Czy trance ma sens? Odpowiedź przynosi nowa, bezkompromisowa EPka od The Digital Blonde

Nowa EPka doświadczonego brytyjskiego producenta chyba przynosi odpowiedź na pytanie postawione w tytule artykułu.

holy techno

„Hej prorocy moi z gniewnych lat, obrastacie w tłuszcz” – śpiewał Grzegorz Markowski w jednym z największych hitów Perfectu. Podobne słowa moglibyśmy skierować do co najmniej kilku trance’owych guru, lecz Ricky Smith zdecydowanie nie jest jednym z nich.


W jakiej formie znajduje się trance w 2025 roku? Na pewno lepszej niż kilka lat temu. Choć na pewno nie takiej, jak na przełomie wieków. Wówczas do elektronicznego mainstreamu należeli tacy twórcy, jak: Paul Oakenfold, BT czy Above & Beyond. Ci ostatni notabene remiksowali wówczas największe gwiazdy popu, takie jak Madonna, Britney Spears czy Jennifer Lopez. W dzisiejszych czasach nie do pomyślenia.

holy techno

Czas ludzi zmienia

Sukces „Miracle” Calvina Harrisa z Ellie Goulding z 2023 roku w dużej mierze przyczynił się do powrotu brzmień retro trance (choć w formie bardziej masowej) do łask wielkich wytwórni. I ta, zapowiadająca się na raczej krótką modę stylistyka, po dwóch latach nadal nie chce przygasać. W tym roku pan Harris uraczył nas „Blessings”, wcale nieinspirowanym „Offshore” Chicane’a, o co ten drugi miał to obecnie sławniejszego kolegi po fachu niemałe (i słuszne, choć w redakcji zdania są podzielone) pretensje.

Po innej stronie mamy twórców młodszego pokolenia – typu KI/KI, HAAi, a nawet Fred again… (choć zwłaszcza jego wachlarz brzmieniowy jest o wiele, wiele szerszy). Te ksywy łączą (stricte lub przynajmniej a’la) trance’owe rytmy z nowymi, elektronicznymi dźwiękami. Podobne działania Portera Robinsona pod aliasem Virtual Self z 2017 roku, choć osiągnęły sukces, to nie przyczyniły się wtedy do renesansu trance na szerszą skalę.

Co dzieje się z największymi gwiazdami lutożsamianymi od lat z muzyką trance? Armin van Buuren od około dekady próbuje zachwycić wszystkich, przez co – przynajmniej moim zdaniem -nie zachwyca już praktycznie nikogo. Markus Schulz po wejściu w związek z Adiną Butar, poszedł w kiczowatą popelinę, a o jakość jego Coldharbour dbają (chyba jedynie) Daxson lub Robert Nickson. Paul van Dyk na najnowszym albumie przede wszystkim skupił się na mariażu z melodic techno, mocno zaniżając swój poziom. Paul Oakenfold… tutaj szczególnie szkoda gadać, bo słysząc niektóre jego poczynania aż nie chce się wierzyć, że gość z takim dorobkiem, tworzy tak dziwne produkcje, jak choćby ostatnio wydany cover „Bang Bang”.

Oczywiście są twórcy z wieloletnim stażem na scenie, którzy pozostali bardziej wierni swoim przekonaniom. Do tego grona należą chociażby Solarstone, John O’Callaghan czy wspomniany Chicane (który, mimo dobrych chilloutowych albumów, też zalicza wpadki, np. pozwalając Benowi Nicky’emu i Arty’emu stworzyć nową wersję „Don’t Give Up”, ale ze zmienionym tekstem oraz wokalem, pt. „Oxygen”). I fakt, wyżej wymienieni nie mają takiej sławy, a jednocześnie presji, jak artyści z poprzedniego akapitu, ale ich konsekwencja jest i tak warta pochwał.

Bezkompromisowy trance

Do tej grupy możemy też zaliczyć The Digital Blonde, czyli Ricky’ego Smitha, 53-letniego brytyjskiego producenta i DJ’a, z prawie 40-letnim doświadczeniem w środowisku (debiut zaliczył w wieku 15 lat). Koniec lat 90-tych i początek 00-wych dał mu głośne supporty od Tiësto i Armina van Buurena (utworów „Electra” oraz „Legato”). Bez większych przerw w karierze, wydaje dość regularnie. Charakterystyczną dla jego kompozycji jest ponadprzeciętna długość: od minimum 10 do nawet 18 minut.

Po wydaniu trzech albumów z serii „Neon” (kolejno: w 2018, 2019 i 2021 roku), Ricky powraca do zaprzyjaźnionej wytwórni JOOF Recordings Johna 00 Fleminga (z którym Smith współtworzył w przeszłości projekt 00.db). Nakładem tego labelu ukazała się EP-ka, która początkowo była zapowiadana jako kolejny studyjny krążek. Ostatecznie „Apex” ma składać się z trzech osobno wydanych części.

holy techno

Pierwsza zawiera cztery utwory: „Amazium”, „Electric Stars”, „G-Wave” i „Uvb-76”. Każdy z nich to minimum 10 minut trance’owej (często też z elementami progressive i psy-trance) podróży, w których melodie mają bardzo ważne znaczenie. W najdłuższym utworze („Electric Stars”) można narzekać na dość długie outro, ale taka już jego decyzja artystyczna – albo go takiego kochacie, albo przerzucacie się do kolejnego utworu.




Trance jak najbardziej ma sens – ze starymi wyjadaczami jak właśnie Ricky, Solarstone czy Activa, a także świeżą krwią (jak choćby Enigma State, Coredata lub – z rodzimego podwórka – Jake Crooker i 0Gravity) jeszcze przez wiele lat nie zabraknie nam pozytywnych emocji płynących z tego gatunku. Może i nie będzie to muzyka ze szczytów list przebojów, ale czy zawsze musimy takiej słuchać?

holy techno

holy techno

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?