Konkretna w wymowie, acz zrozumiała – tak określamy wypowiedź Garetha Emery’ego, która w ostatnich dniach pojawiła się w mediach społecznościowych. Wszak temat “pijawek” jest stary jak świat, a w popandemicznym świecie zdaje się on być bardziej widoczny.
O co chodzi? Już wyjaśniamy. Kiedy tylko zaczynają się koncerty (a właśnie mamy taki moment w kalendarzu), to u wielu artystów zaczynają się też wiadomości z prośbami o darmowe wejściówki. O ile warto mieć gest i czasem wpisać kogoś na listę, o tyle nadmiar takich próśb może przytłaczać. Z taką właśnie sytuacją w ostatnim czasie spotkał się Gareth Emery, który nie omieszkał co nieco na ten temat napisać na swoim Instagramie.
Od kiedy ogłosiłem trasę, moja skrzynka jest pełna wiadomości z prośbami o darmowe bilety. W normalnych czasach nierzadko byłem pierwszy do tego, aby komuś pomóc – i często wpisywałem na listę randomowe osoby z jakiegoś powodu.
Ale nie teraz. Kluby były zamknięte przez ponad rok. Wiele z nich upadło. Pozostałe ledwo co przeżyły. I niezależnie od tego, czy to mój występ, czy nie:
Wspieraj występy na żywo.
Wspieraj te miejscówki.
Kupuj jebane bilety.
Brytyjczyk dodał jeszcze do tego zapewnienie, że “to nie jest wjazd na ludzi, którzy uderzają do mnie po darmowe bilety”. Zdaniem producenta “po prostu to nie jest dobry czas” na pisanie do artystów o wpisanie na listę gości.
Na każdy koncert, na którym byłem od ponownego otwarcia, kupowałem cholerne bilety i jeśli taki zepsuty bachor jak ja może uniknąć proszenia o listę gości, to ty także.
Emery postawił sprawę jasno i naprawdę konkretnie – co zresztą na scenie muzyki elektronicznej jest dość rzadko spotykane. I trzeba przyznać, że coś w tej retoryce jest…