Kilka lat temu dość nośnym trendem w zdominowanym wówczas przez bigroom i progressive house EDMie był tropical house. Nurt ten został mocno spopularyzowany w głównej mierze przez Kygo, który dorobił się miana jednej z czołowych postaci sceny komercyjnej elektroniki. Swoje trzy grosze dokładali także inni twórcy – a wśród nich chociażby Thomas Jack, który de facto stoi za stworzeniem tego gatunku. Już w 2013 roku do podcastu o nazwie “Tropical House” zapraszał inne postaci kojarzone z tym brzmieniem – takie jak Felix Jaehn, Robin Schulz czy Bakermat. Największą sławę przyniósł mu jednak wydany w 2015 roku singiel “Rivers”.
One hit wonder
Kawałek na platformie Spotify wykręcił jak dotąd 90 milionów streamów, a także niemałą liczbę odtworzeń w rozgłośniach radiowych w Europie. Nierzadko mogliśmy go usłyszeć także na falach polskiego eteru. Był to jedyny tak duży hit Australijczyka – drugi oficjalnie wydany singiel, zatytułowany “Rise Up”, wykręcił 20 milionów streamów na Spotify, ale w radiostacjach próżno było go szukać. W 2017 roku wydał EPkę z dwoma remiksami… i słuch po nim zaginął. Minęło 5 lat i w zasadzie niemal każdy zdążył o tym producencie zapomnieć – ale sam zainteresowany nie składa broni i właśnie powraca z nową muzyką.
Inne brzmienie
Tym razem nie ma co liczyć na powrót do dobrze znanych z poprzednich singli brzmień. Thomas Jack postanowił pójść w innym kierunku – i jego “Sandman” okazuje się być hybrydą brzmienia indie oraz melodycznego house’u. W efekcie otrzymaliśmy naprawdę solidny wakacyjny numer, w którym usłyszymy również wokal samego producenta.
“Sandman” otwiera nową erę w karierze Jacka – i mamy nadzieję, że tym razem otrzymamy od niego więcej muzyki, niż w latach 2015-17. Szczególnie, że pierwszy od pięciu lat singiel stawia poprzeczkę naprawdę wysoko.