdjęcie.
Gdybyś miał moc przywrócenia jednego zjawiska ze świata muzyki elektronicznej z czasów, gdy zaczynałeś, co by to było?
Kiedy zaczynałem, pamiętam, jak chillowałem z przyjaciółmi i wówczas słuchaliśmy muzyki na naszych telefonach. Wysyłaliśmy sobie nawzajem pierwsze utwory Avicii;ego. To właśnie chcę przywrócić. To coś, za czym tęsknię – emocje. Myślę, że to było naprawdę wyjątkowe. Naprawdę czułeś, że „Ok, to jest coś innego”, więc to jest dla mnie zasadniczo zjawisko.
z Julianem Jordanem tuż przed jego występem na Beats For Love 2024 rozmawiał Patryk Wojtanowicz