Multigatunkowa alternatywa niedaleko od Polski. Sziget Festival 2022 – osąd bohatera

W dniach 10-15 sierpnia bawiliśmy się kultowym Sziget Festival 2022 w Budapeszcie. Oto nasze doświadczenia i przemyślenia.

nastia

Nie tylko w Polsce warto imprezować. Pomimo tego, że nasz kraj ma wiele różnorodnych festiwali, to największe festiwale czekają na nas za granicą. Chyba każdy zainteresowany tematem EDMu słyszał o europejskich gigantach pokroju Tomorrowland, Ultra Music Festival czy, Creamfields, zaś ci doceniający wielogatunkowość na pewno wiedzą o festiwalach typu Glastonbury czy Sziget. I właśnie na ten drugi festiwal została zaproszona dwuosobowa reprezentacja Shining Beats. Sześciodniowa muzyczna zabawa z prawie trzydziestoletnim doświadczeniem, organizowana na wyspie w centrum Budapesztu. Pomimo promocji imprezy największymi nazwiskami sceny pop, indie rock czy rap, na tak rozległym terenie nie zabrakło też elektronicznych scen i rozpoznawalnych aliasów. To brzmi co najmniej ciekawie! Naszą relację z wydarzenia, które finalnie bardzo nas zaskoczyło, poznacie poniżej.

Wejście na imprezę

Oczywiście podstawą uczestnictwa w festiwalu jest bilet. Wejście odbywa się na podstawie QR-kodu, który spokojnie możemy pokazać na telefonie. W zamian otrzymujemy opaskę z plastikową plakietką. Element ten umożliwia nam płatność bezprzewodową (alternatywa do płatności zbliżeniowych telefonem/własną kartą), ale jej główne zadanie jest zupełnie inne. Kodowane na nim są nasze dane, w tym zdjęcie zeskanowane z naszego dokumentu tożsamości.

nastia

źródło: fb.com/szigetfestival

Odebrać opaskę można było już dwa dni przed festiwalem, w wyznaczonych na terenie miasta punktach, czy na wejściu na wyspę. My wykonaliśmy to w pierwszym dniu Szigeta, gdy pierwsze sceny już grały. Stanie w kolejce do jednego z kilku punktów wymiany trwało aż godzinę, co przez upał wydłużało się. Jednak ta atrakcja ukazała nam pierwsze aspekty, z jakimi się spotykaliśmy przez cały czas trwania wydarzenia. Czekając na opaskę spotkaliśmy wiele osób z różnych krajów, które chętnie zagadywały, dzieliły się wrażeniami z poprzednich lat, bądź po prostu szukały kompanów do wspólnej zabawy.

nastia

Po wymianie opasek, bądź ich weryfikacji, czekała nas kontrola osobista. Jak to bywa wszędzie, sprawdzano zawartość plecaków czy torebek. Na teren można było wejść z własną wodą bądź napojem bezalkoholowym. Butelka musiała być zakręcona fabrycznie i nie przekraczać 2,5 litra. Dozwolone były również bidony, jednak obsługa weryfikowała ich zawartość. Często były one odkręcane i wąchane, by zweryfikować, czy nie zawierają alkoholu. Jedzenie pewnie zabronione? Otóż nie – kanapki czy batony na spokojnie przechodziły i nie trzeba było ich ukrywać przed ochroną. Na Szigecie jest to zupełnie normalne.

Są tacy, co jak jadą na festiwal, to muszą bawić się w pełni. Dostępne są bilety oraz karnety VIP, które umożliwiały szybsze, osobne wejście na imprezę. Jednak to oczywiście nie wszystko. Istniały 4 specjalne strefy dla osób, które zdecydowały się dopłacić do zabawy. Znajdowały się obok Main Stage, sceny Freedome oraz elektronicznych przestrzeni – Party Areny i Colloseum. W porównaniu do polskich wydarzeń, gdzie strefa VIP zazwyczaj jest tylko jedna (przy głównej scenie), to ma prawo robić wrażenie.

Teren festiwalu

Festiwal obejmował niemalże całą wyspę Óbudai-sziget położoną na Dunaju w północnej części Budapesztu. Przy głównym wejściu, przed, jak i za mostem witały nas globalne banery i ozdoby. Znajdowały się na nich słowa “cześć” w naszym i innych językach. Były też flagi, przy których można było sobie zrobić zdjęcie. Naprawdę miły gest!

Poniżej przedstawiamy podstawową mapkę festiwalu, gdyż ta szczegółowa zawierała aż 50 punktów z dokładnie zaznaczonymi toaletami, sklepami, czy barami. Co warto zaznaczyć, przy wielu gastronomicznych przestrzeniach funkcjonowały mini-sceny. DJe prezentowali różnorodną selekcję, działając z typowo imprezowymi klasykami, jak i skupiając się na danych gatunkach elektronicznych – między innymi hardstyle czy drum and bass.

Mapa festiwalu

Główne sceny

Przy najpopularniejszym wejściu znajdowały się punkty informacyjne, pierwsze punkty z napojami, foodtracki i sklep festiwalowy. Najbliższą wejścia sceną była Freedome, która za dnia gościła różne brzmienia: alternatywne, popowe, rapowe czy rockowe, a (zazwyczaj) po północy zamieniając się w elektroniczną strefę. Konstrukcja była swoistym miksem tego, co znamy z Open’era czy FESTa. Duży namiot z klasyczną sceną, za którą znajdował się duży ekran, a dwa pozostałe zdobiły boki. Dookoła nich umieszczono mnóstwo punktowych świateł. Na pewno było to coś bardziej efektownego, niż Tent znany z imprez AlterArtu, ale nie przebijało kreatywności podobnych projektów z FESTa. W dalszej części parkietu mieliśmy bar, a przed nim oraz za nim – kolejne ekrany, pokazujące, co aktualnie dzieje się na deskach Freedome.

nastia

nastia

źródło: fb.com/szigetfestival

Za Freedome znajdował się potężny Main Stage. Przypominała nam to, co widzieliśmy na Open’erze, ale z większym rozmachem. Prostokątna konstrukcja, której sercem były ekrany – jeden centralnie za artystami i dwa potężne, tworzące boki sceny. Jej budowa sprawdzała się przy koncertach każdego rodzaju, robiąc wrażenie nawet podczas DJ seta Calvina Harrisa. Dodatkowy panel LED zza m.in. stanowiskiem VDjów uprzyjemniał oglądanie i słuchanie występów ze znaczącej odległości. Przy takim tłumie tego typu zabieg jest wręcz niezbędny. Dookoła znajdowało się mnóstwo punktów partnerów – w tym Coca Coli czy Disney+, które miało swoją karuzelę. W przerwach, bądź po funkcjonowaniu głównej sceny Szigeta, właśnie tam kontynuowana była impreza. Po prawej stronie nie brakowało punktów z napojami, a po lewej znajdowała się strefa gastronomiczna.

Warto wspomnieć, że na tej scenie nie odbywały się jedynie koncerty. Codziennie jeden blok poświęcano na akt artystyczny, panel dyskusyjny, bądź inną formę kulturalną.

Elektroniczna część

Przechodząc przez szerokie pole zza Main Stage, trafiało się na strefę, która aktywna była szczególnie nocą. Blisko siebie zlokalizowane były trzy istotne sceny – Samsung Colosseum, Ticketswap Party Arena oraz DropYard. Niestety trochę aż za blisko, gdyż czasami dźwięki z Party Areny potrafiły przenikać na pobliskie sceny. Pierwsza z nich była królestwem house i techno, najczęściej w najbardziej undergroundowych wydaniach. Jej lineup był każdego dnia spójnie dobrany gatunkowo, a sama zabawa tam trwała w godzinach od 12 do 6 rano. Codziennie.

Colosseum

Po zapowiedziach organizatora oraz samego faktu patronatu marki Samsung spodziewaliśmy się czegoś więcej. Wbrew pozorom nie było tam ekranów, a jedyne efekty serwowały nam światła. Z drugiej strony – ascetyczny wystrój jak najbardziej pasował do muzyki, jaka była tam grana. Podstawą sceny był parkiet w kształcie koła, otoczony budowlą koloseum z… europalet. Tak, dobrze czytacie. To był “Black Stage z Sunrise Festival, ale brat organizatora ma na zbyciu nielimitowaną ilość darmowych palet“. Nad DJką widoczna była dekoracja w formie maski, a na przeciwko niej wbudowano bar. Przestrzeń taneczna w większość dni była idealnie wymierzona, ale podczas setów między innymi Kolscha czy Jorisa Voorna nie dało się tam prawie wejść.

Party Arena

Zadaszona strefa z elektroniką, która każdego dnia startowała o 22:00. Scena ta była zróżnicowana pod kątem brzmień, codziennie oferując inną tematykę – swój dzień miały takie nurty, jak hardstyle, dubstep/dnb, melodic techno, czy bass house. Była to znacznie większa scena niż Colosseum, ale i tu zdarzały się sety gdzie zadaszenie sprawiało, że mogło być tam czasem nieco gorąco i duszno. Na duży plus – lasery dawały świetne efekty. Projekt układu ekranów, z ciągnącym się na środku paskiem dawał radę zarówno z szybszymi, dynamicznie zmieniającymi się animacjami, jak i bardziej statycznymi układami. Bardzo polubiliśmy się z całą oprawą!

Jednak śmiesznym i dość niedopuszczalnym zabiegiem na takim wydarzeniu było to, co widzieliśmy na początku działania Party Areny drugiego dnia. W czasie dubstepowego dnia, na pierwszych setach w tle towarzyszyły… fragmenty teledysków SOPHIE (prawdopodobnie “Faceshopping”) i Arctic Monkeys (“Do I Wanna Know”). Naprawdę, nie dało się tego zrobić inaczej?

nastia

Na osobną ocenę zasługuje poniedziałkowa Dance Arena. Wtedy właśnie konstrukcję przejęła marka Elrow. House’owy brand przyciąga publikę nie tylko lineupem, a głównie ikonicznym wystrojem. Tak oto DJka zmieniła się w bajkowy domek, a ekrany zakryto dekoracjami. Bajkowe płachty wisiały na bocznych, jak i górnych elementach konstrukcji. Z sufitu również wyłaniały się inne dekoracje w postaci między innymi pacynek. W tłumie można było znaleźć osoby przebrane w stylu cyrkowej zabawy, a podczas niektórych setów rzucano rekwizyty w tłum. Niestety, aby poczuć pełny klimat zabawy, trzeba było tańczyć w pierwszej połowie parkietu. Dalej efekty nie były tak widoczne, a dekoracje kończyły się wraz z rozpoczęciem się strefy barowej.

Poboczne konstrukcje

Jeszcze dalej, wgłąb wyspy znajdowała się spora strefa gastronomiczna obok pól campingowych, oraz przejście na plażę. Było to dosyć klimatyczne miejsce z dwoma małymi scenami, gdzie przy chilloutowej muzyce można było zrelaksować się na leżakach. Niektóry występy były tam zaplanowane nawet do godziny… 9 nad ranem. Był to więc sport dla zapaleńców.

źródło: fb.com/szigetfestival

Na terenie imprezy znajdowało się dużo innych miejsc, a według nas najciekawszymi były:

  • Hajogyar Petofi Stage – scena poświęcona lokalnym artystom, w nocy poświęcona elektronice
  • ibis x ALL Europe Stage – różnorodna gatunkowo scena z europejskimi artystami (w tym z polskimi występami!)
  • Global Village – scena poświęcona muzyce folk/egzotycznej, z artystami z Afryki, Azji, czy obu Ameryk
  • dropYard by Bolt – scena z nową falą hiphopu
  • Tribute Stage – miejsce, gdzie występowały zespoły coverujące legendarne formacje
  • Slager FM – impreza dla fanów starszej, lokalnej muzyki oraz miejsce dla fanów… k-popu
  • Cirque du Sziget – miejsce pokazów artystycznych, cyrkowych
  • Theatre-and-Dance Field – miejsce pokazów teatralnych i tanecznych
  • Magic Mirror – miejsce przedstawień, konferencji, czy kabaretów, dedykowane społeczności LGBT

Nie można było się tu nudzić, a oprócz oficjalnych przestrzeni, na każdym kroku można było odkrywać nowe strefy – muzyczne, gamingowe, do relaksu (zazwyczaj na trawie). Niestety brakowało puf, leżaków czy stolików dla tak dużej ilości osób. Dodatkowo, na południowym krańcu wyspy znajdowała się apteka oraz miejsce pierwszej pomocy. Dla fanów pamiątek, na każdym kroku towarzyszyły nam sklepiki rodem z tych, które znamy znad polskiego morza. Coś festiwalowego? Działało kilka sklepów z oficjalnym merchem, ale akcesoria od artystów dostępne były jedynie w punkcie na przeciwko sceny Freedome.

Zabawa terenowa

Mnóstwo instalacji artystycznych, scen, aktywności, ale też nie brakuje zabawy terenowej. Na wejściu każdy dostawał Paszport Polsatu, czyli swoisty przewodnik po imprezie. Pierwsze jego strony ukazują miejsce na pieczątki. Punkty, w których można było je zdobyć, były rozrzucone po całej wyspie. W zamian za uzbieranie wszystkich mogliśmy otrzymać fizyczne nagrody.

Cennik

Wyżywienie na festiwalu wiązało się oczywiście z ponadzwyczajnymi kosztami. Przykładowo, duży kawałek pizzy kosztował 5 euro, a ceny konkretniejszych posiłków jak gyros w picie czy nuggetsy z frytkami oscylowały w dochodziły do ok. 10 EUR/4000 HUF. Co trzeba jednak przypomnieć – na teren festiwalu można było wnieść swoje jedzenie oraz picie, za wyjątkiem napojów alkoholowych i energetycznych. Do tego ochrona przykuwała sporą uwagę chociażby poprzez wąchanie i wstrząsanie butelkami, więc przemycenie swoich trunków było nie lada wyzwaniem. Na terenie festiwalu znajdował się również market Aldi, natomiast jego ceny odpowiadały raczej warunkom festiwalowym, a nie tym znanym ze zwykłych sklepów. Sama oferta gastronomiczna była bardzo bogata i można było znaleźć między innymi stoiska z naleśnikami, przysmakami z wielu zakątków w świata, czy wegańskim jedzeniem.

Napoje wydawano zamknięte, w oryginalnych puszkach/butelkach, a drinki sporządzano w kubkach wielorazowych. Niestety, nie istniał system kaucji za nie, a po spożyciu oddanie naczynia było dobrowolne. Przez to pełno połamanych egzemplarzy leżało w wielu zakątkach imprezy. Identycznie było z plastikowymi pojemnikami po napojach, które walały się po parkietach czy na ziemi. Innymi słowy – ekologia, ale po polsku.

Warto zwrócić również u wagę, że festiwal był bezgotówkowy. Płatności można było dokonywać poprzez doładowanie opasek festiwalowych, bądź zwyczajnymi kartami płatniczymi. Pełen cennik napojów przedstawiamy poniżej. Na pospolite, najtańsze opcje – wodę, colę czy sok przeznaczaliśmy 11 zł. Jedno piwo czy energetyk to już wydatek około 15 PLN (1300 HUF).

Cennik napojów na Sziget Festival

Zakwaterowanie

Uczestnikom mającym kilkudniowe bilety zapewniano darmowy camping na terenie wyspy. Za wyjątkiem zakazanych stref, można było rozstawić się praktycznie na terenie całej wyspy. Sporo osób z tej opcji skorzystało, wręcz można powiedzieć, że wyspa ledwo co pomieściła wszystkich festiwalowiczów. Można było bowiem znaleźć sporo namiotów rozstawionych przy ścieżkach, czy zaledwie kilka metrów od sceny. Nie zabrakło oczywiście opcji premium – w zależności od naszego budżetu można było zakwaterowanie w specjalnych strefach campingowych z dodatkowymi udogodnieniami, czy drewnianych domkach.

źródło: fb.com/szigetfestival

Pogoda

W tym roku warunki pogodowe jak najbardziej dopisały. Pomimo zmieniających się prognóz ostatecznie ani razu nie spadł deszcz. Temperatura codziennie dobijała do około 30 stopni – czyli bardzo ciepło, ale jednocześnie spokojnie do wytrzymania. Noce potrafiły być chłodniejsze spadając do nawet poniżej 20 stopni, dlatego warto było zawsze mieć przy sobie dodatkową warstwę wierzchnią.

Problemem powiązanym z tak suchą pogodą okazał się kurz, który potrafił uprzykrzać życie uczestnikom, zwłaszcza na scenie głównej. Wiele osób widzi w tym przyczynę kaszlu. Zalecano więc nosić maseczki bądź kominy, jeśli ten stan rzeczy komuś wadził. Nas też dotknął ten problem – w połowie festiwalu odczuwaliśmy już trudy związane z tym stanem rzeczy. Organizatorzy odnieśli się do sprawy.

Sziget o problemie kurzu

Aplikacja

Tylko w tych telefonach siedzą… Aplikacja Szigetu jest naprawdę dobrze wykonanym systemem. Program po włączeniu prezentował 4 najważniejsze zakładki dla uczestnika tego typu imprezy. Główna strona to widget z listą występów, które zaznaczyliśmy, że nas interesują (w procesie konfiguracji appki, bądź później w zakładce z lineupem). Prócz tego player z playlistą festiwalu i postami z Instagrama.

Druga zakładka to mapa w trzech odmianach. Mieliśmy zaprezentowane miejsca w formie listy, również z podziałem na kategorie. Graficzne formy przedstawienia wyspy były dwie. Pierwsza z nich to grafika z numerowanymi lokalizacjami, plan imprezy. Główna mapa działała z aktywną lokalizacją, pokazując, gdzie jesteśmy. Nie brakowało tam pinezek, które w miarę sprawnie ukazywały najważniejsze obiekty.

Planowanie zabawy było bardzo proste i przypominało mi to, co w 2021 roku wykonano w ramach strony Czas na Fest. Timetable ujęte w bardzo intuicyjnej formie, przesuwane po osi x i y. Po kliknięciu na dany akt można było się dowiedzieć więcej o artyście, posłuchać jego twórczości czy dodać występ do ulubionych. Dzięki temu 15 minut przed koncertem otrzymywaliśmy powiadomienie.

Dzięki programowi mogliśmy też sprawnie doładować opaskę, korzystając przy tym z kodu, który dano nam przy jej wyrabianiu. Ta zakładka przenosiła nas na zewnętrzną stronę, tak jak i inne opcje, które ukryto pod “More”. Używanie aplikacji nie sprawiało nam problemów oraz usprawniło planowanie pobytu na wyspie. Prócz powiadomień o koncertach informowała też o innych aktywnościach na wyspie, zastępstwach czy radach związanych z danym dniem festiwalu.

Ludzie

Publika to też ważna sprawa. Warto czuć się bezpiecznie podczas zabawy. Było widać, że w tłumie są osoby z różnych zakątków świata. Wiele było bardzo przyjaźnie nastawionych. Przy słabszych chwilach inni uczestnicy nieraz pytali, czy wszystko jest okej lub po prostu zagadywali. Pomoc w znalezieniu danej strefy, pytanie się innych bądź nas samych zawsze przebiegała kulturalnie. Introwertycy co prawda nie zawsze tego oczekują – ale mimo to warto docenić pozytywne, przyjacielskie nastawienie tłumu. Czasami aż za bardzo – co zresztą co poniektórzy mający pecha (lub farta, w zależności od tego, jak na to patrzycie), mogli odczuć na własnej skórze ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Na głównej było już mniej ciekawie. Main Stage, jak to zwykle bywa, zrzeszał wszystkich, w tym osoby bardziej skupione na zabawie (najczęściej już pod wpływem) i znajomych, niż otoczeniu czy muzyce – nawet (w jak na festiwal) wczesnych godzinach. Dzięki czemu na przykład podczas seta Calvina Harissa trudniej było się bawić tak, jak typowo EDMowe imprezy nas przyzwyczaiły. Dużo osób robiących sobie zdjęcia w środku (dla nich losowych) występów, przez co łatwo było się wybić z atmosfery na występie RUFUS DU SOL. Taka ilość ludzi zwiększa też zapotrzebowanie na jak najbliższą styczność tłumu z artystą. Tłum bliżej barierek, a co za tym idzie ścisk był niemiłosierny. Podczas 90 minut wyczekiwanego występu Tame Impala czuliśmy się gorzej wśród ludzi, niż podczas kilku godzin czekania przy samych barierkach na Open’erze.

Jednak dalej było najczęściej bardzo kulturalnie i przyjemnie. Tradycją było już słuchanie wcześniejszych koncertów siedząc, a ludzie respektowali taki stan rzeczy. Tylni ekran wiele ułatwiał, a stanie lekko za nim było dobrym pomysłem na podziwianie tego, co się dzieje na scenie i zabawę, bez zbędnego ścisku. Jeśli ktoś boi się tego, co zastanie tuż pod sceną, taka alternatywa jest świetnym wyborem.

Toaletowe sprawy

Po Sunrise Festival było wiele negatywnych komentarzy na temat toalet. Ludzie oburzali się w stylu “jak ktoś śmie śmieć wytknąć, że taki stan rzeczy to wina publiki”. Myśleć można było, że to tylko w Polsce takie atrakcje. Niestety, mieszkańcy Szigetu w tym punkcie zaskoczyli negatywnie. Na terenie wyspy było mnóstwo toalet. Były to konstrukcje wolnostojące, jak i toitoie, praktycznie na każdym kroku. Pół biedy z damskimi toaletami – tam można było się obrzydzić tylko raz na czas. W męskich WCtach była sprawa o wiele gorsza. Niektóre z nich się rozlewały! Jedną spotkaliśmy z wylewającą się zawartością w formie ogromnej kałuży w okolicach głównej sceny, inną z lewej części terenu, w pobliżu gastronomii.

Jednak apogeum – nomen omen – gównoburzy było to, co się stało pod koniec festiwalu. W pobliżu Party Areny było dużo drzew, krzaków, a niektóre graniczyły z konstrukcją sceny. Panowie (leniwi, bądź pod wpływem) korzystali z tych zdobyczy natury, a w pewnym momencie niedaleko scen powstało żółte jeziorko o charakterystycznym zapachu. Jeden odważny, gdy siedzieliśmy przy drzewie, na naszych oczach zaczął dokonywać pierwszej potrzeby. Niezapomniane przeżycie.


O muzycznych aspektach Sziget Festival 2022 napisaliśmy oddzielną relację – znajdziecie ją pod tym linkiem.


Podsumowanie

Pojechaliśmy na festiwal, mając dość duże oczekiwania. Za wyjątkiem małych niedociągnięć, organizacja stała na wysokim poziomie. Co więcej, festiwal ten z pewnością ma swoją niepowtarzalną atmosferę. Cała wyspa przygotowana pod wydarzenie i opanowana przez tysiące ludzi z różnych zakątków świata, chcących na kilka dni odciąć się od normalności i dać ponieść muzyce zdecydowanie, stwarza ku temu warunki. Do tego lineup z górnej półki i dodatkowe atrakcje, których próżno szukać na innych imprezach.

Impreza została odebrana przez nas naprawdę pozytywnie. Czy chcielibyśmy wrócić? W przyszłości na pewno, ale za rok raczej sobie odpuścimy – długość festiwalu niestety nieco nas przytłoczyła… Sześciodniowe imprezowanie to duże wyzwanie. Już po 3-4 dniach towarzyszyło nam zmęczenie, a pod koniec się rozchorowaliśmy. Na tak długich eventach niestety nie obędziemy się bez rozsądnego planowania sił, bądź kompromisów, na rzecz naszego zdrowia.

Dla osób, które chcą spróbować czegoś poza naszymi granicami, Sziget jest idealnym miejscem. To taki większy, ale różniący się pod wieloma aspektami FEST Festival. Naturalna zabudowa, czyli roślinność, drzewa, to świetna podstawa klimatu imprez tego typu. Lubisz elektronikę, ale też nie pogardzisz gwiazdami muzycznymi z innych gatunków? Uważamy, że ta impreza jest idealna.

nastia

Total
1
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?