To był istny raj na ziemi! Cztery dni ogromnego festiwalu minęły mi jak kilka godzin. Podsumowując Untold 2019 przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Potężny teren imprezy, niezliczona liczba uczestników, fantastyczny lineup, profesjonalna organizacja, mnogość atrakcji, porządek, wiele gatunków muzyki, dziesięć scen, bogata oferta gastronomiczna i wyjątkowa atmosfera.
Tak w skrócie można opisać rumuński festiwal. Choć nie obyło się bez wpadek. Zapraszam do obszernej relacji z mojego pobytu w Kluż-Napoce. W tym tekście dowiecie się wszystkiego o Untold – od kosztów i wszelakich cen, po wrażenia wizualne i muzyczne. To istne kompendium wiedzy o rumuńskiej imprezie.
PRZYGOTOWANIA DO WYJAZDU
Decyzję o wyjeździe na Untold 2019 podjąłem od razu po zakończeniu edycji w 2018 roku. Na początku sierpnia zacząłem szukać zakwaterowania i transportu, bo wiadomo, że im wcześniej, tym taniej. W moim przypadku ta dewiza sprawdziła się w stu procentach. Udało mi się zarezerwować pokój dwuosobowy w hotelu Univers T za 1215 złotych (od środy 31 lipca do wtorku 6 sierpnia). Muszę przyznać, że miałem sporo szczęścia, bo hotele w okresie festiwalu są dużo droższe. Przy zameldowaniu Pani z recepcji powiedziała mi, że rezerwując pokój w tym dniu zapłaciłbym około 7300 złotych. Pomyślałem jedno – jestem zwycięzcą 🙂
Do Kluż-Napoki postanowiłem wybrać się samolotem ze względu na bardzo krótki czas podróży. Wybierając samochód lub autobus wyprawa z Polski zajmuje kilkanaście godzin. Lot samolotem z Warszawy to zaledwie godzina i dziesięć minut drogi. Bilety kupiłem rok wcześniej. Wybrałem linie LOT, klasę ekonomiczną z bagażem rejestrowanym do 23 kilogramów. Koszt lotu w obie strony wyniósł mnie 643 złote. Z tego co się dowiadywałem taniej się chyba nie da lecąc z bagażem większym niż podręczny.
Bilety na festiwal udało mi się kupić w pierwszej puli. Wybrałem opcję VIP, co kosztowało mnie 1286 złotych. Bilety standard w pierwszej puli kosztowały jedynie 99 euro. Przypominam, że opisuję 4-dniowy festiwal z wieloma światowymi gwiazdami. W sumie za bilety VIP, transport oraz nocleg na 6 nocy zapłaciłem 3144 złote. Uważam, że to naprawdę małe pieniądze, bo to przecież wyjazd na zagraniczny event.
PRZYJAZD DO KLUŻ-NAPOKI
Podróż minęła szybko i bez problemów. Lecąc do Rumunii wystarczy mieć ze sobą dowód osobisty. Do portfela zabrałem 180 euro, by na miejscu wymienić je na tamtejszą walutę – lej. Nie róbcie tego na lotnisku, bo lepszy kurs jest poza nim. Ja wymieniłem euro po kursie 4,75 i dostałem 855 lejów. Biorąc pod uwagę, że lej jest tańszy od złotówki (około 92 grosze) można przyjąć, że miałem około 800 złotych. Koszty życia są porównywalne do tych polskich niemal 1:1. Pieniędzy mi jednak zabrakło, więc płaciłem też kartą. Ale kwestia wydatków na miejscu zależy tylko od Was.
Po mieście przemieszczałem się taksówkami. Najbardziej polecam korzystać z aplikacji BOLT. Od razu macie podaną cenę za cały przejazd, więc nikt Was nie oszuka. Większość kierowców mówiła po angielsku, więc nie miałem problemów z jazdą. Z lotniska do hotelu zapłaciłem 22,9 lejów. Przejazd trwał 13 minut (7 kilometrów).
Obok mojego hotelu znajdowała się wielka galeria handlowa Iulius Mall. Ceny w strefie gastronomicznej były bardzo podobne do cen w polskich galeriach. Świeży sok z owoców około 13 lejów, zestaw w McDonald’s około 16 lejów, McNuggetsy około 10 lejów, duża kanapka w Subway’u około 16-18 lejów, mozzarella z pomidorami w Pizza Hut 13 lejów, burgery w Pizza Hut około 30 lejów, a pizza w tej sieciówce od 20 do 40 lejów. Jadłem też w dwóch rumuńskich restauracjach, ale niestety bardzo się rozczarowałem. Jedzenie było bez smaku, marnej jakości i dosyć drogie porównując do popularnych sieciówek. Niewarte swojej ceny.
PIERWSZE WRAŻENIA PO WEJŚCIU NA TEREN FESTIWALU
To był dzień, na który czekałem od wielu miesięcy. Bramy festiwalu otwarto o godzinie 14. Untold odbywa się w Parku Centralnym, na stadionie Cluj Arena oraz w hali BT Arena. Ja ruszyłem przez godziną 18. Za taksówkę z hotelu przed bramy eventu zapłaciłem 20 lejów (5 kilometrów). Niestety w tym momencie przeszła ulewa, co jednak nie zakłóciło mojego stanu euforii. Zakłócił go jednak czas, który musiałem poświęcić na znalezienie strefy do odbioru opasek VIP. Mimo nielicznych oznaczeń trudno było tam trafić, a i obsługa nie zawsze wiedziała gdzie ma kierować. Punktu check-in szukałem z dobre 30 minut. Kiedy już się tam dostałem wystarczyło pokazać wydrukowany bilet i dokument tożsamości. Dzięki odebranej opasce można wejść na teren imprezy oraz płacić za wszystko co tam znajdziecie.
Wchodząc na teren festiwalu od razu czuć niezwykłą atmosferę. Wszystko dookoła cieszy oko. Są wielkie bramy, gdzie można zrobić pamiątkowe zdjęcie, jest pełno uśmiechniętych ludzi, malownicze alejki, mnóstwo stref z napojami i jedzeniem, wiele miejsca do odpoczynku i sporo dekoracji w stylistyce całego festiwalu. Na początek chciałem sprawdzić jak wygląda mainstage i strefa VIP, więc musiałem przejść niemal cały teren imprezy od bramy głównej na stadion. Nie znając tego miejsca zajęło mi to około 30-40 minut. Niestety kolejny problem pojawił się ze znalezieniem wejścia do strefy VIP. Szukałem go około pół godziny krążąc między sektorami i piętrami Cluj Arena. Niestety bardzo wiele osób z obsługi nie wiedziało gdzie mnie kierować. Tę kwestię na pewno trzeba poprawić.
Gdy już się udało wejść do strefy VIP znalazłem tam 2 kantory do przelewania pieniędzy na opaski, kilka barów z mocniejszym alkoholem, osobny z piwem, punkt z papierosami i wiele toalet. Niestety nie było budek z jedzeniem. Butelkowe piwo 0,33l kosztowało 10 lejów, a lane 0,4l – 12 lejów. Drinki od 27 lejów, shoty od 19, a butelki alkoholi od 342 lejów do nawet 1330. Można było zamówić też paterę sushi za 200 lejów. Pełną ofertę barów VIP znajdziecie poniżej.
Strefa VIP to także osobne stoliki i loże, ale nie wiem w jaki sposób można je było rezerwować i ile to kosztowało. Do strefy należała też spora trybuna nad balkonem, który był odgrodzony od innych. W cenie biletu nie otrzymałem żadnego poczęstunku czy powitalnego drinka. Mimo to nie żałuję kupna biletu VIP, bo widząc kolejki do toalet na stadionie cieszyłem się, że nie tracę czasu na siku.
Scena główna naprawdę robiła wrażenie. Bardzo szeroka i wysoka estrada przyciągała wzrok, choć nieco przypominała mi Sunrise Festival ze względu na twarz umieszczoną na środku sceny. Było kilka ekranów ledowych, olbrzymia liczba świateł i laserów. Oczywiście nie zabrakło żywego ognia i ciekawych pokazów pirotechnicznych.
Pierwszego dnia festiwalu odwiedziłem też kilka innych scen. Zajrzałem na Alchemy Stage, która znajduje się obok stadionu i BT Areny. Tam można było usłyszeć przede wszystkim dubstep, drum’n’bass i bass. Generalnie połamane dźwięki. Ta scena także wyglądała ciekawie. Oczywiście była o wiele mniejsza od maina, ale w klimacie Untold. W okolicach sceny było pełno barów i foodtrucków oraz stref odpoczynku.
Kilkadziesiąt metrów dalej mieściła się Galaxy Stage, czyli raj dla technomaniaków. Scena znajduje się w hali BT Arena i moim zdaniem jest naprawdę piękna. Co prawda nie jest to wielka sceniczna budowla, ale przyciąga wzrok unikalnością. Głównie opiera się na mappingu 3D, który dobrze znamy z Sunrise Festivalu. Do tego minimalna oprawa jak na techniczne brzmienia przystało. Jednym słowem – pięknie. Zarówno na parkiecie jak i w korytarzach hali było pełno barów z alkoholem i napojami. Przed halą również strefa z jedzeniem.
W czwartek odwiedziłem też Time Stage, którą ulokowano nieopodal stadionu i wejścia do olbrzymiej strefy gastronomicznej. Ta scena to już na moje oko “scenka”. Nie za duża, ale z klimatem. Królowały tam brzmienia zarówno komercyjnego EDMu, big room’u, ale też bardziej techniczne. Obok tradycyjnie strefy z jedzeniem i piciem oraz ogromna strefa toalet.
Pierwszego dnia dotarłem jeszcze na Fortune Stage. Ta scena mieści się mniej więcej w środku terenu festiwalu. Choć sceną to trudno nazwać. Rozstawiony daszek dla DJa, miejsce na konsoletę, kilka świateł i to wszystko. Tu robotę robił piękny, zabytkowy budynek, który był tłem dla występów. Odpowiednio podświetlony był naprawdę piękny. Można tu było usłyszeć głównie brzmienia muzyki trance.
Na więcej pierwszego dnia nie starczyło mi już czasu oraz chęci, bo teren jest naprawdę ogromny. Wróciłem na scenę główną pobawić się i poczuć moc nagłośnienia. Niestety tu kolejny secie. Podczas seta W&W doszło do awarii dźwięku, która trwała kilka minut. Kiedy udało się wznowić koncert dźwięk był nie do wytrzymania, bardzo przesterowany. Mówiło mi o tym też kilka innych osób, więc nie zwariowałem. Mimo chęci zostania musiałem wyjść z trybuny przed 5 rano, bo nie dało się bawić bez uczucia dyskomfortu. Zresztą problemów z nagośnieniem była cała masa, o czym dowiecie się później.
KOLEJNE DNI FESTIWALU
Po euforycznych przeżyciach związanych z pierwszym wejściem na teren Untold przyszedł czas na kolejne dni. Postanowiłem nie tylko brać udział w koncertach, ale też poznać cały event od środka. I właśnie ta otoczka sprawiła, że do tej pory jestem zachwycony. Na festiwalu absolutnie każdy znajdzie coś dla siebie. Są na przykład strefy sportowe, gdzie można pograć w ping-ponga, badmintona, siatkówkę czy piłkę nożną.
Są również strefy piękna dla pań i panów. W wielu punktach można zrobić makijaż lub fryzurę. Panowie mogą skorzystać z usług barberów. Koszt za fryzjera dla kobiet wynosi od 100 do 250 lejów, dla mężczyzn od 80 do 150 lejów.
Chętni mogą też skorzystać z masażu, zrobić sobie tatuaż z henny (od 10 do 60 lejów w zależności od rodzaju i koloru). Kolejki były naprawdę spore, a wybór wzorów przeogromny.
Ciekawym pomysłem były strefy artystyczne, w których można było np. malować obrazy lub projektować ubrania. Nie zabrakło showroomów projektantów z Rumunii, którzy sprzedawali swoje kreacje. Lokalnych stoisk było jednak więcej.
Mowa np. o strefie promującej Rumunię. Spore stoisko było typową reklamą turystyczną, ale podaną w ciekawej formie. Można było tam spróbować lokalnych trunków alkoholowych i wędzonych przekąsek, porozmawiać z mieszkańcami kraju ubranymi w ludowe stroje i kupić różne pamiątki. Była nawet pokazowa wiejska chata.
Co rusz roiło się od czegoś w stylu fotobudek, ale np. zlokalizowanych w ciekawych pojazdach. Było też wiele miejsc z elektroniką jak okulary VR i gry a’la kinect. W ten sposób wiele osób umilało sobie czas. Organizatorzy przygotowali też dużo stref aktywności dla dzieci, bo na Untold nie ma ograniczeń wiekowych. Stąd można tu było znaleźć przeróżne place zabaw, wesołe miasteczko, strefę ogromnych słodyczy, baseny z kulkami i wiele innych atrakcji.
Był też np. tunel aerodynamiczny, gdzie można było dosłownie polatać. Co jakiś czas odbywały się tam profesjonalne pokazy w rytm muzyki, na których gromadziły się setki osób. Robiło to ogromne wrażenie. Zapewne nie dotarłem do wszystkich stref, bo ich liczba powalała. Jednak ważną kwestią były też strefy odpoczynku.
Takich miejsc była cała masa. Co ważne nie przypominały one stolików i ławek znanych z polskich imprez masowych. Każda strefa chillu na Untold jest po prostu piękna. Wiele designerskich stołów i foteli, hamaków, leżaków, boksów do leżenia, mat do siedzenia, a wszystko klimatycznie oświetlone z bogatą ilością zieleni. Aż chce się odpocząć!
TOALETY
Ważną kwestią są też sanitariaty. Jak pisałem wcześniej ja korzystałem z tych w strefie VIP i nie mam żadnych zastrzeżeń. Jeżeli chodzi o ogólnodostępne toalety dla wszystkich to było ich całkiem sporo w kilku punktach. Osobno dla Pań i Panów ze wspólną dużą umywalką pośrodku strefy. W bardziej oddalonych sanitariatach od stadionu kolejek nie było, ale czym bliżej Cluj Areny tym czas na stanie w kolejce znacznie się wydłużał. Czystość do wczesnych godzin nocnych była bez zarzutu, później było z tym różnie.
PORUSZANIE SIĘ PO TERENIE
Każdego dnia przez teren festiwalu przewija się około 90-100 tysięcy osób. To musi powodować zatory i “korki” na głównych alejkach. W tych bocznych problemów nie było. Największy tłok jest przy stadionie, gdzie kumuluje się wiele barów, sklep z gadżetami i olbrzymia strefa gastronomiczna. Przejście między mniejszymi scenami zajmuje około 10-15 minut. Po terenie można poruszać się trzema alejkami prowadzącymi od bramy głównej aż do stadionu.
CZYSTOŚĆ
Festiwal odbywa się na terenie pięknego, malowniczego parku pełnego ładnych fontann, zabytków i zieleni. To sprawia, że na Untold o porządek bardzo się dba. Co chwilę widziałem osoby z obsługi, które sprzątały śmieci leżące na ziemi. Ale od razu zaznaczę, że było ich naprawdę bardzo mało. Każdy z uczestników wykazywał się odpowiedzialnością i szukał śmietników. A tych była cała masa. Dzięki temu cały teren był bardzo czysty. Inaczej było tylko na płycie stadionu, bo pod nogami uczestników festiwalu walałby się tony plastikowych butelek, puszek po piwie i papierowych kubków. No ale trudno sprzątać dancefloor, gdzie przez cały czas bawi się kilkanaście tysięcy osób. Trybuny stadionu były sprzątane regularnie.
ATMOSFERA
Klimat panujący na Untold jest naprawdę niesamowity. Wpływ ma na to wiele czynników. Po pierwsze ogromna liczba bodźców, którymi jesteśmy “atakowani”. Wszędzie jest pełno ciekawych stref i atrakcji, które nie sposób zliczyć i zapamiętać. Po drugie miejsce organizacji – park jest przepiękny i wygląda tak, jakby powstał specjalnie na potrzeby festiwalu. Po trzecie dziesiątki tysięcy ludzi. Co ważne każdy jest uśmiechnięty i bardzo pomocny. Nie spotkałem się z jakąkolwiek najmniejszą agresją. Pijanych czy naćpanych ludzi nie zauważyłem, co w odróżnieniu od eventów w Polsce było dla mnie nowością. Oczywiście nowością na wielki plus. Po czwarte klimatyczne sceny – może nie jakieś ogromne, ale ciekawe.
Po piąte dekoracje i scenografia – wszystko co widzimy na festiwalu jest stworzone specjalnie pod Untold. To robi ogromne wrażenie i sprawia, że atmosfera jest wręcz bajkowa. Do tego wiele przebranych osób z obsługi rozkręcającyh imprezę, bańki mydlane, a w samym mieście multum plakatów informujących o Untold. Oni po prostu szczycą się, że mają takie wydarzenie. Co ciekawe festiwal jest transmitowany na żywo w telewizji. Totalne zazdro.
CENY ALKOHOLI I NAPOJÓW
Na festiwalu znajdziecie dziesiątki barów z alkoholem i napojami bezalkoholowymi. Wszystkie wyglądają bardzo ładnie. Jedne są w stylistyce imprezy, inne to strefy sponsorów. W barach są dostępne niemal wszystkie rodzaje alkoholi: wódka, rum, tequila, wino, whiskey, gin, piwo, radlery, ogromny wybór shotów i drinków.
Cena za pólitrowe piwo Ursus w puszce to 10 lejów. 9 lejów kosztuje piwo lane o pojemności 400 mililitrów. Shot Absoluta to 13 lejów, whiskey z Coca-Colą kosztuje 21 lejów. Tyle samo trzeba zapłacić za gin z tonikiem, Cuba Libre i wódkę z sokiem lub Red Bullem. Sam energetyk kosztuje 13 lejów. Za kieliszek wina trzeba zapłacić od 19 do 28 lejów. Napoje gazowane typu Coca-Cola, Fanta, Sprite to wydatek 9 lejów za półlitrową butelkę. Woda o tej samej pojemności to koszt 8 lejów.
CENY JEDZENIA
Strefa gastronomiczna także przeszła moje oczekiwania. Do wyboru była chyba każda kuchnia świata. W budkach organizatora festiwalu można było zjeść między innymi sushi, dania azjatyckie, regionalne przysmaki jak np. piadina i dinnede, włoskie makarony i pizze, amerykańskie burgery, meksykańskie burrito czy quesadillę, kalmary, stripsy i skrzydełka z kurczaka, rumuńskie frytki, świeżowyciskane soki z owoców, falafele, hummus, kebaby, naleśniki, hot-dogi na tysiąc sposobów i wiele innych.
Wedug mnie ceny są bardzo przystępne i podobne do tych na polskich festiwalach. Za nieco mniejszy posiłek trzeba było zapłacić 10-15 lejów. Większy – dzięki któremu najesz się do syta – to wydatek od 25 do 40 lejów. Na płycie stadionu można było kupić nawet świeży popcorn za 15 lejów. Kolejek nie było końca. Uczestnicy mogli też zamawiać jedzenie w wielu foodtruckach. Tam wybór również był przeogromny.
Restauracje “na kółkach” oferowały między innymi pizze, burgery drobiowe, wołowe i wieprzowe, dania kuchni czeskiej, gyrosa, smoothie owocowe i warzywne, wrapy, churrosy, lody, owoce morza, jajka na różne sposoby oraz wiele rodzajów kaw. Ceny niemal identyczne jak te w budkach organizatora, więc maksymalnie za posiłek trzeba było zapłacić 40 lejów.
OFICJALNY MERCH
Na festiwalu były dwa sklepy z eventowymi gadżetami. Można było tam kupić niemal wszystko: ubrania dla dorosłych, dzieci i niemowlaków (70-120 lejów), karty do gry (25 lejów), kubki termiczne (60-110 lejów), biżuterię (30-65 lejów), magnesy (10 lejów), drewniane okulary przeciwsłoneczne (150 lejów), czapki (70 lejów), plecaki (100 lejów), zegarki, flagi i wiele innych.
SCENY
Według organizatora na Untold powstało 10 scen. Według mnie niektórych scen nie można było tak nazwać, bo były to naprawdę malutkie scenki. Ale wiadomo – marketingowo liczba 10 fajnie brzmi. Mainstage, Alchemy, Galaxy, Time i Fortune opisałem już wcześniej. Teraz czas na pozostałe 5 małych estrad.
Daydreaming Stage była stworzona przez Kaufland. To scena z klimatami tech-house i nieco bardziej undergroundowymi. Prowadziła do niej wielka brama, a w strefie oprócz sceny można było znaleźć wiele przyjemnego miejsca do chillowania, klimatycznych podświetlonych ruchomych instalacji i kręcące się lustra z widokiem na scenę, co wyglądało obłędnie.
Scena Forest przypominała wyglądem las. Znajdowała się oczywiście między drzewami, co potęgowało doznania wizualne. Będąc tam słyszałem koncerty na żywo w klimatach hip-hop i rap.
Bardzo dużym zaskoczeniem była dla mnie Nostalgia Stage. Będąc tam w piątek nie mogłem się wręcz przecisnąć, bo na tej scenie króloway brzmienia lat ’80 i ’90. Taka typowa dyskoteka. Była nawet wielka lustrzana kula zawieszona na drzewie, wystrój rodem z PRLu i klimat minionej epoki. Wiele starszych osób właśnie tam znalazło swoją oazę.
Earth Spirits to kolejna scena z muzyką – jak dla mnie – najbardziej alternatywną. Znalazłem się tam na chwilę i doznałem lekkiego szoku. Grał tam jakiś lokalny zespół na absolutnie nietypowych instrumentach – domyślam się, że również stworzonych w Rumunii. Nie będę próbował zgadywać co to był za gatunek. Trochę jak muzyka klasyczna z miksem folku i głębokiej alternatywy. Słuchało tego może z 15 osób. Ale również i taka muzyka była obecna.
Ostatnią sceną była Tram Stage. To nic innego jak stół z konsoletą dla DJa, a za nim 2 wagony tramwajowe. Impreza trwała w pojeździe, ale też na zewnątrz. Parkiet był oświetlony, były wytwornice dymu i dobre nagłośnienie. Muzycznie bardziej klubowo. Ciekawy pomysł.
LINE UP
Skład artystyczny, który jest każdego roku na Untold można opisać krótko – dla każdego coś miłego. I rzeczywiście. W tym roku na festiwalu można było usłyszeć absolutnie każdy gatunek muzyki. Było oczywiście sporo EDMu, który interesuje mnie najbardziej: big room, trance, house, techno, drum’n’bass, dubstep, progressive, future i wiele innych. Obecny był także rock, pop, rap, hip-hop, alternatywa, disco, muzyka ludowa, soul i tym podobne.
Headlinerami tegorocznej edycji byli brytyjski zespół rockowy Bastille, popowy wokalista James Arthur, legendarny Robbie Williams, raperzy Stormzy i Busta Rhymes, a z klubowych przedstawicieli prym wiedli Martin Garrix, Dimitri Vegas & Like Mike, David Guetta, Armin van Buuren, Timmy Trumpet, Nicky Romero, Steve Aoki, Don Diablo, W&W i Fedde Le Grand. To główne gwiazdy tylko jednej sceny – mainstage.
Bardzo ciekawie było też na innych scenach. W Kluż-Napoce wystąpili również między innymi Boris Brejcha, Loco Dice, Solomun, Paul Kalkbrenner, Tale Of Us, Jamie Jones b2b Seth Troxler b2b Martinez Brothers, Dannic, Guy Gerber, Black Coffee, Pendulum, Nero, Borgore, Chase & Status, Sub Focus, Dub FX, Ruben De Ronde, Arty, Cosmic Gate, Marco V, Johan Gielen, ATB, Richard Durand, Markus Schulz, Giuseppe Ottaviani, John Askew, Sean Tyas, Klingande, Tom Novy, Swanky Tunes, Nora En Pure, Steff Da Campo i wielu innych.
W sumie przez cztery dni Untold zagrało ponad 200 artystów z całego świata. To była niezwykła muzyczna uczta po przeróżnych gatunkach. Co ważne na większości scen publika dopisała. Ludzie bawili się energicznie i znali wykonawców, których przyszli posłuchać.
Nie będę opisywał Wam poszczególnych setów największych gwiazd, bo przecież dobrze wiecie co grają. Osobiście według mnie czarnym koniec festiwalu okazał się Fedde Le Grand, który zagrał wręcz wymarzonego seta pełnego mocniejszych dźwięków i powrotów do hitów sprzed 3-5 lat. Niestety jego występ upłynął w atmosferze skandalu. W czasie grania sprzęt odmawiał posłuszeństwa aż 4 razy. Awarie dźwięku tak rozwścieczyły Feddego, że zszedł ze sceny, ale po kilkunastu minutach wrócił. W związku z tymi wpadkami set Holendra został usunięty z oficjalnego kanału Untold na Youtubie. Cudownie bawiłem się też na występie Martina Garrixa. Krótko mówiąc na takim wydarzeniu każdy bit podoba się jak nigdy wcześniej. Wszystkie występy na których byłem będę wspominał z nostalgią.
DOJAZD I POWRÓT Z FESTIWALU
Niezależnie czy jechałem na, czy z festiwalu na taksówkę nie czekałem dłużej niż 3 minuty. Pisałem wcześniej o BOLCIE, że to najlepsza opcja. Tak jest, gdy ceny są normalne. Ale przy dużym zapotrzebowaniu koszt przejazdu rósł nawet do 70 lejów (w normalnym czasie płaciłem za tę samą traśe około 20 lejów). Wtedy z pomocą przyjdzie Wam rumuńska aplikacja przewozowa CLEVER. Co prawda na czas festiwalu wprowadzili minimalną opłatę za przejazd w kwocie 26 lejów, ale porównując do np. 70 w BOLCIE to jak za darmo. Podróże taksówkami były szybkie i przyjemne, kierowcy rozmawiają po angielsku więc nie ma problemów.
SPONSORZY I PARTNERZY
Tak wielkiego sukcesu nie byłoby bez wielkich marek, które wspierają Untold. Wystarczy wypisać głównych partnerów, żeby zobaczyć, ile wpompowano tam pieniędzy: Ursus (wielka kompania piwowarska w Rumunii), Kaufland, Bank Transylwański, Orange, Pro TV, Kiss FM, Absolut, Coca-Cola, Visa, Samsung, Red Bull, Chio, Old Spice, Jaguar, Youtube Music, KFC, G-Shock, Mentos, Durex, Nescafe i wiele innych potężnych marek. Warto dodać, że potężne miliony wykłada też miasto oraz Ministerstwo Turystyki. Dzięki temu Rumunia staje się znana na całym świecie.
Według moich obliczeń organizatorzy mają co najmniej 300 milionów złotych na organizację eventu. To niewyobrażalne pieniądze patrząc np. na polski rynek festiwalowy. Stąd nie może dziwić, że w naszym kraju próżno szukać tak wielkiej i dobrze zorganizowanej imprezy. Smutne, ale prawdziwe.
PODSUMOWANIE
Mówiąc krótko – to było najwspanialsze wydarzenie, w którym miałem okazję brać udział. Niezapomniany klimat, cudowna organizacja i tylko pozostaje smutek, że to już koniec. Jeżeli zastanawiacie się nad odwiedzeniem Kluż-Napoki to podejmijcie jedyną słuszną decyzję – jechać tam na kolejny Untold 2020. To prawdziwy raj na ziemi!
Relację oraz zdjęcia w całości przygotował Adrian Nijak