Jeszcze pół roku temu świat wyglądał zupełnie inaczej, niż teraz – szczególnie z perspektywy twórców eventów. O ile publika czy artyści jeszcze jakoś sobie radzą, o tyle agencje koncertowe, firmy wynajmujące sprzęt czy zajmujące się techniczną stroną imprez – już niekoniecznie. Straty siłą rzeczy są bardzo wysokie, a perspektywa odbicia się – niezbyt bliska. Bardzo mocno widać to w najnowszych wynikach finansowych LiveNation – największej agencji koncertowej na świecie.
Spadek o… 98%
Przychód firmy za drugi kwartał 2020 roku wyniósł 74,1 miliona dolarów i jest o 98% niższy niż w analogicznym okresie 2019 roku. Nie powinno to dziwić – wszak agencja zdołała zorganizować na wiosnę zaledwie 24 koncerty w Europie i 131 w USA (przy odpowiednio 7213 i 3309 koncertach na wiosnę 2019 roku).
Jak stwierdził jeden z przedstawicieli LiveNation (cytowany przez portal Teraz Muzyka):
W ostatnich trzech miesiącach naszym priorytetem było umacnianie naszej pozycji finansowej, co ma nam zapewnić stabilność i płynność finansową, która pozwoli przetrwać długi czas bez koncertów. Spodziewamy się, że koncerty powrócą latem 2021 roku, a zostanie to poprzedzone wzrostem sprzedaży biletów.
Jesteśmy pewni, że fani powrócą do koncertów, kiedy będzie to bezpieczne. Naszym głównym wskaźnikiem zapotrzebowania jest fakt, że fani postanawiają zachować bilety nawet jeśli mają możliwość zwrotu pieniędzy. Pod koniec drugiego kwartału 86% fanów zachowało bilety na przełożone koncerty.
Nie każdemu ich szkoda
LiveNation spotyka się z – delikatnie mówiąc – dość mieszanymi uczuciami ze strony osób lubiących koncerty. W sieci nie brakowało komentarzy o wydźwięku w stylu “akurat ich to mi nie jest szkoda“. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja monopolisty na międzynarodowej scenie dużo może mówić także w kontekście stricte EDMowych wydarzeń, którymi z kolei LiveNation zajmuje się nieczęsto.