Pewna historia polskiego internetu dobiega końca. Z dniem 27 lipca 2021 roku działalność kończy NK.pl, portal który wprowadził w naszym kraju społecznościówki pod strzechy. 15 lat temu (bo to właśnie w 2006 roku powstała ta strona, jeszcze jako Nasza Klasa) świat wyglądał zupełnie inaczej. O Facebook’u mało kto słyszał, tak samo jak o smartfonach. Muzyki słuchało się z płyt kompaktowych, a ci bardziej na bieżąco z technologią zaczęli używać plików cyfrowych na odtwarzaczach MP3. Ogólnie rzecz biorąc – świat wtedy wyglądał inaczej.
Odmiennie było również w muzyce elektronicznej. Gdzieś mniej więcej w tym czasie w klubach wymierała wypychana “zakazami białych rękawiczek i gwizdków” pierwsza fala vixy (tej słusznej, a nie tych popłuczyn z ostatnich lat), a najbardziej znanymi postaciami sceny klubowej zaczynały stawać się takie aliasy, jak C-BooL, Max Farenthide czy świętej pamięci już MBrother. A radio? Ano tam było zdecydowanie więcej klubowego grania niż teraz – ale to już temat na inny wywód.
W każdym razie krajobraz muzyki elektronicznej z roku 2006 wybitnie się różnił od tego, jaki mamy teraz. Niech na Waszą wyobraźnię zadziała fakt, iż wówczas taki Martin Garrix miał zaledwie… 10 lat.
W każdym razie – na tej fali nostalgii postanowiliśmy, że warto powrócić do tamtych czasów i przypomnieć sobie, do czego tańczyło się w 2006 roku. Co istotne – nie jest to zestawienie wyłącznie utworów wydanych 15 lat temu. Niektóre z nich miały swoją premierę wcześniej, ale sami wiecie, jak wtedy było z docieraniem świeżynek do zdecydowanie biedniejszej niż teraz Polski…
Kolejność kawałków jest nieprzypadkowa – zaczynamy bowiem od zachodniego grania, postrzeganego niejednokrotnie jako “klasyki EDMu”, aby bliżej końca przejść do bardziej swojskich klimatów. Nie będziemy schodzić jednak w zupełny shitpost – po prostu końcówka tego opracowania będzie obejmować numery, które obecni dwudziestoparolatkowie mogą kojarzyć chociażby z dyskotek szkolnych.
No, to nie przedłużając – wehikuł czasu rusza!
Fedde le Grand – Put Your Hands Up For Detroit
To był pierwszy duży przebój Holendra. Te 15 lat temu panowie z duetu Melo.Kids z pewnością nie sądzili, że wydadzą z nim aż dwa tracki. Cóż, życie pisze różne scenariusze…
Bob Sinclar – Love Generation
Charakterystyczny klip z młodym chłopakiem jeżdżącym na rowerze doskonale pasuje do letniego, wręcz sielankowego klimatu największego przeboju francuskiego producenta. Miło się do tego numeru wraca po dziś dzień!
Supermode – Tell Me Why
Steve Angello i Axwell jeszcze przed Swedish House Mafią. Naprawdę dobrze wykorzystany motyw z poruszającego notabene tematykę homoseksualizmu i nietolerancji utworu “Smalltown Boy” od Bronski Beat wpasował się w ówczesne brzmienie house’u. Swoją drogą – takich numerów naprawdę obecnie brakuje!
Madonna – Sorry
Czyli królowej popu próba wejścia na scenę radiowej elektroniki. Wyszło to nienajgorzej, choć naszym faworytem jest jednak “Hung Up”.
Meck & Leo Sayer – Thunder In My Heart
To kategoria utworów bardziej granych w radiu niż w klubach. Ogólnie rzecz biorąc wtedy mieliśmy boom na house’owe covery starszych utworów. Ten track udowadnia, że dzisiejsza emanacja tej samej chęci przerabiania starych tracków to jest nic w porównaniu do tej sprzed półtorej dekady.
Beatfreakz – Somebody’s Watching Me (Hi_Tack Remix)
Alias Hi_Tack wysmażył w 2006 roku dwa naprawdę nośne bangery. I, co ciekawe, obydwa znajdują się w tym artykule. Pierwszy z nich to osadzony w klimatach electro remix kojarzonego z halloweenowymi klimatami klasyka, który cały czas zdaje egzamin.
Roger Sanchez – Lost
A tutaj coś dla koneserów. Delikatny, nieco bardziej soulfulowy house, choć nadal mający nieco pazura. To dopiero były fajne czasy, skoro Eska i RMF MAXXX, obecnie tłukące slap house na przemian z hitami TikToka, miały jaja grać takie tracki…
Filterfunk – S.O.S. (Message In A Bottle)
Mody na przerabianie klasyków ciąg dalszy. Naprawde interesujące przypomnienie wówczas młodej publice jednego z klasyków zespołu The Police.
David Guetta – Love Don’t Let Me Go
To właśnie wtedy i to między innymi tym trackiem David Guetta rozpoczął swój marsz na szczyt świata muzyki elektronicznej. Pamiętacie jeszcze reklamę, w której ten numer został wykorzystany?
Hi_Tack – Say Say Say
Wcześniej był remix utworu Beatfreakz, a tutaj mamy refresh jednego z numerów samego Michaela Jacksona. Swoją drogą – wiecie, że za Hi_Tack stoi duet Klubbheads, mający na swoim koncie jeszcze kilkadziesiąt (nie, nie pomyliliśmy się) innych aliasów? W każdym razie, postaci o nazwiskach Koen Groeneveld i Addy van der Zwan kiedyś jeszcze weźmiemy na naszych łamach na tapet…
Booty Luv – Boogie 2 Nite (Seamus Haji Big Love Remix)
Kolejny znakomity house’owy klasyk, którego nie bały grać się stacje radiowe. I chyba wybaczycie nam to, że się powtórzymy mówiąc, że numer ten w dalszym ciągu daje radę?
Justice & Simian – We Are Your Friends
Najambitniejsza propozycja w tym artykule. Formacja Justice działa nadal i ma się całkiem dobrze, a wielu z Was poznało ją właśnie za sprawą tego kawałka.
Joey Negro – Make A Move On Me
Środkowe lata pierwszej dekady XXI wieku były czasem renesansu dynamicznego, plażowego house Music. Im więcej słuchaliśmy przy okazji przygotowania tego tekstu takich tracków, tym bardziej zaczynało nam brakować takiego sznytu w obecnych produkcjach. I podobnie jest także z tym numerem.
Pakito – Living On Video
Ten pan, mimo iż był klasycznym przykładem gościa od jednego brzmienia, na którym udało mu się wylansować 2-3 hity, to jednak jest wart odnotowania. Do “Living On Video”, a potem chociażby do “Moving On Stereo” wywijano kilkanaście lat temu w wielu polskich klubach. Zazdrościmy starszemu pokoleniu!
The Drill – The Drill
Motyw ten powrócił w 2020 roku w nowej, szybszej wersji od Quintino, którą notabene kilka dni temu w Podczelu grał Sikdope. Znaczy to, że stworzony w 2004 roku sound nadal daje radę. Brawo, panie Matt!
Blank & Jones – Catch
15 lat temu triumfy święcił trance. To właśnie wówczas tworzyło się swoiste kompendium klasyków, które z rozrzewnieniem wspominają fani Sunrise Festival. Jednym z takich numerów – choć niewątpliwie bardziej komercyjnym – było “Catch” od Blank & Jones. Nierzadko w radiach można było usłyszeć oryginał od formacji Kosheen, ale umówmy się – wszyscy dobrze wiemy, która wersja jest tą jedyną słuszną…
Kalwi & Remi – Explosion
I dojeżdżamy do zapowiadanego na początku szkolnodyskotekowego vibe’u, który zarazem puka do drzwi z napisem “guilty pleasure”. Sami wiecie, Kalwi dzwoni 😉
Basshunter – Boten Anna
Two hits wonder made in Sweden. Oprócz “Boten Anna” furorę robiła jeszcze “Dota”. Później przyszły zalatujące paździerzem wersje po angielsku (zobaczcie sobie teledyski do nich nakręcone, coś strasznego!), a potem… cicho się o tym panu zrobiło. Nie jest jednak tak, że Basshunter został zapomniany – o nie!
Dobra, edit mały – ten klip też jest dość osobliwy. Zresztą, taką przypadłość posiada wiele tanecznych bangerów sprzed lat parunastu. Sami wiecie – półnaga pani wyginająca się na tle tandetnej wizualki wtedy wystarczyły…
Wet Fingers – Hi-Fi Superstar
DJ Adamus i Mafia Mike mieli swego czasu (i, jak udowodnili niedawno, nadal mają) nielichy dryg do przerabiania polskich klasyków. Koronnym przykładem był banger oparty na numerze formacji Wanda i Banda. Młodsi czytelnicy mogą z kolei motyw “Hi-Fi” kojarzyć z jednego z ostatnich albumów duetu PRO8L3M.
MBrother – Trebles
Niestety świętej pamięci już Mikołaj Jaskółka wjechał tym trackiem na scenę klubową niczym na peron jak towar na rejon. Numer ten był niejako wskazówką dla części DJów i producentów odnośnie tego, co będzie w kolejnych latach dobrze się sprzedawać w klubach.
Sylver – Lay All Your Love On Me
Do trance’u rodem z krajów Beneluksu mamy szczególną słabość, i ten aspekt muzyki tanecznej również jeszcze kiedyś wrócimy. W każdym razie – podkręcona wersja klasyka od zespołu ABBA wciąż raz na jakiś czas wybrzmi w radiu, co z pewnością wywoływać może miłe wspomnienia u tych, to imprezy sprzed lat parunastu pamiętają.
Cascada – Everytime We Touch
Ten numer był niemałym hitem nawet w dość zamkniętych wtenczas na dance’owe bity Stanach Zjednoczonych. W naszej części świata również był to potężny banger – i to tak potężny, że kilka lat temu wrócił do niego w swoim remiksie Hardwell.
C-BooL – Would You Feel
A na koniec Grzegorz Cebula, który w dużej mierze tym trackiem zagwarantował sobie uwagę całej klubowej Polski. Ci, którzy śledzą rodzimą scenę dobrze wiedzą jednak, że nie był to one hit wonder – a obecne radiowe sukcesy śląskiego producenta dobitnie na to wskazują.