Muzyka elektroniczna nieustannie się zmienia i wymaga od producentów ciągłego doskonalenia i eksperymentowania nad swoimi dźwiękami. Niejednokrotnie zdarza się, że utwór, który słyszymy na oficjalnej premierze, różni się znacznie od tego, co twórca miał na początku w głowie. Jest to jak najbardziej naturalne.
Drop, break, buildup, melodia czy wokal – wszystkie te elementy mogą ulec poprawkom czy usunięciom, nawet jeśli track zebrał już pozytywny feedback wśród społeczności. Skąd ten feedback? Często z teaserów w social mediach, fragmentów produkcji granych na festiwalach, a nawet leaków. W drugiej części hitów w powijakach przyjrzymy się bliżej kolejnym czterem utworom, które przeszły niemałą przemianę.
The Weeknd – Can’t Feel My Face (Martin Garrix Remix)
W poprzedniej części przedstawione zostały dwa tracki autorstwa czterokrotnego zwycięzcy DJ Mag Top 100 DJs. W kolejnym rozdaniu nie mogło się obejść bez kolejnego ciekawego przykładu Martina Garrixa. Tym razem chodzi o remix utworu The Weeknd – Can’t Feel My Face, który został wydany w 2015 roku. Remix ten został stworzony w stylu future bass’owym, który w tamtych czasach był niezwykle popularny.
Co ciekawe, drop remixu 27-latka ma wiele wspólnego z innym utworem, który został wydany jako self-release. Mowa tu o “We Are Legend”, którego ghostproducentem był Martin, a finalnymi autorami zostali podpisani Dimitri Vegas & Like Mike oraz Steve Aoki. Co jednak stało się z tą kolaboracją? Informacje te nie wyszły na światło dzienne. Spekuluje się, że panowie ostatecznie nie dogadali się w sprawie praw autorskich i wizji singla. Finalnie track został dokończony po kilku latach przez wspomnianą trójkę i opublikowany na kanale DV&LM, a Martin postanowił ostatecznie przenieść brzmienie do innego projektu.
Dość mała grupa osób zdaje sobie sprawę, iż pierwotna wersja “Can’t Feel My Face” była zupełnie inna od tej, którą znamy. W 2015 roku Martin Garrix w secie na Ushuaïa Ibiza, zaprezentował nam fragment remixu, który brzmiał… bardzo nienaturalnie jak na Martina. Utwór ten był znacznie prostszy, uboższy w same dźwięki i mniej rozbudowany niż ostateczna wersja. Zmienił się nie tylko drop, ale także buildup i melodia. Jedynie wokal The Weeknd’a pozostał ten sam. Głównym powodem tych modyfikacji była chęć odcięcia się od big roomu i tworzenia tracków w nowych dla siebie gatunkach. Takimi w tamtym czasie były progressive house, czy future bass. Co ciekawe, zmiana tonów przyszła bardzo szybko. Podczas występu na Tomorrowland 2015 usłyszeć można było już finalny utwór.
Swedish House Mafia – Greyhound
Ten utwór jest niewątpliwie jednym z najbardziej rozpoznawalnych kawałków szwedzkiego trio.“Greyhound” wydane zostało w 2012 roku jako singiel promujący album “Until Now”. Swego czasu był to obowiązkowy element na wielkich festiwalach i imprezach, głównie przez zapadającą szybko w pamięć i wyróżniającą się specyfikę numeru. Jednak nie wszyscy wiedzą, że pierwotna wersja kawałka była odmienna od tej, którą wielu słucha do dziś.
W 2011 roku, podczas występu na obiekcie Madison Square Garden, Swedish House Mafia zaprezentowała pierwszy zarys “Greyhound”, który ówcześnie nie posiadał swojej nazwy. W tej wersji brakowało kilku elementów, które mogłyby nadać więcej dynamiki i intensywności – głównie w dropie – brzmiącym bardziej w 8-bitowym stylu. Same dźwięki melodii również uległy zmianie. Słychać to doskonale po pierwszym dropie, gdzie – o dziwo – został on dodany po raz kolejny. Całość prezentuje się nieco chaotycznie i nie musi zaskakiwać fakt, że część ta została usunięta z ostatecznej wersji.
Steve Angello vs Matisse & Sadko – SLVR
Kolejnym utworem, który przeszedł ciekawą ewolucję, jest “SLVR” autorstwa Steve’a Angello i duetu Matisse & Sadko. Numer ten został wydany w 2013 roku, ale pierwsze – znacznie odbiegające od wersji końcowej demo – pojawiło się w sieci już w 2011 roku. Od samego początku można usłyszeć różnicę pomiędzy tymi wydawnictwami. Wcześniejsza wersja w zasadzie dzieliła się na dwie części. Pierwszą z nich była progresywna melodia natychmiastowo prowadząca do dropu. Dopiero po nim nastał czas na drugą część, która brzmiała bardziej euforycznie i znalazła się w finalnej wersji. Do niej dograne zostało również między innymi nowe intro oraz dźwięki skrzypiec.
Zmianom uległy również pojedyncze fragmenty w melodii przed dropem. Całość w porównaniu do dema z 2011 roku brzmi bardziej płynnie i mniej chaotycznie. Trzeba jednak przyznać, że poprzednia wersja projektu była bardzo unikalna, jak na tamte czasy. Dla fanów progresywnych klimatów może być to obowiązkowa pozycja do przesłuchania. Wszak “SLVR” zyskało dużą popularność i utwór ten jest uznawany za klasykę gatunku.
David Guetta feat. Sia – Titanium (David Guetta & MORTEN Future Rave Remix)
Z klimatów, które opanowały poprzednią dekadę, warto przenieść się w teorii do obecnej. Mimo że “Titanium” na osi czasu jest czasowo ustawione mniej więcej w podobnym momencie, to jednak drugie życie temu kawałkowi nadane zostało przez Guettę i MORTENa w 2021 roku. Historia future rave’owego remixu sięga występu Davida podczas EDC Mexico 2020. Wtedy to po raz pierwszy mogliśmy usłyszeć najnowszą wersję legendarnego wydawnictwa, który brzmiał ekstremalnie unikalnie. Głównie przez fakt, że Francuzowi nie zdarzało się do tej pory serwować takich tonów.
Drop remixu brzmiał mega ciężko i agresywnie, zupełnie niepodobnie do wcześniejszych numerów 56-latka, co wielu fanom bardzo się podobało. Jednak to właśnie oryginalność sprawiła, że drop został mocno zmodyfikowany. Możliwe również, iż według duetu wokal Sii mógł nie pasować do całego konceptu mocniejszej produkcji. Ostateczna wersja zachowała charakterystyczne elementy future rave’u rodem z utworów takich, jak “Dreams”. Melodia została również wzbogacona o nowe warstwy, które nadały większej głębi i dynamiki. Z upływem czasu remix ten stał się bardziej dopasowanym do kolejnych wydawnictw duetu, co mogło być kolejnym powodem do zmiany.