Portal Shining Beats działa od dwóch i pół roku. Naszym rdzeniem jest i zawsze będzie muzyka elektroniczna – nawet, jeśli kiedyś będziemy pisać też o innych gatunkach muzyki, o nowych technologiach, o grach czy o lifestyle’u. Nasze działania starały się jednak omijać kwestie polityczne tak, jak się tylko da. Owszem – są kwestie związane z festiwalami i ich być albo nie być – a te często wiążą się z przepychankami w samorządach. Tak było swego czasu z Ultra Music Festival, tak jest też obecnie u nas, z Sunrise Festival. Są też kwestie związane z pandemią – a ta dotyka naszą branżę jak mało którą. Niemniej wypowiadanie się w temacie polityki, nie wiążąc tego jednoznacznie z muzyką jest ostatnią rzeczą, którą chcielibyśmy robić.
Na to wygląda jednak, że przyszedł czas na tę ostatnią rzecz. Ten materiał będzie bardzo polityczny. I możliwe, że też wulgarny. Postaram się jednak, żeby przekleństw było jak najmniej.
Gorący tydzień
Jak wszyscy dobrze wiemy, od tygodnia w wielu miastach Polski trwają strajki, będące pokłosiem decyzji Trybunału Konstytucyjnego w temacie tak zwanego “kompromisu aborcyjnego”. Kompromis ten jest popierany przez większość społeczeństwa, a dzięki wczorajszemu sondażowi dla “Gazety Wyborczej” dowiedzieliśmy się, że zaostrzanie przepisów (do czego wyrok TK ma doprowadzić) popierane jest przez niewiele ponad 10 procent Polaków. Nie powinna więc dziwić skala protestów.
Jednakże ludzie wychodzą na ulice nie tylko dlatego, że w świetle decyzji TK nie będzie można w Polsce dokonać aborcji z powodu ciężkich wad płodu. Coś się najwyraźniej w narodzie zaczyna zmieniać, a wściekłość (żeby nie rzec wkurwienie) społeczeństwa spowodowana obecnymi rządami sprawia, że dołączać zaczynają się również osoby, którym do lewicowych poglądów daleko. Protesty nie są tylko o aborcji (choć to temat aborcji był iskrą, która wyciągnęła setki tysięcy ludzi na ulice). Zapalnikiem dla wielu jest rząd, który od pięciu lat kawałek po kawałku odbiera kolejne części wolności kolejnym grupom społecznym.
Nam też się obrywa
Spójrzmy na najbliższy nam przykład – czyli na naszą branżę. Lockdown dla klubów trwa tak naprawdę od połowy marca – a ci, którzy w wakacje się otworzyli, musieli uskuteczniać slalom przez przepisy, żeby tylko chociaż działać i być jak najmniej na minus. Podobnie jest z eventami czy festiwalami – im większy rozmach, tym większa odpowiedzialność i tym większe ryzyko. Pandemia to sytuacja, której nie przewidział w długim terminie zupełnie nikt. No dobra – za granicą był jeden taki przypadek. Ale sami wiecie – nie było sposobu, żeby cała branża mogła się przygotować, wszystko działo się zbyt szybko.
Fakt faktem, jakaś pomoc do niektórych popłynęła. Jednakże to z pewnością wciąż jest niewiele w skali strat, które swoimi przeciwdziałającymi rozprzestrzenianiu się wirusa (abstrahując już od tego, czy on istnieje, czy nie) rozporządzeniami spowodował rząd. I to prawda – lepsze to niż propozycja przebranżowienia się, jaką brytyjski rząd skierował w stronę artystów. Niemniej pandemia i, przede wszystkim, nieudolne działanie rządu spowodowały, że krajobraz naszej branży po zniesieniu wszelkich obostrzeń będzie naprawdę nieprzyjemny.
Nieudolność ta objawia się w wielu aspektach życia społecznego, na które wpływ swoją polityką ma rząd. Widać to w szczególności w służbie zdrowia. Mieliśmy całe wakacje na przygotowanie się na jesienną falę zachorowań. Co robili rządzący? Za wszelką cenę chcieli doprowadzić do reelekcji obecnego prezydenta, przy okazji dzieląc Polaków i dehumanizując gejów, lesbijki i inne osoby nieheteronormatywne. Wszyscy dobrze pamiętamy również premiera Mateusza Morawieckiego, który na jednym ze swoich wieców przekonywał, że to dobrze że maseczek już ludzie nie noszą, bo epidemia jest w odwrocie. No to właśnie widzimy ten odwrót – ale o 360 stopni.
Dzielą nas
Wkurwienie ludzi motywowane jest również sytuacjami z innych aspektów życia – jednak o nich zapewne już czytaliście nieraz na innych portalach. Z pewnością jedną z nich jest kuriozalne wtorkowe wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Dla wielu brzmiało ono podobnie do tego, co 13 grudnia 1981 roku mówił Wojciech Jaruzelski. I to ma prawo niepokoić. Nawoływanie do wojny domowej przez de facto naczelnika państwa jest rzeczą, która autentycznie nie mieści mi się w głowie. Przykre jest dla mnie także to, że dochodzi do sprzeczek i kłótni na tematy ostatnich dni między członkami naszej branży. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma swoje poglądy – i ja to szanuję, nawet jeśli się z kimś nie zgadzam. Chodzi o to, że ten temat, jeśli budzi skrajne emocje wśród polskich producentów i innych ludzi nakręcających klubową gospodarkę, to może budzić w każdej innej grupie społecznej. Nie dajmy się nabrać na tanią sztuczkę polityków. Nie dajmy się skłócić – szczególnie my, ludzie zajmujący się muzyką, czyli czymś, co powinno wszystkich łączyć.
Natomiast to, że jakiś topowy polski producent prywatnie ma poglądy, z którymi się przykładowo nie zgadzam, nie oznacza że przykładowo ja nie uważam go za naprawdę ogarniętego producenta (bo poznałem jego produkcje) czy za równego gościa (bo poznałem go osobiście). Tutaj przypomina mi się niedawny felieton Marcina Gappy, który dotyczył Toma Swoona. I to ma zastosowanie nie tylko do tematu strajku czy aborcji, ale też chociażby pandemii, czy jakiegokolwiek gorącego tematu.
Skoro o pandemii – wśród DJów, producentów i aktywistów branżowych pojawiało się sporo opinii, nazywanych zazwyczaj “foliarskimi”. A więc mogliśmy przeczytać różne osoby piszące z pełnym przekonaniem, że pandemia to ściema, że to spisek, że chcą nas lewaki zacipować. Niektórzy nawet zaczęli atakować nas – uważając, że nie powinniśmy pisać o tematach związanych z pandemią na naszych łamach, bo COVID to ściema, a poza tym to pewnie nam zapłacili za sianie paniki. Wobec tych zarzutów wychodzi jedno – Bill Gates nie wyrabia się z wysyłaniem przelewów. Wszak o pandemii w kontekście EDMu pierwszy tekst napisaliśmy pod koniec lutego, a na naszym koncie przelewu jak nie było, tak nie ma.
Żarty na bok – wszak to, że ktoś takie opinie wyraża, nie znaczy że jest gorszym człowiekiem. I o ile są rzeczy, które w publicznej dyskusji poparcia mieć nie powinny, bo są to rzeczy szkodliwe (przykładowo nazizm czy faszyzm), o tyle posiadanie jakiejś określonej opinii na jakiś temat nie powinno oznaczać, że utwór danego artysty nagle staje się zły, usługa świadczona przez jakąś osobę nagle staje się mniej jakościowa, a osoba, którą znamy od lat, niegodna kontaktu.
Wracając jednak do sedna – na te wszystkie podziały mają wpływ politycy, w dużej mierze ci obecnie rządzący. I prawda – swoje dokłada też opozycja – czy to z lewa, czy to z prawa. Nie zmienia to jednak faktu, że to ludzie obozu rządzącego, z racji swoich stanowisk i możliwości w sporym stopniu definiują debatę publiczną, ergo mają wpływ na nastroje społeczne. A te są złe jak nigdy. Ludzie potrafią traktować PiS fanatycznie, wręcz jako rzecz najważniejszą w życiu. I to jest chore – ale to nie jest wina tych ludzi. Problem leży w obecnym obozie rządzącym. I to przeciwko niemu przede wszystkim protestują tłumy w całej Polsce. Bo to oni dla swoich partykularnych interesów dzielą nas.
Wiecie, co robić
Jutro w stolicy będzie wielki protest. W mniejszych i większych miastach zapewne też będą. Jeśli nie podoba Wam się obecna sytuacja, to dobrze będzie, jeśli się na nich pojawicie. Bo nie może być tak, że osoby sprzeciwiające się obecnemu ładowi nazywane są “przestępcami”. Takie standardy są na Białorusi. Nie dopuśćmy do tego, żeby panowały one także u nas. Pokażmy swój sprzeciw, zanim znów nas zamkną wszystkich w domach. Bo pogłoski o wprowadzeniu stanu wyjątkowego są coraz głośniejsze…
To pisałem ja, Patryk Wojtanowicz, redaktor naczelny Shining Beats. Mam nadzieję, że na łamach tego portalu takie teksty już nie będą musiały się pojawiać.
foto: Rafał Oleksiewicz / Reporter