RÜFÜS DU SOL potwierdzają wysoką formę. Recenzujemy najdłuższy w ich karierze album pt. “Surrender”

Recenzja czwartego już albumu australijskiego trio RÜFÜS DU SOL, które ponownie urzeka melodyjną odmianą muzyki house.

silesia beats

Australijskie trio RÜFÜS DU SOL to zasłużona i solidna marka, która już od dekady zachwyca swoim unikalnym połączeniem house’u z indietronicą. Zespół ma już na koncie trzy albumy, z których każdy cieszył się uznaniem wśród fanów EDMu i nie tylko. Największy sukces odniósł wydany w 2016 roku “Bloom”, na którym znalazło się między innymi legendarne “Innerbloom”. Z kolei całkiem niedawno – bo 21 października – zostało wydane czwarte dzieło, zatytułowane “Surrender”. Jest to materiał trwający prawie godzinę – co czyni go najdłuższym w ich dotychczasowej dyskografii.

Od początku można się rozpłynąć

Choć zespół na początku swojej kariery romansował z brzmieniami w stylu tropical house, to w ostatnich latach coraz bardziej podążał w stronę progresywnych klimatów. “Surrender” jest pod tym względem kontynuacją poprzedniego albumu “Solace”. Znajdziemy tu w większości melodyjną odmianą house’u, od początku wprowadzając słuchacza w melancholijny nastrój. Nie jest to zaskoczeniem, bo album rozpoczyna się znanym już singlem “Next To Me”. Kolejne dwa utwory sprawiają, że można rozpłynąć się już na dobre.

silesia beats

W następnych kawałkach trio nieco urozmaica swój styl. “I Don’t Wanna Leave” to bardziej alternatywny kawałek z perkusją inspirowaną Future Garage. “Alive” z kolei zamienia jednostajny house’owy bit na breakbeat, trzymając się wcąż jednak melodyjnych, atmosferycznych brzmień. Znajdziemy również krótką repryzę, która zdaje się przedzielać album na dwie części.

Druga połowa jeszcze lepsza

Druga część płyty rozpoczyna się od mocniejszego uderzenia, jakim jest energiczne, tech-house’owe “On My Knees”, będące ostatnim singlem zapowiadającym album. Następnie mamy z kolei do czynienia z fantastyczną zmianą klimatu w utworze “Wildfire”. Nie zawiera on bitu, a zamiast tego w świetny sposób buduje napięcie, sprawiając wrażenie podkładu do dobrego filmowego dramatu.

ultra

Póżniej wracamy jednak do progresywnych brzmień w tytułowym utworze “Surrender”, na którym pojawia się również jedyny gość na albumie – wokalista muzyki soul, Curtis Harding. “Devotion” to kolejne arcydzieło, w będących obecnie na fali melodyjnych, house’owych klimatach. Na koniec klasycznie znajdziemy najdłuższy utwór w repertuarze, w tym wypadku 7-minutowe “Always”. Tak jak każdy ich poprzedni album, trio kończy pięknym, progresywnym “pływakiem” z poruszającym wokalem. Utwór jest dokładnie tym, co urzekło w Rufus Du Sol miliony fanów na całym świecie.

Podsumowanie

Panowie zrobili to ponownie. Moim zdaniem “Surrender” to kolejny album, który podbije i poruszy serca wielu fanów. Szczególnie mocna jest końcówka – ostatnie kilka kawałków to same arcydzieła. Pełen album znajdziecie poniżej do odsłuchu w serwisie Spotify.

Ocena: 8/10

kalendarz

kalendarz

Total
17
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?