Naprawdę było się czego bać? Recenzujemy debiutancki album Swedish House Mafia “Paradise Again”

Ukazał się długo wyczekiwany album trio Swedish House Mafia. Jeszcze przed premierą oceniamy trwające ponad godzinę “Paradise Again”.

silesia beats

Po miesiącach oczekiwań, w końcu ukazał się pełny album Swedish House Mafii. To, co może niektórych zdziwić, to fakt iż jest to ich pełnometrażowy debiut wydawniczy – wszakże kultowe Until One i Until Now były “jedynie” kompilacjami. Wydane po powrocie single były utrzymane w różnych klimatach i budziły mieszane odczucia, ale jednocześnie wzbudzały dużą ciekawość co do końcowego efektu. Przyszedł czas na ocenę punktu kulminacyjnego powrotu legendarnego trio, którym jest trwające ponad godzinę “Paradise Again”.

Ważne jak zaczynasz

Album rozpoczyna się od niezłego klubowego uderzenia. “Time” to house’owy numer z mocnym basem i chwytliwą wstawką wokalną od piosenkarki Mapei. W podobnym, ale nawet nieco bardziej klasycznym klimacie utrzymane jest “Heaven Takes You Home“. Ton zmieniony jest w minutowej interludzie “Jacob’s Note“, gdzie usłyszymy brzmienia romantycznej muzyki klasycznej, przypominającej wręcz twórczość… Fryderyka Chopina. Dzieło Jacoba Muhlrada (który odpowiedzialny był również za symfoniczną wersję “One”) dość niespodziewanie pojawia się na albumie, ale płynnie buduje przejście do głównego singla – “Moth to a Flame” z The Weeknd.

silesia beats

Po melodyjnym początku “Paradise Again” przechodzi do mroczniejszych klimatów. “Mafia” to wolniejszy, industrialny kawałek przypominający twórczość dawnego Gesaffelsteina. Choć nieco brakuje mu momentu kulminacyjnego, to jest z pewnością ciekawą zmianą, wprowadzającą w nastrój do długo wyczekiwanego “Frankenstein“. Trapowy track z samym A$AP Rocky’m na czele kontynuuje bowiem zupełną zmianę brzmienia w stosunku do reszty albumu. Jeśli jednak nie jest się zamkniętym na hip-hop, można z pewnością docenić mocny bit i flow uznanego rapera. Artyści wracają do house’owych brzmień w “Don’t Go Mad”. W kawałku tym zdecydowanie słychać styl szwedów z lat dwutysięcznych, przede wszystkim made by Axwell. Następny plik to kolejny przerywnik – tytułowy track albumu to ambient, ponownie mający za zadanie wprowadzenie do jednego z singli, w tym wypadku “Lifetime“.

Mieszanka styli

Calling On” to coś dla fanów spokojnej odmiany progressive house’u. Może być to jednym z lepszych kawałków albumu. Wokalny sampel dobrze dopełnia budującą napięcie melancholijną melodię. W jeszcze głębsze klimaty wchodzi następujące “Home“. Jest to wszakże deep house pełną gębą, wyraźnie obniżający poziom energii albumu. Przychodzi po nim czas na dwa wydane wcześniej single, budzące bardziej mieszane uczucia – inaugurujące powrót “It Gets Better” oraz tech-house’owe “Redlight” z wokalem Stinga.

ultra

Następne w kolejceCan U Feel It” może być tym najczęściej granym przez DJów kawałkiem z albumu. Jest to bowiem klubowy killer z rave’owym synthem i energiczną wstawką wokalną. Dobrą formę końcówki kontynuuje “19.30″ – krótki, ale solidny kawał electro house’u. “Another Minute” to również dobry track z świetnym gościnnym wokalem. Chociaż tutaj ma się wrażenie, że za chwilę otrzymamy energiczny drop, który… zwyczajnie nie nadchodzi. Może być to świetny materiał do remiksów. Po godzinie słuchania materiał zamyka “For You”, będące kinematycznym, alternatywnym house’m przypominającym twórczość chociażby grupy Rufus Du Sol.

A tak się baliśmy…

Tak jak spora część powrotu Swedish House Mafii była krytykowana za niedomiar przygotowania i włożonej pracy, to nie można tego powiedzieć o “Paradise Again“. Mamy bowiem do czynienia z solidnie dopracowanym, ponad godzinnym materiałem, uporządkowanym w pewną historię, a nie zwykłą playlistę – co w EDMowych albumach jest dosyć częstą zmorą. Jest tu sporo jakościowych numerów utrzymanych w różnych klimatach. Dla siebie powinien coś znaleźć praktycznie każdy… no, oprócz tych którzy oczekiwali numerów typu “One” czy “Don’t You Worry Child“. I choć wiemy, że artyści odrzucili myśl powrotu do stylu, z którego zasłynęli, to trzeba przyznać, że chociaż jeden taki kawałek pod koniec chyba by się przydał. Co więcej, jak różnorodność repertuaru głównie ekscytuje i budzi podziw, to z drugiej strony momentami ujmuje klimatowi całości. Generalnie jednak, “Paradise Again” jest jak najbardziej pozytywnym wydaniem, będącym już teraz jednym z najbardziej wyróżniających się tegorocznych albumów i obowiązkową pozycją dla każdego fana muzyki elektronicznej.

Nasza ocena – 8/10

kalendarz

kalendarz

Total
4
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?