Czeska scena muzyki elektronicznej drum n bass’em stoi – i było to dobitnie widać podczas Beats For Love. Czterodniowy festiwal odbywający się na industrialnych przestrzeniach ostrawskich Dolnych Witkowic był przepełniony połamanymi brzmieniami. Nie mogło więc zabraknąć czołowych reprezentantów tej muzyki. I tak się składa, że mieliśmy okazję z nimi trochę pogadać. W najbliższych dniach pojawi się na łamach Shining Beats kilka wywiadów z postaciami, które występowały na głównej scenie festiwalu.
Na pierwszy ogień idzie Luude – australijski producent, o którym świat usłyszał za sprawą drum n bass’owego odświeżenia klasyka “Down Under”, który oryginalnie wykonywała formacja Men at Work. O ten utwór, ale także o poboczny house’owy projekt, o to, czy łatwiej jest obecnie wydawać covery niż oryginalne motywy oraz o różnice między Australijczykami a mieszkańcami innych kontynentów wypytał go Patryk Wojtanowicz.
Miłej lektury!
Luude – wywiad dla Shining Beats
Patryk Wojtanowicz: Jesteśmy tuż po twoim występie na Beats For Love. Czesi naprawdę lubią drum n bass – wobec tego jak dziś było?
Luude: Otwierałem scenę, dlatego nie wiedziałem, czego się spodziewać, bo bardzo wcześnie grałem. Było strasznie gorąco. Czechy to stolica drum and bassu, czyż nie? Wiedziałem o tym i mogę to po dzisiejszym dniu potwierdzić. Wcześnie przyjechałem, jestem bardzo podekscytowany. To było świetne!
Często pytam różnych DJi o czasy pandemiczne i o to również zapytam Ciebie. Jak bardzo pandemia wpłynęła na twoje życie?
Chyba dla każdego były to dwa okropne lata. Próbowałeś robić muzykę w czasach, gdy nie można było nigdzie grać, co było do kitu. Byłem szczęściarzem ze względu na to, że wypuściłem “Down Under” w końcówce pandemii. To poszło całkiem nieźle. Byłem dużym szczęściarzem.
Czy granie w rodzinnej Australii było trudniejsze niż w Europie?
Tak! W Australii zagrałem jeden… czy dwa występy w ciągu dwóch lat. To prawie nic. To ssie! To straszne.
“Kocham muzykę metalową”
Z tego co wyczytałem, to twoje zainteresowanie muzyką elektroniczną nie miało miejsca dopóki nie stałeś się dorosłym. Co więc cię zachęciło do tego gatunku?
Kiedyś grałem w heavy metalowych zespołach. Kocham muzykę metalową. W pewnym momencie przeprowadziłem się do innego miasta. Nie miałem internetu, WI-FI, ale miałem program FL Studio, który umożliwia tworzenie muzyki elektronicznej. Jedyne co wtedy robiłem, to produkcję muzyki. Tak więc nauczyłem się to robić jakieś osiem, dziewięć lat temu. Uzależniłem się od robienia elektronicznej muzyki.
Czy zdziwił się sukces twojej wersji utworu “Down Under”?
Tak, zdecydowanie! Pierwotnie zrobiłem to jako żart, gdyż pomyślałem, że w Australii śmiesznym by było zagranie tego utworu w klubie w wersji drum and bassowej. I to w jakiś sposób chwyciło. Nie spodziewałem się tego. Nie przewidziało się, że to pójdzie tak dobrze. Jestem z tego bardzo dumny, szczęśliwy z tego powodu. Dzięki temu znalazłem się tutaj.
Po sukcesie tego utworu przyszedł czas na odświeżenie “Big City Life”, który jest jednym z hitem mojego dzieciństwa…
Moim również!
…oraz “Porcelain” od Moby’ego, czyli swoistej legendy sceny elektronicznej. Jakim zaszczytem dla Ciebie było oficjalnie wydanie tych utworów?
Kiedy zrobiłem “Down Under”, wiele wytwórni muzycznych chciało wydać ten utwór oficjalnie. W ten sposób podpisałem kontrakt. Gdy to się staje, dostajesz dostęp do utworów, do których nigdy nie miałeś dostępu, przez co wszystko jest łatwiejsze. Jeśli chodzi o mnie, to tworzę muzykę i tylko się pytam, czy mogę to opublikować. W tym aspekcie jestem szczęściarzem, z pewnością.
“Zdecydowanie trudniej jest robić oryginalne rzeczy”
Oprócz solowego projektu, wraz z kuzynem prowadzicie projekt Choomba…
Och! Ty wiesz o tym!
…jednak na ten moment zdaje się, że jest on wstrzymany. Kiedy możemy oczekiwać czegoś nowego z waszej strony?
Och, to jest trudne pytanie. Nie wiem. Trudno jest to robić (house;owy projekt – przyp. red.). Jako Luude jestem w sumie w trasie w każdy weekend, cały rok. Nie skupiam się na house’owym projekcie w momencie, gdy jestem tak zajęty drum and bassem. Kto wie, kiedy to nastąpi… ja sam nie wiem.
Ostatnio byłeś zajęty publikacją nowych wersji utworów innych artystów. To na pewno się opłaca. Rozmawiałem z innymi producentami i pytałem się o to, a teraz przyszła kolej na ciebie. Czy w przemyśle muzycznym jest trudne wymyślenie czegoś chwytliwego, co się stanie dużym hitem, a za razem będzie unikalne, jedyne w swoim rodzaju?
W 100% się z tym zgadzam. Jest to trudna rzecz. Jak podpisujesz kontrakt z wytwórnią muzyczną na pewną pulę utworów, oni pragną wypuścić coś, co będzie po prostu działało, a najczęściej są to covery bądź typowo radiowe utwory. Jednak jest to prawdopodobnie 10% piosenek, które ja robię. One wszystkie są coverami (śmiech). Tylko one na ten moment ujrzały światło dzienne. Reszta materiału, który wyprodukowałem, w tym twórczość klubowa i inne rzeczy jeszcze nie wyszły. Jednak zdecydowanie trudniej jest robić oryginalne rzeczy, trudniej, niż remiksować coś już istniejącego.
Ostatnio zauważa się wzrastającą popularność drum and bassu w mainstreamie. Przypomina mi to sytuacje, która działa się dziesięć lat temu. Miało to miejsce dzięki takim producentom jak DJ Fresh, Rudimental. Czy 2023 jest dobrym czasem dla muzyki drum and bass?
Możliwe, że ma to miejsce regularnie co dziesięć lat (śmiech). Kto wie. Dziesięć lat temu, w 2013, był to czas Rudimental, DJa Fresha i tym podobnych twórców. Może to się dzieje co dziesięć lat.
To było w 2012, jednak rok później mieliśmy “Waiting All Night”…
Tak, znam utwór o którym wspominasz.
… czy “Nobody to Love”
Tak, to był myślę tak 2014.
Ten numer również był wielkim hitem w Polsce, w moim kraju.
W Polsce? My jeszcze tam nie graliśmy. Jedynie byliśmy na lotnisku w Warszawie. Zjadłem tam dobrego burgera. To są moje jedyne doświadczenia związane z Polską (śmiech).
“W każdym kraju, do którego się udaję, są pijani ludzie”
Australijczycy reprezentują inny sposób myślenia porównując do innych narodów, chyba że to tylko moje spostrzeżenia. Tak więc – jak są różnice między wami czy Ameryką, a Europą?
Myślę, że Australijczycy są…
…są bardzo szaleni.
W punkt! Masz rację. Wydaje mi się, że wszyscy moi znajomi to szaleńcy. Wręcz nienormalni. Nie wiem w sumie. Czuję, że Australijczycy lubią pić i imprezować. Jak każdy inny naród, w sumie… W każdym kraju, do którego się udaję, są pijani ludzie. Wszyscy jesteśmy pijani! Jest więcej cech wspólnych niż różnic między nami. O, wiem! Główną różnicą jest to, że nikt nie kocha tak jeść warzyw jak ludzie w Australii. Jeśli raz spróbowałeś warzyw, to nie możesz przestać. I to robimy teraz.
Masz już na swoim koncie kilka hitów, więc jak myślisz, czego możemy od Ciebie oczekiwać w przyszłości?
Jeśli wróżka przewidzi, że będę grał i miał więcej hitów, to będę to robił (śmiech). Nikt tego nie wie. Jeśli już, to jest mój cel. Nikt nigdy tego nie wie.
wywiad przeprowadził Patryk Wojtanowicz, za transkrypcję odpowiada Julia Oziemczuk