Rankingi DJskie dla opornych. O co chodzi z DJ Mag Top 100 DJs czy Polish DJs Chart? (felieton)

Patryk Wojtanowicz w swoim felietonie wyjaśnia – bo wciąż niektórzy są oporni na wiedzę – o co chodzi w rankingach DJskich.

festivaland

Kolejny rok i kolejna zbiorowa sraczka. W zasadzie tego, że internetowy komentariat nie będzie kumać, o co chodzi w wynikach DJ Mag Top 100 DJs czy Polish DJs Chart, można było się spodziewać. Mimo tej wiedzy i przekonania, co roku najzwyczajniej w świecie łapię się za głowę, widząc to, co pojawia się w komentarzach pod postami na naszym portalu czy u kolegów z konkurencji. W skrócie – wśród polskiego klubowego community nie brakuje osób, które są pierwsze do wydawania osądów czy nierzadko bezpodstawnych oskarżeń, a jednocześnie ostatnie do zapoznania się z tym, o co w ogóle chodzi. Aby mieć ten temat (mam nadzieję) raz na zawsze z głowy, powstaje właśnie ten tekst.

Raz na zawsze – najpopularniejszy, nie najlepszy

Najbardziej podstawową sprawą jest tutaj to, kto jest wybierany w tego typu rankingach. I nie – nie chodzi o uhonorowanie najlepszego DJa czy producenta na świecie. Tego typu osąd jest wręcz niemożliwy. Na całokształt postaci sceny elektronicznej składa się masa różnych czynników, których nie da się pogrupować czy nadać im odpowiednich wag, na których podstawie możnaby ich ocenić, aby było to rzetelne. Czym więc są takie inicjatywy? Ano niczym innym, jak plebiscytami popularności. Tutaj należy jednak dodać, że aspekt wybierania “najlepszego artysty” cały czas jest tutaj obecny – z tym, że w ujęciu indywidualnym. Każdy głosujący wybiera wszak najlepszych, ale W SWOJEJ WŁASNEJ OPINII. Zbiór ankiet od głosujących nie daje wyniku w postaci wskazania najlepszego artysty – bo to, jak już wspomniałem wyżej, jest niewykonalne. W zamian otrzymujemy odpowiedź na pytanie, który twórca cieszy się największą sympatią fanów i słuchaczy. Tylko tyle i aż tyle.

festivaland

Tak oczywiście wygląda to w idealnym świecie. Niestety, od lat słyszy się o procederach, które mają mieć miejsce wokół DJ Mag Top 100 DJs. Mamy tu działania wszelakie – od tych najbardziej widocznych (czyli umieszczanie banerów artystów biorących udział w plebiscycie na stronie z formularzem głosowania) po te, które przejawiają się w plotkach i domysłach (kupowanie konkretnych pozycji w rankingu). Do tych drugich się nie odniosę, bo nie wiem, jak jest dokładnie – ale do tych pierwszych już jak najbardziej. Sami mogliśmy to widzieć, wchodząc na stronę dotyczącą głosowania w rankingu DJ Maga. Aby tego typu reklamy mogły się tam znaleźć, musiał się znaleźć kupiec (czyli management artysty) i sprzedawca (czyli organizator rankingu, którego te reklamy dotyczą). Nie muszę chyba dodawać, że jest to jawny konflikt interesów, mogący wpływać na werdykty osób głosujących. To tak, jakby w dniu wyborów prezydenckich w lokalu wyborczym – tuż nad stanowiskiem, na którym można oddać głos – wisiały banery kandydata, który tejże komisji za tę możliwość zapłacił. Śmierdzi to, co nie?

pdc

Od razu dodam, iż w przypadku Polish DJs Chart ani jedne, ani drugie procedery miejsca nie mają i mieć nie będą. Sami, jako organizatorzy tego plebiscytu, dostrzegamy błędy brytyjskich kolegów (zresztą, sami je wytykamy!), więc tym bardziej nie chcemy ich powielać.

Tak łatwo być pępkiem świata…

Czego jeszcze nie kumają niektóre osoby komentujące w internecie tego typu rankingi? Na przykład tego, że świat muzyki nie kończy się na czubku ich własnego nosa czy – jak w tym przypadku – na kilku ulubionych DJach/producentach. Niejednokrotnie już widziałem komentarze osób zarzucających nieuczciwość bądź nieprzydatność danego rankingu, która miałaby się objawiać tym, że ich ulubiony artysta jest nie na tym miejscu, na którym ich zdaniem być powinien. Cóż, w internecie bardzo łatwo poczuć się pępkiem świata. Już w “Dniu świra” wyśmiewano tego typu zacietrzewienie i klapki na oczach. Wiadomo – moja racja jest najmojsza.

Żeby nie było – swoje opinie warto mieć, wszak lepiej myśleć samodzielnie i na podstawie własnej rozkminy i trzeźwej analizy tego, co nas otacza, określać swoje poglądy. Warto też dyskutować wokół tych opinii. No ale właśnie – dyskutować, a nie rzucać błotem, bo zawsze coś się przyklei. Łatwiej przecież napisać cokolwiek ślina na język przyniesie (bo nie trzeba za wiele myśleć), co przyniesie poklask w internecie (bo to podbudowuje ego), jednocześnie psując debatę publiczną (bo kto by się kulturą przejmował). W temacie Polish DJs Chart zdarzają się sensowne i merytoryczne argumenty zarówno za jak i przeciw – ale to wszystko ginie w masie szlamu, w którym babranie się jest ostatnio coraz popularniejszą rozrywką.

To wyście!

Przede wszystkim jednak w tego typu rankingach problemem nie jest – wbrew temu, co możemy często przeczytać w sieci – samo ich istnienie. Wyników nie wymyślają organizatorzy (przynajmniej w wypadku PDC, za DJ Maga nie ręczę), a wpływ na ich układ mają głosujący. Tym bardziej więc bawią mnie płacze internetowego komentariatu, który nierzadko narzeka na wyniki, jednocześnie samemu nie biorąc sprawy w swoje ręce i nie oddając głosu. Ich zdaniem tego typu inicjatywy nie mają sensu, co bierze się z niezadowalających ich wyników. Te z kolei bierze się z braku udziału takich osób w procesie oddawania głosów, co z kolei powoduje, że wyniki odbiegają od ich wyobrażeń. To zaś prowadzi ich do zdania, że takowy ranking nie ma sensu. Kółko się zamyka.

Jak mawiał klasyk, chcącemu nie dzieje się krzywda. I to w tym wypadku brzmi wyjątkowo dobitnie.

festivaland

pdc

festivaland

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?