Muzyka jest dziedziną życia, w której podobieństw nie da się ominąć. Jest to w sporym stopniu problematyczne – dlatego też kwestie sporne co rusz są wyjaśniane przez sądy. Taką właśnie sytuację w ostatnim czasie mieli między sobą Arty i Marshmello.
Poszło o melodię
Przypomnijmy – rosyjski producent zarzucił Amerykaninowi, delikatnie mówiąc, mocną inspirację jednym z jego utworów. Chodziło o collab Mello z formacją Bastille o tytule “Happier“, który miał być bardzo podobny do remiksu Artioma do utworu “I Lived” zespołu OneRepublic.
Dwa lata temu (bowiem właśnie w 2019 roku sprawa ujrzała światło dzienne) pisaliśmy na naszych łamach w następujący sposób:
Sprawa naprawdę wydaje się poważna i w naszej opinii faktycznie słychać podobieństwo – jednakże, jak to bywa w sądownictwie, nigdy nie wiadomo, jak potoczy się sprawa…
Jak się okazuje po czasie, wyroki sądów potrafią być zaskakujące – pozew Rosjanina został bowiem… oddalony. Jak wynika z werdyktu kalifornijskiego sądu okręgowego, Arty nie miał podstaw ku temu, aby z twórcami “Happier” się sądzić.
Diabeł tkwi w szczegółach
Kluczem do zrozumienia sprawy są zapisy kontraktu dotyczącego wydania remiksu “I Lived”. Wynika z nich, że remixer w chwili podpisania umowy zrzeka się na rzecz wytwórni praw do swojego remixu. Tyczy się to nie tylko kwestii praw autorskich, ale też ewentualnych tantiem – te trafiają do oryginalnych twórców, zaś remixer otrzymał zryczałtowaną, wcześniej umówioną sumę (w tym wypadku 10 tysięcy dolarów) za stworzenie swojej wersji. Taka praktyka jest realizowana bardzo często przy umowach na tego typu utwory.
Zdaniem Rosjanina, zapis ten miał nie dotyczyć elementów, które on sam do tego utworu wniósł. Jednym z tych elementów jest właśnie linia melodyczna, której dotyczyło całe powództwo. Sędzia Philip S. Gutierrez nie zgodził się jednak z tą argumentacją, opierając się na konkretnym zapisie w umowie.
Przyjmuję do wiadomości i zgadzam się, że usługi świadczone (lub które mają być świadczone) przez remixera na podstawie niniejszej umowy nie uprawniają remixera ani mnie do jakichkolwiek roszczeń odnośnie własności ani kwestii finansowych w bazowych kompozycjach muzycznych zawartych w masterze remixu.
Drugie dno
Jeszcze ciekawiej sprawa wygląda w kontekście zeznań Ryana Teddera, frontmana formacji OneRepublic. Doniesienia The Hollywood Reporter wskazują bowiem na rozminięcie się w retoryce. Tedder jeszcze dwa lata temu otwarcie bronił racji Arty’ego w wywiadzie dla BBC:
Arty nie pozwałby nikogo bez podstaw, ponieważ miałby zbyt wiele do straceni Jeśli posłucha się obu piosenek, to myślę, że ktoś z przyzwoitą dozą muzykalności wyciągnie własne wnioski.
Z kolei przed wniesieniem pozwu, prawnik Teddera miał stwierdzić, że:
Mój klient, Ryan Tedder, pozostaje w zgodzie ze stanowiskiem Sony ATV przedstawionym poniżej i nie ma powodu, aby kwestionować prawo klienta do kontynuowania postępowania w sprawie naruszenia
Obydwie wypowiedzi stoją w sprzeczności z ostatecznym zeznaniem Teddera sprzed kilku tygodni.
Rozumiem i zawsze było to jasne, że Arty nie ma żadnych praw własności ani korzyści finansowych (czy to na mocy praw autorskich, czy innych) w remiksie czy materiałach będących podstawą do remiksu. Rozumiem, że firma Interscope upoważniła Arty’ego do przygotowania remiksu dopiero po tym, jak te wyraził zgodę i potwierdził, że zrzeka się praw własności.
Wygląda to naprawdę intrygująco. Na ten moment jednak pewne jest to, że Arty nie ma podstaw do sądzenia się z twórcami “Happier”, ponieważ zrzekł się praw do stworzonego przez siebie remiksu.