Sami sobie jesteście winni, że media klubowe wrzucają „głupoty”. Bo was nie ma [felieton]

Patryk Wojtanowicz w swoim felietonie zastanawia się, gdzie są ci, którzy od mediów klubowych wymagają ambitnych treści.

nastia

Nie będę ukrywać, że do napisania tego tekstu skłoniła mnie sprawa z będącym tiktokowym memem DJem Akunem. Genezy tego wszystkiego wyjaśniać wam nie będę, bo i po co – i tak tego dość specyficznego gościa mieliście okazję widzieć w postaci zarówno oryginalnych nagrań z setów, jak i licznych przeróbek. Ba – z pewnością mogliście zobaczyć go także na naszym Facebook’u. Na ten moment video, w którym wizerunek DJa został użyty przez Tribbsa – najchętniej słuchaną obecnie postać z polskiej sceny na świecie – obejrzane zostało ponad milion razy. Nasza konkurencja także to wrzucała – 4Clubbers zanotowało na tym kontencie niemal 700 tysięcy wyświetleń, zaś HouseMafia wykręciła niemal 200 tysięcy. A to oczywiście tylko kilka miejsc, w których filmik pojawił się w sieci.

Na łamach naszych kolegów z konkurencji dużą dyskusję wywołuje także fakt, iż Akun będzie tego lata grać w wielu klubach, właśnie na fali internetowej popularności. Zdania były oczywiście podzielone. Jedni uważali, że w sumie to spoko, ale drudzy – i to w przeważającej większości – narzekali (słusznie zresztą) na poziom polskiej sceny klubowej, która (ich zdaniem) tak nisko upadła, że musi się uciekać do bookowania takich osób, by przyciągnąć ludzi. W tej grupie znalazły się także osoby, które zaczęły krytykować media branżowe, które ich zdaniem powinny promować niesprecyzowaną “dobrą muzykę” zamiast głupot. Zasadnym jest więc zadać sobie kluczowe pytanie – czy ludzie naprawdę chcą ambitnego kontentu? Bo moim zdaniem… jest z tym różnie.

nastia

Algorytmokracja

Jako media żyjemy w rzeczywistości, która tego potencjalnie wymaganego od nas zadania nie ułatwia. Najbardziej wynagradzani są twórcy, którzy platformom społecznościowym przynoszą ruch i zaangażowanie. Im więcej osób sprawdzi daną treść, zostawi pod nią reakcję, udostępni ją bądź skomentuje, tym bardziej ona się niesie. Mniejsza liczba reakcji powoduje, że według algorytmów treści z danego źródła są mniej interesujące. Efekt jest taki, że posty – niezależnie od poziomu ich ambicji – są mniej chętnie pokazywane zarówno osobom “z ulicy”, jak i tym faktycznie obserwującym dany profil. Praca twórców jest tym samym mniej warta.

nastia

Prezentowanie treści z gatunków bardziej ambitnych bądź promowanie mało znanych, acz dowożących jakością talentów, w teorii mogłoby więc być skuteczne. Problem jest jednak w tym, że do tanga trzeba dwojga, a potencjalni odbiorcy niebardzo chcą do tego tańca dołączyć. Zaczynając od ogółu – osób oczekujących od muzyki “czegoś więcej” jest relatywnie niewiele. Jest to nisza w i tak będącej niszą społeczności klubowej. Frekwencje na imprezach obraz ten potrafią zresztą dość skutecznie przekłamać. Nierzadko wszak osoby chodzące na duże imprezy kompletnie nie interesują się szczegółami sceny i branży, zatrzymując się na tym, że “dany DJ fajnie gra”. I oczywiście to jest ich święte prawo – niemniej ciężko oczekiwać, aby na takich osobach aktywiści czy media mogły budować świadomą i zaangażowaną społeczność.

Teoretycznie fani bardziej niszowych nurtów elektroniki są osobami bardziej zaangażowanymi w to, czego słuchają. Są to osoby interesujące się tematem, które – jeśli chcą – to potrafią zrobić szum wokół danego artysty, utworu, imprezy czy zjawiska. No ale właśnie – musi im się chcieć. A zarówno ja, jak i koledzy po fachu, odnosimy wrażenie że im się nie chce. Nieraz na naszych łamach (głównie za sprawą Piotrka Dobrowolskiego z bloga Z Dobrej Woli) pojawiają się artykuły będące dalekie od elektronicznego mainstreamu. Treści te są interesujące i z pewnością są w stanie poszerzyć horyzonty potencjalnego słuchacza. Ale co z tego, jeśli nie klikają się one tak, jak powinny się klikać, aby docierać do jeszcze szerszej publiki? Nie dość, że grupa odbiorców sama w sobie jest dość wąska, to na dodatek jest też słabo angażująca się. A to ma wymierny wpływ na zasięgi portali, blogów czy osób, które wplatają ambitniejsze tematy bądź poświęcają im większość swojego czasu antenowego. Wystarczy zobaczyć na wspomnianego wcześniej Piotrka – od lat na jego facebook’owej stronie pojawia się wiele ciekawej i nierzadko ambitnej muzyki elektronicznej, na którą w tak szerokim tematycznie medium jak Shining Beats nie ma aż tak wiele miejsca. Niestety, jego posty spotykają się ze śladowym zainteresowaniem. Takich Piotrków jest pewnie na naszym poletku jeszcze przynajmniej kilku. I oni także – a może przede wszystkim – zmagają się z tego typu trudnościami.

Aby móc skutecznie działać – czyli docierać z treściami do jak największej ilości osób – ciężko jest skupiać się na tym, czego oczekują ci, którzy budzą się dopiero wtedy, kiedy ktoś wrzuci, ich zdaniem, “głupotę”. Kiedy piszemy o ciekawych, mniej znanych artystach czy gatunkach – cisza. Kiedy wrzucimy Tribbsa wyświetlającego w wizualkach DJa Akuna lub gościa, który przez okno dziennikarzowi mówi, że piorun pier… (tu w kontekście sytuacji na tegorocznym Ultra Music Festival) – nagle wychodzą z piwnicy i narzekają na to, że nie robimy tego, czego oni chcą. A co, jeśli oni tak naprawdę nie chcą tego, co deklarują, że chcą? Przecież gdyby naprawdę chcieli, to te “lepsze” treści by wspierali, nie?

Gdzie jesteście, ambitni?

Prowadzenie mediów to nie jest działalność filantropijna. Tworzenie treści ambitniejszych (tych mniej ambitnych notabene też) pochłania niemałe ilości czasu, które przecież możnaby wykorzystać w zupełnie inny sposób. Zajawka zajawką, ale kiedy dogania dorosłość i obowiązki, to możliwości realizowania po bożemu tego, czego oczekują czytelnicy czy widzowie, po prostu zaczyna brakować. Zasięgi przekuwają się chociażby na to, że możemy przyciągnąć do nas reklamodawców, dzięki którym przykładowo możemy utrzymywać serwer i domeny, na których stoi nasza strona internetowa. Jest to kluczowe w sytuacji, w której organizatorzy imprez (oczywiście nie wszyscy) alergicznie reagują na propozycje współpracy inne niż barter. Niestety, bardziej ambitne tematy tak wielkich zasięgów zwykle nie są w stanie przynieść. I właśnie dlatego uważam, że to odbiorcy są winni temu, że twórcy mniej chętnie wrzucają bardziej wymagające treści. Gdyby była klientela, to i towar by się znalazł. Proste prawa rynku. A zostawienie lajka, komentarza czy przeczytanie artykułu kosztuje przecież tylko troszkę czasu, który i tak wielu przewala, oglądając “Love Island” czy TikToka…

I – żeby nie było – my, jako media w głównej mierze o muzyce elektronicznej – nie jesteśmy pępkami świata i w obliczu dzisiejszych wyzwań, przed jakimi stoimy jako społeczeństwo, są ważniejsze kwestie. Niemniej uważam, że takie a nie inne słowa po prostu musiały paść. Polska branża klubowa wymaga naprawy – to prawda. Ale naprawy wymaga także podejście osób, które wymagają czegoś więcej. To jest system naczyń połączonych, który wymaga obustronnego udziału. Ciężko więc oczekiwać, że media będą chętnie pisać o rzeczach mało znanych, skoro odbiorcy tych mało znanych rzeczy nie chcą. Zapewne dlatego, że są mało znane…

nastia

nastia

I zaraz ktoś może powiedzieć coś w stylu “Jak nie wy, to inni – obejdzie się bez was”. A widzicie tych “innych”? Ja też nie.

nastia

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?