Sziget Festival dla opornych – poradnik podróżniczo-turystyczny

Mający bogatą historię Sziget Festival jest naprawdę ciekawą propozycją na festiwalowe lato. W 2022 byliśmy tam – i mamy parę wskazówek.

festivaland

Zagraniczne festiwale często wydają się być poza naszymi możliwościami. Najczęściej nawet nie patrzymy na propozycje w innych krajach, korzystając jedynie z lokalnych dóbr. Jednak warto poszerzać horyzonty. Ciekawszy lineup, zupełnie inny klimat czy czasem korzystniejsza trasa do miasta za granicami Polski, w którym się odbywa wydarzenie – to może zmienić wiele. Przykładowo – niedaleko granicy z Czechami mamy co najmniej kilka dużych imprez o różnych profilach muzycznych. W ostatnim roku wybraliśmy się jednak do Budapesztu. Ciekawi działania wydarzenia z prawie 30-letnim doświadczeniem, na początku sierpnia 2022 zawitaliśmy na Sziget Festival. Jednak jak tego dokonaliśmy i jak tam przetrwaliśmy? Sprzedamy wam kilka protipów oraz opiszemy, co ile kosztowało nas na miejscu.

Od biletów zacznijmy

Im wcześniej kupisz, tym taniej – to chyba jasne. Jeśli nie polujesz na określonego artystę, a interesuje Cię sam koncept imprezy, a interesuje Cię zarówno bardziej komercyjna, jak i elektroniczna część festiwalu, to warto nabyć wejściówki w pierwszych pulach. W przypadku edycji 2023 sześciodniowy (tak, tyle trwa Sziget Festival) karnet kosztował 275 euro, dając przy obecnym kursie 1250 zł za 6 dni imprezy. Wiele osób nie chce jednak kupować biletów w ciemno i woli dopłacić, ale mieć pewność, że te pieniądze nie pójdą w błoto. Finalna, 6. pula karnetów na 2022 rok to był wydatek 1610 zł (355 euro). Na ten moment piąta pula na 2023 rok kosztuje 365 euro, czyli 1660 zł.

festivaland

Korzystając z okazji – przypomnijmy tegoroczny lineup. Headlinerami Sziget Festival 2023 są Billie Eilish, David Guetta, Florence + The Machine, Imagine Dragons, Macklemore i Mumford & Sons. Wejściówki znajdziecie pod tym linkiem.

pdc

Jak się poruszać? – pociąg

W 2022 roku wybraliśmy dwa różne sposoby podróży. Pierwszym z nich był pociąg z Warszawy do stacji Budapest Nyugati. Ze stolicy Polski w tym sezonie kursują dwa składy – dzienny oraz nocny. My wybraliśmy IC Chopin, który z Warszawy Centralnej odjeżdżał o 18:54, a planowo w miejscu docelowym miał być o 8:20. Zatrzymuje się on między innymi w Krakowie. Jak to na takiej trasie, opóźnienie musiało być, jednak wynosiło ono zawrotne 20 minut. Komfort podróży oceniamy pozytywnie. W 6-osobowym przedziale były sprawne kontakty, zaś sam skład był czysty oraz zadbany. Dostępne były też wagony sypialniane czy bezprzedziałowe. Co ciekawe, jeśli chcecie śledzić na bieżąco podróż, mamy złe wiadomości – Chopina nie znajdziecie na Portalu Pasażera. Jednak na stronie przewoźnika Czeskie Drahy dostępny jest podgląd, tylko nie do końca rzetelny. W moim przypadku nie pokazywało opóźnienia, a informacja o braku kontaktów w składzie była mylna.

Powrót koleją nie był już tak fajny. Mania wożenia bardzo pojemnego powerbanka w tym przypadku stała się zupełnie uzasadniona. Wsiadając do IC Bathory, startującego z Budapest Nyugati o 8:28, pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to brak kontaktów. Przydzielony został mi wagon lokalnych kolei. Konstrukcja bezprzedziału, jak na nasze “standardy”, była ciekawa. Pary. Dużo miejsca na nogi, ale czystość pozostawia wiele do życzenia – podłoga i śmietnik się kleiły. Powrót był lekką męczarnią, dlatego na drugi raz i w stronę Warszawy wybralibyśmy nocny pociąg w przedziale, bądź z miejscem sypialnianym. Warto zaznaczyć, że ma on w Polsce inną trasę niż Chopin. Zatrzymuje się między innymi w Katowicach czy Gliwicach.

Jak z kosztami? Kupując bilety z tygodniowym wyprzedzeniem za oba zapłacić należało 400 zł. (odpowiednio 250 zł i 150 zł). Jednak im wcześniej, tym taniej. Miejscówki można kupić z dwu-, jeśli nie trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Musieliśmy to zrobić stacjonarnie, w kasie międzynarodowej – ale wy już nie musicie, ponieważ w międzyczasie została uruchomiona sprzedaż online.

Jak się poruszać? – samolot

Do Budapesztu możemy udać się z Polski również samolotem. Dwa miasta – Warszawa i Poznań – w ubiegłym roku oferowały tanie połączenia bezpośrednie liniami Ryanair. W tym roku jest zresztą podobnie. W zależności od dni i czasu rezerwacji, lot w obie strony możemy znaleźć już od około 200 zł. W naszym wypadku podróż wyniosła ostatecznie około 400 zł za osobę, gdyż doszła jeszcze cena bagażu podręcznego. Lot trwa około 1,5 godziny, ale czas w chmurach mija naprawdę szybko.

Drobnym minusem jest stosunkowo kiepskie skomunikowanie lotniska z resztą miasta. Nie ma w pobliżu żadnego przystanku metra, tramwaju czy pociągu, a jedynie małe autobusy, które w związku z festiwalem były niezwykle zatłoczone. W dodatku firmy typu Uber są tam zdelegalizowane, więc wysokie ceny taksówek potrafią równie zniechęcić. Ostatecznie transportowałem się z lotniska do hostelu poprzez wspomniany autobus i pociąg, co zajęło około godziny.

festivaland

pdc

Jak się poruszać? – komunikacja miejska

Najbardziej komfortowo jest wykupić bilet kartonikowy na 7 dni. Zapłacimy za niego 4960 HUF, co na nasze daje około 60 zł. Możemy nim poruszać się wszystkimi formami transportu miejskiego, w tym podmiejskimi pociągami. Jest też opcja elektroniczna – wszak Budapeszt jest cywilizowanym miastem i posiada swoją aplikację do zakupu przejazdów. Mimo to nie polecamy jej używania.

System opiera się na skanowaniu kodów QR umieszczonych w środkach komunikacji. Standard znany ze stołecznych autobusów czy tramwajów, gdzie działa to całkiem w porządku. Co więc poszło nie tak? Ano to, że kody te w Budapeszcie są umieszczone… tylko na zewnątrz pojazdów. Sytuacji nie ułatwia także fakt, iż podczas Szigetu bilety sprawdzane były przed wejściem na stację podmiejskich pociągów. Długość włączania aplikacji (nawet, jeśli starano się ją wcześniej włączyć), skanu i weryfikacji animacji potwierdzającej rzetelność wejściówki powodowało, że ze zdążeniem na czas na upatrzony kurs stawało się bardzo problematyczne.

Alternatywą dla zwykłego biletu na transport miejski jest Budapest Card. W ramach tej usługi, którą można kupić na 2, 5, bądź 9 dni, dostajemy dodatkowo darmowy przewóz z lotniska i z powrotem czy transport łodzią na teren festiwalu. Jednak to nie wszystko. W zestawie są także zniżki i darmowe wejścia na baseny oraz kąpieliska, tańsze zwiedzanie miasta oraz poszczególnych muzeów czy mniejsze wydatki przy stołowaniu się w danych restauracjach. Jeśli ktoś aktywnie chce wykorzystać czas przeznaczony na Szigetowy odpoczynek od codzienności, musi przeznaczyć na to odpowiednio 25, 49 lub 69 euro (od 120 do 330 zł).

Gdzie mieszkać?

Gdzie warto się zakwaterować? W pobliżu linii pociągów H5, bądź tak, by łatwo można było podjechać do jednej z jej stacji. Składy te kursują w dzień co chwilę (max 5 minut oczekiwania), a w nocy regularnie, co 10 minut. Odjeżdżają one prawie spod głównego wejścia imprezy – do Szigetowego mostu mamy kilka minut spacerku. My dojeżdżaliśmy do Szentlélek tramwajem, by jedną stację, która nam została do wyspy przebyć podmiejską kolejką.

Inną opcją jest pole namiotowe. Jednak nie funkcjonuje ono do końca tak, jak w Polsce. Co prawda mamy wyznaczone osobne strefy, campingi, gdzie możemy rozłożyć swoją przenośną sypialnie, albo wykupić zaoferowany przez organizatora festiwalu namiot. Ciekawą alternatywą jest rozstawienie się w każdym miejscu wyspy. Oczywiście z pewnymi limitami. 2 minuty do Party Areny? Nie ma problemu, masz miejsce pod drzewem, przy głównej ścieżce. Jednak my tego nie rekomendujemy. Nietrudno wszak wyobrazić sobie sytuację w której ciekawscy uczestnicy w stanie wskazującym połakomią się na korzystnie zlokalizowany namiot bądź jego zawartość.

Co z tym hajsem?

Na studencką kieszeń polskie festiwale, a zwłaszcza żywienie się na nich może szczególnie nadszarpnąć budżet. Dlatego na droższym pod tym względem Szigecie wgrany domyślnie w każdego Polaka zmysł cebuli szukał oszczędności. Okazało się, że się da! Na terenie był sklep Aldi. Napoje w identycznych cenach, jak na barze, ale jedzenie to już inna kwestia. Kanapki, tortille pakowane (niczym jak w naszej Żabce), batony, czipsy, paluszki, pieczywo i wiele więcej. Na pewno droższe, niż w normalnym sklepie, ale taniej, niż dania ze stanowisk gastronomicznych. Croissant kosztował około 4 zł, tortille około 15 zł, lemoniada – 11 zł. Brzmi absurdalnie, a mi uratowało to portfel na festiwalu.

festivaland

Pamiętajmy też o tym, że na teren wyspy można wnosić jedzenie i picie. Bidon, zamknięty napój, batony, kanapki to rzeczy, które mogą znaleźć się w waszym plecaku. Fajnym gestem od organizatora jest również rozdawanie wody w kubeczkach (przynajmniej w okolicy głównej sceny).

A skoro o pieniądzach – zastanówmy się, ile ich zabrać. Bezpieczną kwotą będzie co najmniej tysiąc złotych, choć to są obliczenia oparte na ubiegłym roku i należy wziąć pod uwagę inflację, która na Węgrzech wynosi około 25%. Ogólne wydatki na osobę, odejmując merch, wynosiły średnio 100 zł na dzień – i to mocno oszczędzając, prawie nie pijąc alkoholu na terenie imprezy. Kiedy chcemy dokonywać alkoholizacji, to wydatki już rosną – za drinki Węgrzy liczą sobie ponad 40 zł za jeden. Bierzmy również pod uwagę to, że będąc na wyjeździe zazwyczaj jemy na mieście, bądź kupujemy w małych sklepach. Ceny w spożywczakach czy tanich restauracjach, fast foodach w wakacje ubiegłego roku były podobne bądź odrobinę droższe, niż u nas. Bazując na naszych doświadczeniach, polecamy średnio kilka złotych dodać do cen dań, które znamy w Polsce. Festiwal trafia w odbiorców z różnych zakątków Europy, jak i świata. Nie dziwi więc, że ceny z polskiej perspektywy są wyższe.

Pamiętajcie o inflacji

Przy tym wszystkim pragniemy przypomnieć o tym, że mamy inflację. A na Węgrzech jest ona znacznie wyższa, niż w Polsce – według danych obejmujących kwiecień 2023 roku, wzrost cen w skali roku wyniósł tam 24 procent. Dlatego też polecamy odłożyć sobie nieco więcej. Jeśli Wam zostanie – to dobrze dla Was.


foto: Sandor Csudai

festivaland

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?