Koniec ubiegłego tygodnia został zdominowany przez Armina van Buurena, który wydał już swój ósmy album “Balance“. Holender nie był jednak jedynym artystą, który wtenczas wydał studyjny materiał. Tego samego czynu – tyle że po raz pierwszy w swojej karierze – dokonał również amerykański DJ i producent muzyczny Dan Griffith, znany fanom muzyki elektronicznej jako Gryffin.
Trzydziestodwulatek dopiero buduje swój fanbase w Europie. Jeśli uda mu się trafić do słuchaczy na Starym Kontynencie tak skutecznie, jak do tych amerykańskich, to z pewnością będzie można mówić o sporym sukcesie. Wskazuje na to chociażby fakt, iż teledyski do jego utworów regularnie wykręcają miliony wyświetleń na YouTube.
Część utworów zostało już wydanych jakiś czas temu, niemniej na “Gravity” roi się od nowości. Sam artysta jest zadowolony z efektu końcowego, w który notabene włożył sporo pracy. Pokrywa się to zresztą z pozytywnymi opiniami fanó2.
Odkąd założyłem projekt Gryffin, chciałem tworzyć podnoszącą na duchu emocjonalną muzykę taneczną i ten album reprezentuje moje ostatnie dwa lata. Mam nadzieję, że spodoba Ci się tak samo, jak mi. Dziękuję wszystkim za wsparcie i pozwolenie mi robić to, co kocham
Gryffin
Album zawiera 16 utworów, wśród których nie zabrakło gości, a wśród nich chociażby Seven Lions, Aloe Blacc, AlunaGeorge, Slander, Gorgon City czy Carly Rae Jepsen. Mamy więc do czynienia z wielogatunkową kompilacją, która może wielu fanów Amerykanina zaskoczyć. Niezależnie od tego, “Gravity” jest dobrym materiałem do relaksu. Fani lżejszych odmian elektroniki z pewnością będą więc zadowoleni z tego, co dla nich przyszykował Gryffin.
Krążek dostępny jest już na portalach streamingowych.