Utwór włoskiego projektu italo-disco Kano z 1980 roku to motyw, który przewijał się już w kilku innych produkcjach nowszej ery. Teraz na tapet zabrał go Purple Disco Machine, który wspólnie z Lorenzem Rhode, dał “It’s a War” nowe życie.
Projekt Kano pojawił się na muzycznej scenie na samym początku lat 80-tych. Już pierwszy album, pt. “Kano”, osiągnął spory sukces, a dla wielu był prawdziwym początkiem italo disco (sam termin powstał w 1983 roku). Jednym z największych hitów z debiutanckiego krążka trio (tworzonego przez: gitarzystę Luciano Ninzattiego, keyboardzistę Stefano Pulgę i producenta Matteo Bonsanto) był otwierający album kawałek “It’s a War”.
Jak określić, czy dany utwór był ważny dla swojej (i nie tylko) epoki? Oczywiście po ilości produkcji, w których został zsamplowany. A “It’s a War” może pochwalić się niemałą ilością takich numerów. Elementy z oryginału wykorzystali w swoich pracach m.in.: The Chemical Brothers (“Das Spiegel”), Junior Jack (“Rocktron”) czy Olav Basoski (“Disgusted”).
Piontek też się za to zabiera
Tino Piontek, niemiecki producent ukrywający się pod aliasem Purple Disco Machine, kilka lat temu wdarł się szturmem do mainstreamu (choć muzyką zajmuje się już od prawie dwóch dekad). Jego zeszłoroczny album “Exotica” to prawdziwa fabryka hitów, z “Hypnotized”, “Dopamine” i “Fireworks” na czele. To numery, które pokochały miliony słuchaczy na całym świecie. Tino sukcesywnie remiksował też m.in. “Praise You” Fatboy Slima, “At Night” Shakedown, a nawet “Rain On Me” Lady Gagi i Ariany Grande. Na tegorocznym Tomorrowland wystąpił na głównej scenie (podczas drugiego weekendu).
Swoją miłość do brzmień disco lat 80-tych Niemiec udowadnia w najnowszym remiksie “It’s a War”, stworzonym wspólnie ze swoim rodakiem, Lorenzem Rhode (panowie pracowali ze sobą wielokrotnie przy utworach, a także m.in. remiksie “Groovejet” Spillera i Sophie Ellis-Bextor).
Najlepszym określeniem dla nowej wersji utworu Kano jest odświeżenie. Tino i Lorenz tworzą kolejny hołd dla lat 80-tych, pozostawiając sporo elementów z oryginału we wręcz nienaruszonym stanie, delikatnie podbijając jego tło. Można to kochać, można nienawidzić, ale jedno jest pewne – czuć tutaj sporo szacunku dla twórców pierwowzoru.
Purple Disco Machine to alias, który przedłużył żywot i świeżość motywów z lat 80-tych. Coś, co wydawało się przejadać (a może nadal tak jest), nadal jest na topie. Cóż, przy wykonaniu tak jakościowej pracy, jak Tino, kompletnie nas to nie dziwi. Niech wiecznie żyją 80’sy!