Dekadę temu żyliśmy w innym świecie. Byliśmy młodsi, nasze brzuchy (a przynajmniej brzuch redaktora naczelnego) były znacznie mniejsze, chciało nam się żyć znacznie bardziej niż teraz, Danuta Holecka była jeszcze kojarzona z dziennikarstwem, a swój boom przeżywała taneczna elektronika. Sukcesy takich postaci jak Avicii, Martin Garrix czy Hardwell miały niemały wpływ na popularyzację klubowych brzmień w mainstreamie, który był w poprzednich latach zdominowany przez popowe i rockowe kawałki. Niemały wpływ na to wszystko miała także wiralowość aftermovies z festiwalu Tomorrowland – to właśnie w latach 2011 i 2012 imponujące filmy z Belgii zdobywały największą popularność.
W roku 2013 wiodącym nurtem szeroko rozumianego EDMu był bigroom – stricte festiwalowy i przyprawiający fanów trance’u o białą gorączkę sound. W dalszym ciągu szalenie popularne były także euforyczne, progresywne brzmienia, które na szeroką skalę pokazali słuchaczom Swedish House Mafia oraz Alesso. Ale rynek nie znosi próżni – i dzięki temu do głosu zaczynały pomalutku dochodzić kolejne, tym razem spokojniejsze odłamy. W 2014 roku w stacjach radiowych coraz bardziej zaczynały się rozpychać brzmienia deep house’owe oraz coś, co możemy nazwać “brytyjską wariacją na temat piano house’u”. To był także czas, w którym de facto powstał nowy gatunek, będący pomostem między lekkimi, house’owymi brzmieniami, a ostrym bigroomowym łojeniem.
Początek nowego
O muzyce future house – bo to o niej mowa – napisaliśmy już jakiś czas temu na naszych łamach dość obszerny artykuł…
…ale w ramach skrótu przypomnijmy – nurt ten miał swoje pierwsze podrygi w brytyjskiej scenie deep house, która w 2012 roku wypuściła niemało kawałków dość łatwych do podpięcia pod future house. Samo określenie ukuł rok później Tchami, który na platformie Soundcloud wydawał swoje remiksy w charakterystycznym stylu. Jako drugi do tego jeszcze stojącego na stacji hypetrainu podpiął się Oliver Heldens. Wówczas osiemnastoletni producent z Rotterdamu miał już na koncie kilka bigroomowych wydań w sublabelach Spinnin’ Records.
Ostatni release na rok 2013 miał być jednak zupełnie inny. I faktycznie był – “Gecko“, wydane rzutem na taśmę w przedostatni dzień roku okazał się istnym gamechangerem dla młodego twórcy. Kawałek ujrzał światło dzienne nakładem Musical Freedom – labelu należącego do Tiesto i będącego częścią Spinnin’ Records.
Niderlandzki gigant sceny elektronicznej upodobał sobie w tamtym czasie nieczęsto wówczas spotykany sposób na promowanie niewydanych jeszcze tracków. Na oficjalnym kanale wytwórni na platformie Soundcloud pojawił się bowiem teaser odmiennego od ówcześnie trendujących kawałka bez podania jego twórcy. Tego typu trik został wykorzystany także przy okazji “Animals” Martina Garrixa czy “Flute” od New World Sound i Thomasa Newsona. Zainteresowanie Spinnin’ było na tamtym etapie naprawdę spore. Dzięki temu nowe brzmienie dotarło do wielu słuchaczy. A ci od razu zaczęli zastanawiać się, kto stoi za tym niewydanym jeszcze utworem. Mało kto spodziewał się, że za “Gecko” stoi niezbyt szeroko znany wśród fanów EDMu Heldens.
Kiedy w 2013 roku tworzyłem tę piosenkę na tylnym siedzeniu samochodu mojej mamy w drodze na wakacje do Francji, nie miałem pojęcia, że to tak rozhula moją karierę…
Początek wielkiej przygody
O tym, jak doszło do wydania tego kawałka, opowiedział sam Heldens w poście wspominającym 10-lecie premiery na Instagramie.
Wciąż pamiętam moment w 2013 roku, kiedy mój młodszy brat Lars wpadł do mojego pokoju i powiedział: „Widziałeś, że Tiesto zaczął grać Deep House w swoich programach radiowych? Może powinieneś wysłać mu “Gecko”!”
Tijs wspierał już kilka moich utworów i bootlegów, a także śledził mnie na Twitterze, więc wysłałem mu DM z “Gecko” i dosłownie 15 minut później odpowiedział, że bardzo chciałby wydać to w swojej wytwórni!
Sama chęć wydania “Gecko” przez legendę pokroju Tiesto na pewno była niemałą sprawą dla młodego Oliego. Obstawiamy jednak, że nawet wtedy nie wiedział on jeszcze, jaka przygoda go czeka.
Miła niespodzianka, ponieważ w tamtym czasie wydanie takiego house’owego utworu przez dużą wytwórnię „komercyjną”/„EDM” było bardzo dziwne. Ale kiedy na krótko przed premierą otrzymałem pierwszy raport z opiniami innych DJów, wiedziałem, że sytuacja staje się poważna…
Dosłownie ponad 50 najlepszych DJów z całego świata wróciło z przytłaczającymi opiniami. Podczas tych szalonych dni dla bigroomu większość tych DJów w ogóle nie grała muzyki takiej jak “Gecko”. Ale od chwili, gdy zobaczyłem ten arkusz z opiniami, wiedziałem, że wszystko zmieni się na dobre!
I faktycznie tak się stało. “Gecko” szybko stało się niemałym hitem w radio shows oraz w setach czołowych postaci sceny EDM. Do Heldensa uśmiechnęły się także playlisty rozgłośni radiowych. Udało się to dzięki wydaniu w wakacje 2014 roku wersji z Becky Hill na wokalu. Ta wersja wykręciła na ten moment na Spotify 300 milionów streamów. Reszta jest już historią – zarówno dla samego Heldensa, jak i dla całego nurtu future house.