W kończącym się sezonie festiwalowym, melodic techno nie narzekało na brak zainteresowania. Właśnie ukazał się numer Kevina De Vriesa, który przewijał się w kilkudziesięciu setach mijających wakacji na najważniejszych imprezach i eventach. Czekaliście na “Dance With Me”?
Grał to niemal każdy
W niepozornej produkcji niemieckiego producenta, wydanej właśnie przez Afterlife, zakochały się co najmniej tysiące, jeśli nie miliony słuchaczy. Oryginał wybrzmiał w tegorocznych setach wielu artystów. Grali go chociażby David Guetta, CamelPhat, Adam Beyer, Lost Frequencies, Joris Voorn, Oliver Heldens, Dubfire i wielu, wielu innych.
To kolejny sukces wydawniczy wytwórni włoskiego duetu Tale Of Us (m.in. po premierze niedawnego remiksu Erica Prydza czy trzeciej kompilacji z serii “Unity”). Jak przekonuje w opisie promocyjnym Afterlife, oryginał “Dance With Me” jest “urzekający, progresywny i hipnotyzujący, a jego moc leży w jego prostocie”. I coś w tym jest, bo trudno uwolnić się od tego bitu w myślach już po pierwszym odsłuchu. Równie chwytliwy jest mądrze wykorzystany mówiony damski wokal.
Dla urozmaicenia singla, włoski label dorzucił interpretację “Dance With Me” od jednej z legend muzyki techno – Kölscha (którego możecie też znać jako autora jednego z najbardziej znanych motywów muzyki klubowej – “Calabria” pod aliasem Rune RK). Wersja Duńczyka jest równie pociągająca, co oryginał, choć znacznie zdynamizowała pierwowzór. W remiksie odnajdziecie znacznie więcej efektów, smaczków i melodii.
Kto lepszy?
Na dzień dzisiejszy chyba możemy postawić znak równości. Singlowi Kevina ciężko odmówić wyjątkowości, Rune w swojej wersji także pokazał klasę. Czy przemawia do Was ten styl, a jeśli tak – czy wybieracie prostotę oryginału, czy szybszy rytm remiksu? Odpowiedź pozostawiamy Waszym gustom.