2015 rok był dość specyficzny, jeśli chodzi o kondycję EDMu. Popularność tanecznej elektroniki wciąż rosła, choć na jawiące się w 2014 roku na horyzoncie zmiany zaczęły stawać się naprawdę bliskie. Bardzo szybko bowiem scena przeobraziła się ze zdominowanej przez eventowy progressive house w zorientowaną w bigroom, by potem skręcić w stronę (często radiowego) house’u. To też dobrze widać w naszym zestawieniu EDMowych klasyków właśnie z 2015 roku.
Był to ostatni rok, który z czystym sumieniem można określić mianem “złotej ery EDMu”. Choć według niektórych czas ten minął już rok wcześniej, to wciąż można było jeszcze poczuć ducha muzyki, którą pokochało wielu fanów festiwali w latach ubiegłych. Niemniej w naszych wspominkach kierunek będzie już tylko wstecz.
W pierwszym epizodzie naszej serii tekstów o prawdopodobnie najlepszym okresie dla elektroniki w historii zajęliśmy się rokiem 2011. Przeczytać go możecie pod tym linkiem. Teraz przyszedł czas na 2015, a w kolejnych odcinkach będziemy cofać się o kolejny rok, by w ostatnim epizodzie skupić się na roku 2012, dla wielu najlepszym w historii EDMu. Tymczasem – skupmy się na tym, co grało 7 lat temu!
Major Lazer feat. Nyla & Fuse ODG – Light It Up (Remix)
Kawałek znany nie tylko z rozgłośni radiowych – można go było bowiem uświadczyć w reklamie jednego z napoi chłodzących. Co istotne – nie jest to pierwotna wersja “Light It Up”. Jednakże dodanie toczącemu się wolno moombahtonowemu oryginałowi bardziej tanecznego sznytu i charakterystycznej trąbki zdziałało cuda.
OMI – Cheerleader (Felix Jaehn Remix)
O aliasie Felix Jaehn mieliście okazję usłyszeć po raz pierwszy zapewne przy okazji tego utworu. O ile o jamajskim wokaliście chyba już wszyscy zapomnieli, o tyle niemiecki producent raz na czas daje o sobie przypomnieć fanom bardziej radiowego EDMu.
Martin Solveig & GTA – Intoxicated
Formacja GTA (obecnie Good Times Ahead) znana była głównie z ostrego, często trapowego grania. Jakże zdziwić musieli się niektórzy dowiadując się, że ci panowie postanowili wydać… future house’owy numer. Martin Solveig za sprawą “Intoxicated” ponownie zaprezentował się publiczności, która jeszcze z tyłu glowy miała hitowe “Hello” z 2010, ale echa tego numeru odbijały się już coraz ciszej…
Galantis – Peanut Butter Jelly
Ostatnie podrygi szwedzkiego duetu. Numer znajduje się na pierwszym – i najlepszym jak dotąd – albumie Galantis, zatytułowanym “Pharmacy”. Znajdziemy tam także takie numery, jak “No Money”, “Runaway (U & I)” czy będące pierwszym ich hitem “You”. Miło do tego albumu – a także do tego tracka – wracać. Już mniej miło się robi, gdy człowiek przypomni sobie, że później Christian i Linus poszli już zupełnie w radiowe odmęty.
Eric Prydz – Opus
Jeden z faworytów do stania się prawdziwym EDMowym evergreenem. Odpowiednie użycie tego kawałka w festiwalowym secie wręcz gwarantuje stworzenie jednego z topowych momentów danego eventu. I nie rzucamy tu słów na wiatr – z pewnością wielu z Was było świadkami właśnie takiego scenariusza…
Valentino Khan – Deep Down Low
Jako pierwsi zaprezentowali go w swoim radio show The Chainsmokers. Natomiast release miał miejsce w OWSLA – labelu Skrillexa. To musiało się skończyć dużym sukcesem – i istotnie, “Deep Down Low” swego czasu grał niemal każdy. Nie dziwi więc fakt, iż według 1001tracklists.com, kawałek ten był supportowany aż 1647 razy.
Major Lazer & DJ Snake feat. MØ – Lean On
Jeden z niewielu EDMowych “miliarderów” na Spotify. De facto to dzięki temu utworowi DJ Snake pojawił się po raz pierwszy w niemal każdej rozgłośni z aktualnymi przebojami. Powiedzieć, że zasłużone, to jakby nic nie powiedzieć. Mimo, iż część osób może przyczepić się o to, że to nic innego, jak komercja.
Jauz & Ephwurd – Rock The Party
Wielu twierdzi, że to właśnie amerykański producent z polskimi korzeniami zapoczątkował modę na bass house – i coś w tym jest. “Feel The Volume” czy – przede wszystkim “Rock The Party” – spowodowało, że Jauz rozkręcił swoją karierę, i nowy nurt EDMu zarazem.
Zedd & Selena Gomez – I Want You To Know
Ostatni radiowy singiel Niemca, w którym możemy usłyszeć jego charakterystyczny, electro house’owy sznyt. Później przyszło wciąż trzymające poziom z perspektywy fana festiwalowego EDM “Beautiful Now”, a potem – podobnie jak Galantis – Anton zupełnie poszedł w radiowy sound. Taka to cena popularyzacji tej muzyki wśród szerokiej publiczności.
Avicii – Waiting For Love
Nie każdy wie, ale tak było – jednym z twórców tego kawałka jest… Martin Garrix. Gdyby “Waiting For Love” wyszło oficjalnie jako collab Tima z Martijnem, to mielibyśmy naprawdę mocny przebój. A tak otrzymaliśmy… także duży hit – po 900 milionów streamów na Spotify i YouTube mówią wszystko 😉
Axwell & Ingrosso – Sun Is Shining
Swedish House Mafia się (jak wówczas uważano) skończyła, ale szwedzka natura próżni nie znosi. Dlatego też Axwell i Sebastian Ingrosso postanowili podziałać jeszcze wspólnie. I patrząc na ich dyskografię, w tym właśnie na “Sun Is Shining”, nietrudno stwierdzić, że pomysł ten był naprawdę dobry.
Martin Garrix & Tiësto – The Only Way Is Up
Mistrz i uczeń, a raczej – patrząc po kolejności ksywek – uczeń i mistrz. Tak można było określić ten naprawdę potężny collab. I choć nie stał się on ponadczasową propozycją w dyskografiach ani jednego, ani drugiego, to wciąż wraca się do tego numeru z sympatią i nostalgią.
Skrillex & Diplo pres. Jack Ü feat. Justin Bieber – Where Are Ü Now
Jack Ü to projekt, za którym tęskni naprawdę wielu fanów EDMu. Co prawda na powrót Skrillexa i Diplo do wspólnego działania raczej nie mamy co liczyć (choć nadzieja umiera ostatnia), ale i tak jest się z czego cieszyć. Panowie zostawili po swojej kooperacji wiele naprawdę dobrze napisanych tracków (zarówno tych wydanych, jak i tych niewydanych), a także naprawdę solidne występy. Niestety, spośród tych drugich żaden nie odbył się w Polsce.
Tiësto & KSHMR feat. Vassy – Secrets
Pamiętacie premierę tego tracka podczas Ultra Music Festival 2015? Wciąż mamy przed oczami stremowanego KSHMRa, który wówczas dopiero zaczął być kimś naprawdę rozpoznawalnym w EDMie. I to pomimo działania w The Cataracs czy współstworzenia “Tsunami”, o którym to wspomnimy w artykule poświęconym klasykom 2013 roku. Cóż, dużo się przez te lata zmieniło – w tym pewność siebie Nilesa, który jakiś rok temu uznał, że jego wówczas nadchodzący album będzie “jednym z najlepszych elektronicznych albumów wszechczasów”. Trochę zazdro.
Dzeko & Torres – L’amour Toujours (Tiësto Edit)
Pamiętacie czasy, kiedy dopisek “Tiësto Edit” był memem? No, to właśnie jesteśmy w tym momencie historii EDMu, kiedy mem ten był najlepiej odbierany. Tijs udzielał się (minimum dodając swoją ksywę) wówczas w wielu trackach mniej znanych postaci – a jedną z czołowych propozycji tego typu było właśnie nowe “L’amour Toujours”. Paradoksalnie jedna z niewielu propozycji w tym zestawieniu, którą można włożyć do wora z podpisem “progressive house”. Cóż, znak czasów.
Lost Frequencies – Reality
Belgijski producent zabłysnął numerem “Are You With Me”, który raz na czas możecie jeszcze usłyszeć jeszcze w radiu. Podobnie jest z jego drugim dużym singlem. “Reality” powtórzyło sukces Felixa i otworzyło mu drzwi do dalszej, nie mniej owocnej kariery po house’owej części sceny EDM.
R3hab vs Skytech & Fafaq – Tiger
Prawdopodobnie pierwszy tak duży collab polskiego twórcy z topową gwiazdą EDMu. Co warte podkreślenia – 2015 to był jeszcze czas, kiedy pojedynczy support gwiazdy pokroju duetu Showtek w radio show był nie lada osiągnięciem – a co dopiero release w Spinnin’… Czasy się zmieniły, ale jedno pozostało niezmienne – “Tiger” wciąż jest jedną z najmocniejszych kart polskiego EDMu.
Disclosure feat. Sam Smith – Omen
Bracia Lawrence mieli wspólny track z Samem Smithem jeszcze daleko, zanim ten stał się międzynarodową gwiazdą popu. Panowie uznali jednak, że “Latch” to za mało – dzięki czemu powstał “Omen”, jeden z najjaśniejszych punktów albumu “Caracal”. Style producentów i wokalisty dobrze się zgrywały już w 2012 roku – a w 2015 panowie tylko to potwierdzili.
The Chainsmokers feat. ROZES – Roses
Ich kariera zaczęła się rozkręcać dopiero po tym utworze. Dotychczas byli to po prostu dobrze obiecujący EDMowi producenci – ale po 2015 roku Andrew i Alex zaczęli obierać powoli pozycję międzynarodowych gwiazd na pograniczu elektroniki i popu. Bardzo mocno pomogło im w tym chociażby “Closer”, ale “Roses” także miało w tym sukcesie niemały udział.
Alan Walker – Faded
Postać wydająca utwory w labelu, którego popularność zbudowała się dzięki youtuberom, stała się międzynarodową gwiazdą w dużej mierze za sprawą tego tracka. “Fade” w wersji instrumentalnej wykręciło lwią część ogólnej liczby streamów NCS – podobnie jak inne wydane tam tracki, które niedawno… zostały usunięte z katalogu tej wytwórni.
Calvin Harris & Disciples – How Deep Is Your Love
Powiedzmy sobie wprost – mówimy o czasach, w których deepowe brzmienia radziły sobie spośród innych gatunków EDMu w radiu najlepiej. I niemały wpływ na to miało wejście Calvina Harrisa w te klimaty, i to pod rękę z działającym już w tej kategorii duetem Disciples. Wpadający w ówczesne trendy singiel połączony z ładną modelką w klipie (ech) zdecydowanie zrobiły swoje.
Robin Schulz – Sugar
Popularność zdobyta w roku 2014 roku musiała zostać potwierdzona kolejnymi dobrymi ruchami – a te Robinowi zdecydowanie się udały. Jego “Sugar” można było często i gęsto słyszeć w radiostacjach w 2015 roku – zaś pod względem remixowania tego motywu najlepiej poradzili sobie panowie z duetu StadiumX.
Ferry Corsten pres. Gouryella – Anahera
Wzrost popularności bigroomów najbardziej rozwścieczył – a jakże – ambitniaków. A do takich – często samozwańczo – zaliczają się fani trance’u. Na szczęście, w 2015 na scenie ponownie pojawiła się dla słuchaczy tej muzyki jakaś nadzieja – do euforycznych brzmień powrócił bowiem Ferry Corsten. Holender na początku XXI wieku tworzył wraz z Tiesto projekt Gouryella, który właśnie w 2015 roku powrócił – choć wtedy już tylko z jednym członkiem. Na szczęście w powrotowym singlu magii jak z dawnych lat nie zabrakło – dlatego też nie powinno dziwić, że “Anahera” została okrzyknięta przez słuchaczy A State Of Trance mianem “Tune Of The Year 2015”.
Sam Feldt – Show Me Love (EDX Remix)
Paradoksalnie to remix szwajcarskiego twórcy zrobił większą furorę wśród słuchaczy, niż oryginał. Niezależnie od tego, kogo było na górze – to wciąż właśnie ten track dał dużo karierom zarówno jednego, jak i drugiego.
Duke Dumont – Ocean Drive
Jedno z najmilszych radiowych zaskoczeń 2015 roku – i jednocześnie największy playlistowy sukces tego znanego głównie z house’owego grania Brytyjczyka.
Tiësto & Don Diablo – Chemicals
Kawałek, który swoją światową premierę miał… w Polsce. Don Diablo zagrał go po raz pierwszy podczas swojego występu na Sunrise Festival – i z pewnością jest to miły moment w historii tego wydarzenia. Szczególnie, że “Chemicals” stało się niemałym hitem, jeszcze bardziej popularyzujący future house – i samego Dona – wśród słuchaczy EDMu.
Headhunterz & Crystal Lake – Live Your Life
2015 rok to był prime moment bytności wywodzących się z hard dance’u producentów, którzy zaczęli robić bigroomy. A najlepszym na to dowodem jest “Live Your Life”, będący jednym z lepszych motywacyjnych EDMowych tracków. W dyskografii Willema pojawiło się później jeszcze kilka kawałków typowo festiwalowych (w tym collab ze Skytechem), a potem przyszedł czas na powrót do hardstyle’u. Z którego Holender raczej długo nie ucieknie.
Martin Garrix vs Matisse & Sadko – Dragon
Pierwszy collab tych panów, i jednocześnie początek pięknej, trwającej po dziś dzień historii ich kooperacji. Była to część dwuutworowej wspólnej EPki, która notabene była jedynym ich wydaniem w Spinnin’. Później panowie prezentowali swoje collaby w STMPD RCRDS.
KSHMR & Bassjackers – Memories
Niektórym kojarzy się (niestety) ze sławetnym bootlegiem Matsona – my jednak wolimy dobrze sprawdzony oryginał, który był kwintesencją ówczesnego stylu KSHMRa.
The Chainsmokers & Tiësto – Split (Only U)
Wcześniej już pisaliśmy o The Chainsmokers w kontekście ich komercyjnego sukcesu. Na szczęście to nie było też tak, że Amerykanie zupełnie olali festiwalówkę – i tego dowody możecie zobaczyć na każdym ich występie live. Zanim jednak niemal zupełnie odeszli od mocniejszych singli, wydali wciąż nieraz słyszany na różnego rodzaju mainstage’ach collab z Tiesto.
No to co, czegoś zabrakło? Dajcie znać na naszym Facebook’u. Gwoli przypomnienia – nasza seria wspominek zostanie zwieńczona głosowaniem na “Klubowy Top Wszechczasów”. Więcej informacji wkrótce!
foto: Rukes