Najnowszy album Malika Montany “Adwokat Diabła” miał swoją premierę 10 marca. Nowy krążek zawiera aż 38 utworów, z których niemała część została stworzona w kolaboracji z gwiazdami światowego formatu. Niestety, to nie wystarczyło i w efekcie materiał zebrał wiele negatywnych opinii, które dotyczą głównie preorderu płyty. Co poszło nie tak?
Mały problem…
Największym problemem okazała się nie sama cena, a zawartość preorderu. Najtańsza opcja kosztowała 250 polskich złotych. Większość osób jednak postanowiła zakupić najlepszą i zarazem najdroższą wersję premium za 450 zł, która zawierała – oprócz CD – wiele bonusów. Cała zawartość była okraszona tajemnicą i nie było wiadome, co się w niej znajduje. Powiedzieć, że zawartość, a przede wszystkim jakość, nie spełniała oczekiwań odbiorców, to jakby nic nie powiedzieć. Po pierwszych materiałach video osób otwierających tajemniczą przesyłkę, na rapera wylała się fala hejtu. Czy słusznie?
Najdroższy box premium – nie uwzględniając typowych dodatków do płyty jak plakaty, czy naklejki – zawierał: płytę, lampki, płaszcz przeciwdeszczowy, zwykłą czarną świeczkę, kadzidła i zaproszenie na spotkanie z Malikiem. Co te wszystkie rzeczy mają wspólnego z raperem? Sami chcielibyśmy wiedzieć.
Według zapowiedzi produkty te mają idealnie oddawać ‘vibe’ albumu. Tymczasem – zdaniem wielu posiadaczy paczki – jakość zawartych tam rzeczy pozostawiała wiele do życzenia. Świeczki potrafiły przychodzić pokruszone, a lampki – śmierdzieć tandetą z Chin. Dodatkowo oliwy do ognia dodaje fakt, że spotkanie zostało zaplanowane na 15 marca, czyli raptem 5 dni po premierze płyty. Osoby, które postanowiły wesprzeć swojego ulubionego artystę, miały zaledwie kilka dni na przygotowanie się na wyjazd do Warszawy.
…i jeszcze jeden ogromny
Malik Montana przez liczne głosy niezadowolenia totalnie stracił kontrolę i odpalił się w swoim stylu na insta stories. Raper z dosadnością tłumaczy wszystkim hejterom, że nie interesuje go ich zdanie na temat jego muzyki. Dodatkowo odpowiada na zarzuty, wobec których zawartość preorderu rzekomo pochodziłaby z Chin. Jak twierdził raper, wszystkie rzeczy zostały wyprodukowane na terenie Polski i Niemiec.
Ale to nie moja wina
Minęło kilka dni – i przez ten czas Malik zdążył zmienił zdanie. W sieci pojawiły się przeprosiny za dostarczenie produktów w takiej a nie innej jakości. Jak się okazuje, sam Malik po otwarciu własnego boxa – którego otrzymał dopiero po oficjalnej premierze “Adwokata diabła” – nie był zadowolony. Podobno cała wina leży w niewłaściwych osobach, którym Malik zaufał – a dokładniej w niemieckich producentach.
Rozwiązana została także kwestia spotkania z Malikiem, które było zaplanowane na 15 marca. Raper postanowił posłuchać opinii osób, z którymi miałby się spotkać, i przeniósł event na kwiecień.