W chwili pisania tego tekstu “Pantheon“, collab na linii Argy – Goom Gum,, nadal trzyma się na czołowych pozycjach ogólnej listy Beatport Top 100. A gdzie trendy, tam i Tiësto – za co nie zawsze musimy go ganić. Oczywiście, możemy narzekać (i od lat wielu z nas to robi), że Tiësto skończył się na “Elements Of Life” lub co najwyżej “Kaleidoscope”, że obecnie wspiera śmieciową muzykę (co postaramy się choćby częściowo niżej obalić) lub że nigdy nic nie stworzył sam (czego podważać specjalnie nie będziemy). Jednak nie taki Tijs straszny, jak go malują.
Dawniej Geert Huinink czy Waakop Reijers, w nowszych czasach między innymi Mike Williams, Toby Green czy duet CamelPhat – lista aliasów i nazwisk ukrytych w creditsach solowych produkcji Tiësto jest spora. Nie wiemy i pewnie nigdy w pełni nie dowiemy się, czy Holender ma jakikolwiek udział i podejmuje jakiekolwiek decyzje przy swoich produkcjach. Ale…
Tijs niejednokrotnie wspiera produkcje takich wytwórni jak Anjunabeats, Anjunadeep, Afterlife, Spectrum, Embassy One czy FSOE UV w swojej audycji “Club Life”. Segment radiowego show, zajmujący zazwyczaj jego drugą połowę poświęcony melodic house i techno ma nawet swoją nazwę – AFTR:HRS Mix (a zdarzały się edycje “Club Life” w całości poświęcone tej stylistyce). Tę samą nazwę nosi alternatywny sub-label Musical Freedom.
Remix dla Tiësto rodem z Afterlife
Wybór Argy’ego na remiksera “Lay Low” nas zaskoczył, choć wydaje się naturalną konsekwencją sukcesów greckiego producenta. Rok temu (w styczniu) Argyris wydał między innymi “Tataki”, najchętniej kupowany i streamowany utwór Afterlife Records. Bieżący rok także rozpoczął od sukcesu – “Pantheon”, który stworzył z rosyjskim duetem Goom Gum, zdobył szczyt listy sklepu Beatport. Tiësto ponownie sięga po to, co obecnie jest trendy. Ale chyba tym razem nie będziemy mu mieli tego za złe.
Remiks “Lay Low” ma podobny klimat i budowę, co “Pantheon”. W nim ważnym elementem także jest żeński chór, choć nie ma takiego uderzenia jak singiel dla Afterlife. Jest jednak bardzo melodyjnie oraz przyjemnie.
Nie oszukujmy się, Tiësto nie wróci do trance – a przynajmniej nie w takiej formie, jak 20 lat temu. Tego chyba nikt nie chce, zwłaszcza on (choć jego kultowe produkcje czasem pojawiają się w jego setach i raczej wspomina je dobrze). Jednak, być może, taką twarz jego wytwórni miłośnicy trance przyjmą (choćby z braku laku) z pozytywnym podejściem. W wypadku postaci Holendra pozostaje im albo to, albo wspomnienia.