Pozwólcie, że nie będę przypominać tych wszystkich tekstów o tym, jaki to 2021 rok był trudny i dziwny. O tym wszak wiemy już chyba wszyscy. W każdym razie może podejdę do tematu od strony muzyki – a tutaj robi się już zupełnie dziwnie. Ostatnie 12 miesięcy jawią mi się bowiem jako bardzo bezpieczne pod względem stylu wydawanych utworów. Znane z pierwszego roku pandemii (i po części także sezonu 2019) tendencje pozostały niewzruszone. Tym samym techno i melodic house rosły w siłę, podobnie jak future rave czy slapowe rzeczy pod platformy streamingowe pokroju Spotify. Słowem – rewolucyjny to ten rok z całą pewnością nie był.
Nie zmienia to jednak faktu, że w tym roku było czego posłuchać – dlatego też wraz z Julką Oziemczuk (redakcyjną graficzką) uznaliśmy, że podzielimy się naszymi ulubionymi sztosami z ostatnich 12 miesięcy. Jej typy znajdziecie pod tym linkiem, natomiast moje – poniżej.
W tym zestawieniu nie zawrę utworów pozaEDMowych. Niemniej lubiłem posłuchać innych niż taneczna elektronika rzeczy, a na mojej shortliście tego typu rzeczy znajdują się następujące rzeczy:
- Alberto “Dwutakt” [odsłuch]
- Ekipa feat. Jacuś “Zygzak” [odsłuch]
- Gedz & Taco Hemingway “Yin Yang (P.A.F.F. Remix)” [odsłuch]
- The Weeknd “Save Your Tears” [odsłuch]
- Magiera feat. Kukon & Malik Montana “Polityka” [odsłuch]
Przechodząc do sedna – u mnie rok 2021 stał pod znakiem wielu radiowych utworów, czego paradoksalnie tutaj nie widać. Nie powinno to jednak nikogo trochę bardziej mnie znającego specjalnie dziwić – wszak, prowadząc audycję z nową muzyką w jednej z krakowskich rozgłośni studenckich muszę być na czasie. Jednakże – jeśli już coś zapętlałem bądź słuchałem często sam z siebie, to był to już EDM. A jaki? Przekonajcie się sami, sprawdzając moje typy!
Above & Beyond – Thing Called Love (Oliver Heldens Remix)
Oli udowodnił w ostatnich latach, że mało który nurt muzyczny jest mu straszny. Teraz jego charakterystyczny styl został sparowany z… muzyką trance. I nawet w takim połączeniu sound Heldensa brzmiał naprawdę dobrze.
London Grammar – Lose Your Head (CamelPhat Remix)
Oryginalna wersja utworu – choć przyjemna – potrzebowała więcej pazura. Wówczas przyszli panowie z duetu CamelPhat i… zrobili, co do nich należało. Nie jest to co prawda bardzo skoczna produkcja – bardziej określiłbym ją jako “do popląsania” – ale emocji i klimatu odmówić jej nie można.
Alesso & Armin van Buuren – Leave A Little Love
Tak naprawdę w tym collabie zawiedzeni mogli być fani obydwóch artystów. Tego pierwszego, bo to nie progressive, i tego drugiego też, no bo to nie trance. Połączenie szwedzko-holenderskich sił wyszło jednak całkiem kusząco. Moim ulubionym momentem jest zdecydowanie zmiana tonacji w ostatnim refrenie – takie rzeczy już rzadko można usłyszeć w muzyce popularnej!
ARTBAT – Flame
Byłem dość zdziwiony, kiedy przed występem na juwenaliach w Krakowie Skytech uznał, że zagra ten track. Tym większe moje zaskoczenie było, gdy zobaczyłem na własne oczy, jak ludzie w głównej mierze przybyli na koncerty raperów, wczuwają się właśnie w ten konkretny track. Nie ukrywam, było to przyjemne uczucie – szczególnie że ten naprawdę miły w odbiorze singiel do łatwo przyswajalnych nie należy.
Sub Zero Project – HALO
Holenderski duet ma za sobą naprawdę udany 2021 rok. I patrząc na ich utwory – na czele właśnie z “HALO” – wcale mnie to nie dziwi. Dlatego tym bardziej ubolewam nad tym, że nie było mi dane zobaczyć ich w akcji podczas listopadowego występu w Toruniu. Ale kto wie – może któryś z promotorów ściągnie ich w tym roku…
Topmodelz – Your Love (Atmozfears & Sound Rush Remix)
Podobała mi się już handsupowa interpretacja klasyka od The Outfield, ale zdecydowanie innym poziomem jest wykorzystanie typowej dla tego gatunku konstrukcji melodii… w hardstyle’u. Zrobiło to na mnie naprawdę solidne wrażenie, i bez dwóch zdań sprawiło to, że świeża wersja “Your Love” stała się jednym z ulubienych moich hardowych wałków ostatniego roku.
KSHMR feat. Karra – The World We Left Behind
Czy “Harmonica Andromeda” to – jak deklarował Niles – “jeden z najlepszych elektronicznych albumów wszechczasów”? Śmiem wątpić. Jednakże co do wysokiego poziomu pierwszego singla promującego to wydawnictwo wątpliwości nie mam. Naprawdę dobra propozycja, uderzająca w modne ostatnio klimaty retro.
David Guetta & MORTEN – Dreams
Nierzadko uważam, że future rave to się skończył, zanim się de facto zaczął. I w tym momencie na planszę wchodzą David Guetta i MORTEN, odpowiadając “potrzymaj nam pendrive’a”. Serio, panowie co rusz przenoszą ten nurt w trochę inne – zazwyczaj mroczniejsze – rejony. I mi się to podoba, szczególnie patrząc na wydane później “Alive Again”. Tutaj jest mniej mrocznie, ale połączenie future rave’owego sznytu z coverem klasyka od Fleetwood Mac (który w oryginale również bardzo sobie cenię) także mocno daje radę. Ale od razu mówię: jeśli słuchać na streamingach, to wersji extended – radiówka jest dość wygładzona.
Roger Sanchez & Oliver Heldens – Another Chance
Pan Heldens po raz drugi. Tym razem na tapet trafił klasyk, którego według purystów nie powinno się tykać, bo inaczej to wyjdzie tylko profanacja. Na szczęście Holendrowi udało się dopasować kultowy motyw do swojego klimatu w naprawdę dobrym stylu. Rzadko kiedy słyszę tak udane przeszczepienia kanonów muzyki tanecznej do formy współczesnej. Oby tego więcej!
French 79 – Diamond Veins (VER:WEST Remix)
Opisywany na naszych łamach “powrót Tiesto do trance’u) okazał się ostatecznie woltą w stronę melodyjnego deep house’u. I w sumie to nawet lepiej – pod aliasem VER:WEST ukazało się już co nieco dobra, jednakże ten kawałek jest chyba tym najlepszym wydanym w ramach tego projektu. Swoją drogą – osadzony w klimatach synthwave’owych oryginał też lubię 😉
Dimension feat. Poppy Baskcomb – Alive
Połamane klimaty nie są w moim ścisłym centrum zainteresowania – ale raz na czas lubię posłuchać takich brzmień. Niemały sentyment mam do tego radiowego drum n bass’u, więc specjalnie zaskakujące nie powinno być to, że właśnie wokalne propozycje z nastawieniem na wyrazistą melodię będą mi najbardziej siedzieć. I taki jest właśnie ten track – nie jest specjalnie mulący, ale też nie jest festiwalową petardą. W sam raz, jak dla kogoś słuchającego różnych rzeczy.