Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, kto tak naprawdę stoi za naszymi ulubionymi utworami. Obecność w przemyśle muzycznym songwriterów czy ghostproducentów jest jednak stara jak świat i coraz ciężej w związku z tym się na to oburzać. Są jednak w branży postaci wybitne, którym wyszło kilka dużych projektów. Jednej z nich nawet udało się wystrychnąć na dudka cały przemysł muzyki pop. Tym kimś był Frank Farian, niemiecki producent, który właśnie zmarł.
Frank Farian nie żyje
Jak doniosła we wtorek niemiecka agencja Allendorf Media, Farian zmarł w wieku 82 lat w swoim domu na Florydzie. Jak czytamy na social mediach artysty, miał on w ostatnim czasie poważne problemy ze zdrowiem.
W 2022 roku Frank Farian przeszedł operację serca. Od tego czasu jego stan zdrowia uległ pogorszeniu. Frank schudł, siedział na wózku inwalidzkim i miał problemy z oddychaniem i mówieniem. Była partnerka i pracownica Franka, Ingrid Milli Segieth, odwiedziła Franka w sylwestra i stwierdziła, że w tych okolicznościach czuje się dobrze. Ze względu na problemy z płucami potrzebował respiratora, co utrudniało mu mówienie.
Mimo to, producent nadal działał nad nową muzyką dla projektów No Mercy i Milli Vanilli. W planach miał stworzenie nowego musicalu.
Frank Farian stał za sukcesem kilku dobrze znanych muzycznych projektów. To spod jego ręki wyszło Boney M – formacja, w której tylko część członków śpiewała, a reszta tylko poruszała ustami do nagrań z playbacku. Mimo to, zespołowi udało się osiągnąć sukces w latach 70., a ich utwory pokroju “Daddy Cool”, “Rasputin” czy “Rivers Of Babylon” stały się ponadczasowe.
Farian był odpowiedzialny także za takie projekty, jak No Mercy (znany z hitu “Where Do You Go?” czy La Bouche (duet możecie kojarzyć z takich numerów, jak “Be My Lover” czy “Sweet Dreams”).
Przede wszystkim jednak Niemiec zasłynął z wywinięcia prawdopodobnie największego numeru w historii światowej sceny muzyki pop. To właśnie Frank Farian odpowiedzialny był za Milli Vanilli, projekt którego członkowie – jak się potem okazało – nie śpiewali w ogóle w swoich utworach. Cała mistyfikacja wyszła na jaw po tym, jak debiutancki album duetu sprzedał się w 30 milionach egzemplarzy, zaś sam projekt otrzymał nagrodę Grammy (którą notabene później mu odebrano).
foto: Milli Segieth/dpa