Nie wciskajmy na siłę kobiet do EDMu. Mówię to ja, kobieta [FELIETON]

Julia Oziemczuk w swoim felietonie wyjaśnia, dlaczego uważa, że kobiet na scenie klubowej wcale nie brakuje.

festivaland

Witam, jestem Julia. Od roku jestem częścią tego cudownego projektu, jakim jest Shining Beats, ale dopiero pół roku temu odważyłam się co nieco pisać na samym portalu. Już kilkanaście lat swojego krótkiego życia poświęciłam muzyce wszelkiej maści, jest ona moją drugą życiową pasją. Jednak to wejście w klimaty EDMu wypełniło moją lukę i stało się tym, czego słucham na co dzień. Kobieta w takim środowisku – co by nie powiedzieć – dla niektórych może być czymś dziwnym i rzadko spotykanym. Jednak czy bycie w niszy jest złe? Z mojej perspektywy zupełnie nie. Z okazji Dnia Kobiet mam trochę do powiedzenia na ten temat – no właśnie – z żeńskiej perspektywy.

Co nieco o mnie

Do nakreślenia tematu wejdę na prywatę, bo sam tekst traktuję bardzo osobiście. Jestem młodą osóbką, bo ledwo mam 21 lat na karku. Sama od najmniejszych lat wolałam bawić się samochodzikami, niż lalkami (choć całkiem ich nie odrzucałam). W latach okołogimnazjalnych mocno interesowałam się technologiami mobilnymi, zaczęłam w grafikę i przez to większość każdego dnia spędzałam przed komputerem. Gdy inne dziewczyny gadały o kosmetykach, najprzystojniejszych chłopakach z seriali dla nastolatek, ja czułam się jak w obcym świecie. Zabawę w domowego informatyka i cudowanie z telefonami czy innymi sprzętami miałam wtedy w małym palcu.

festivaland

Do tego prawie zawsze w tle tego była muzyka – alternatywa, pop, rock, a lata 80 i 90 na co dzień w domu. Około 2012 roku, przy wejściu Spotify na nasz lokalny rynek, odkryłam playlisty z dubstepem i drum and bassem, czy też trafiałam na house’owe nowości. Dzięki tej platformie poznałam Swedish House Mafię, mnóstwo alternatywnych zespołów oraz dużo brytyjskich bangerów. To wszystko przyczyniło się do późniejszego śledzenia festiwalowej sceny w Wielkiej Brytanii. Jednak swoją przygodę z elektronicznymi dźwiękami na dobre mogę przypisać na lata 2016/2017. Trafiłam na YouTube na stream z jednej z większych EDMowych imprez. Wtedy poczułam, że to jest właśnie to, czego przez całe życie szukałam. Nie ukrywam, jestem duszą artystyczną i osobą otwartą na różne gatunki, ale sam klimat wydarzeń, jaki widziałam (i później poczułam na własnej skórze) pokazał mi, że jestem w domu. Teraz z tym również chcę wiązać swoją przyszłość.

nastia

Koniec stereotypów?

To połączenie ukształtowało mnie na tyle, że dziś staję przed Wami taka, jaka jestem. Od małego nie miałam problemu iść w kierunku innym od tego, jaki teoretycznie świat mi narzuca. Cieszę się, że miałam to szczęście. Uważam, że urodziłam się i wychowałam w czasach, gdy pewne stereotypy dotyczące płci zaczęły zostawać w tych starszych pokoleniach. Niestety – nie wszystkie. Część z nich wciąż obowiązuje i czasem się przebija do mojej bańki informacyjnej. Sama jestem zdania, że każdy powinien robić to, co mu w duszy gra. Oczywiście, w ramach możliwości – nie wszystko przychodzi od razu. Czasem długo trzeba się poświęcać w życiu, by w końcu móc pełnoprawnie spełniać zawodowe i personalne marzenia. Jednak płeć nie powinna być tu wyznacznikiem. Nie tylko w branży muzycznej, ale wszędzie gdzie się tylko da powinniśmy traktować siebie równo. Wkurzają mnie inicjatywy gratyfikujące osobę za to, że ma daną płeć. Nieważne, czy mowa tu o rekrutacji do pracy, czy na studia. Człowiek to człowiek – ważne są jego cechy i umiejętności. Gdy mówimy o muzyce, oceniajmy daną osobę po jej twórczości, setach, a nie przez to, że jest kobietą, czy mężczyzną.

Czemu jest mniej kobiet?

Więc czym spowodowana jest taka, a nie inna ilość kobiet zajmujących się produkcją? Na to składa się wiele aspektów. W naszej kulturze są dalej zakorzenione pewne stereotypy, z których nie zdajemy nawet sobie sprawy. Muszą minąć dziesiątki – a nawet setki lat – zanim one odejdą w zapomnienie. One właśnie ukształtowały czy nawet wykreowały pewne predyspozycje i mody. Dajmy na to makijaż. Mnie osobiście nie dziwi widok malującego się mężczyzny – jeśli to wyraża ich samych, lubią to, interesują się różnymi markami kosmetycznymi to nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Jeśli ktoś swoim działaniem spełnia się, nie robiąc krzywdy mi czy innym, to czemu miałabym go czy ją za to krytykować?

Pamiętam, jak kilka lat temu w naszym kraju czkawką odbił się filmik pewnego młodego YouTubera, który nagrał poradnik, jak się malować do szkoły. Krytyka była dość szeroka. Pewne poglądy globalnie się zmieniają – ludzie w końcu odkrywają prawdziwą definicję tolerancji, co pozwala się otworzyć niektórym osobom na nowe rzeczy, które wcześniej utożsamiano z daną płcią. Dzięki temu niektóre kobiety na pewno przełamują swoją podświadomą nieśmiałość i chętniej patrzą w stronę branż, w których jest więcej mężczyzn – i vice versa. Wydaje mi się, że już coraz mniej osób ma z tym problem i będzie tylko lepiej (nie biorę pod uwagę narzucanej przez rząd polityki w pewnych aspektach, które mogą to blokować).

Jakość nad ilość

Dlatego uważam, że nie liczy się ilość, a jakość. Jeśli ktoś ma produkować, to niech robi to dobrze lub przynajmniej próbuje swoich sił na tyle, na ile potrafi. Liczy się pasja, realizacja własnego artystycznego ja. Wolę, by w branży było mniej kobiet, ale takich, co robią to całkowicie od serca. Muzyki nie powinniśmy dzielić przez pryzmat płci. Powinniśmy oceniać ją indywidualnie. Nie powinniśmy też generalizować. Mamy wiele utalentowanych artystek w naszej branży, a i tak wielu może zacząć krzyczeć, że producentki zazwyczaj są ghostowanymi produktami kreowanymi dla zapotrzebowania mas. Nie będę negować faktu, że kilka znanych damskich nazwisk opiera swoją karierę na fałszu. Tylko, kurczę, czy jest to wyłącznie domena kobiet? Nie – na scenie z pewnością znajdziecie więcej męskich “produktów”. Wiadomo jednak, że skandale są głośniejsze i łatwiej utrwalają się w głowach mas.

Producent jako produkt

Wspominałam również o istnieniu “produktów muzycznych“. Tak określam artystów, którzy tylko użyczają swojego wizerunku i nazwy do promocji utworów innych. Czasem robią to jawnie i to się i tak sprzedaje, niektórzy z kolei (i to jest najgorsze) stale i z uporem godnym lepszej sprawy utrzymują, że sami są odpowiedzialni za swój sukces. Takie rzeczy będą miały nadal swoje miejsce na rynku, dopóki, dopóty będzie w ludziach podejście “oceniania książek po okładce”. Nie ukrywajmy, wiele osób podświadomie będzie lepiej patrzyła na osobę o tych samych kompetencjach bardziej wpasowującą się w gusta wizualne. To już siedzi w nas samych. To właśnie wykorzystują osoby kreujące takie “DJki” czy “producentki”. Wiele osób niesiedzących w aspektach technicznych, jedynie kierujące się doborem muzyki i wyglądem danej osoby przyjdzie na jej set. Ona postoi przy konsoli, poudaje, zrobi kilka zdjęć na social media i zbierze łatwe pieniądze dla siebie i ekipy, która stoi za całym projektem. Jest popyt, jest podaż. Prawda jest bolesna.

festivaland

nastia

W EDMie celem mogą być kobiety, w innych gatunkach mogą być to mężczyźni. Tworzone na siłę boysbandy, które od początku są rozpisane marketingowo i muzycznie w wytwórni, by tylko żerować na nastolatkach i dzieciach. Disneyowskie gwiazdki, które wręcz produkuje się wraz z nowymi serialami dla kolejnych pokoleń. Tam artyzm ma dziesiąte znaczenie. Głównie się liczy przebojowość, wygląd, a kariera jest kreowana przez gigantyczne zespoły ekspertów mających za zadanie sprzedać produkt w jak największym nakładzie. Za moich czasów dziewczyny mogły wzdychać do Jonas Brothers lub Justina Biebera, starsze pokolenia miały Britney Spears czy Backstreet Boys, a teraz chłopcy mają Arianę Grandę (przepraszam wszystkich jej fanów, niestety dla mnie jest tylko produktem).

W EDMie nie brakuje kobiet

Dlatego uważam, że w dzisiejszych czasach w EDMie nie brakuje kobiet. Sama na playlistach mam utwory od ciekawych artystek i z roku na rok ich przybywa. Te, które chcą produkować czy miksować mają łatwość w znalezieniu materiałów do nauki oraz mają na to w obecnych czasach możliwości. Coraz bardziej przełamywane są bariery i stereotypy. Wspierać się musimy wszyscy nawzajem, niezależnie od pewnych aspektów. W młodym pokoleniu jest coraz mniej ludzi, którzy dzielą zawody przez pryzmat płci. Każdy stara się robić to, co mu w duszy gra albo co mu daje pieniądze i mu to nie wadzi w życiu. Produkty w postaci kreowanych osobistości nastawione na zysk były, są i będą, niezależnie od branży. Tak działa biznes. Walczyć z tym można, ale czy to nie umrze śmiercią naturalną? Bardziej patrzmy w lepsze strony danych aspektów życia i nie generalizujmy. Muzyka ma łączyć, nie dzielić. Cieszmy się z talentów, niezależnie od tego, czy twórca ma na imię Michał, czy Michalina.

I żeby nie było – im więcej kobiet mających coś jakościowego do przekazania na naszej scenie, tym lepiej. Jednakże robienie z samego posiadania macicy wielkiego wydarzenia wyrządzi w ostatecznym rozrachunku nam, kobietom, więcej złego niż dobrego. Jesteśmy przecież wolnymi ludźmi – nie przedmiotami, obiektami do kontemplacji czy żywymi inkubatorami.

foto: Valentin Chalandon

festivaland

Total
19
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?