(Prawdopodobnie) najmniejszy event w historii Pragi Centrum. Relacja z koncertu Amber Run

Za nami koncert grupy, która ewidentnie zasłużyła na większą ilość gości. Sprawa pokazuje dobitnie jakie znaczenie ma marketing.

nastia

Na zaproszenie agencji Follow the Step nad Wisłę przyjechał Amber Run – brytyjski zespół grający rock alternatywny, indie rock oraz indie pop. Wielbiciele seriali mogą kojarzyć ich utwór “Fickle Game“, który leciał w finale 7. sezonu serialu “Suits“. Był on tłem w kluczowej scenie, która była swoistym pożegnaniem fanów z Meghan Markle.

Dla tych, którym nadal nie zapaliła się lampka może ta informacja będzie drogowskazem. Utwór “I Found” osiągnął prawie 330 milionów odtworzeń na Spotify. Natomiast ponad pół miliona osób stworzyło inspirowane nim filmy na TikToku. Za to 108 milionów wyświetleń zapisało się na koncie piosenki na platformie YouTube.

nastia

Prywatny koncert? Bardzo proszę!

W lokalu przy ulicy Szwedzkiej 2/4 pojawiłem się tuż przed 21, czyli godziną rozpoczęcia koncertu. Ostatni raz byłem w tym miejscu dwa tygodnie wcześniej. Tym razem jednak czułem się, jakbym gościł w zupełnie innym lokalu. Zatrważająca cisza w holu prowadzącym do sali barowej, opustoszałe kanapy oraz krzesła, które w weekend stanowią dobro luksusowe dla zmęczonych nóg, czy też łazienka, gdzie można było wybrać dowolną kabinę – to rzadkość w tym miejscu. Na profilu wydarzenia w mediach społecznościowych liczba deklarujących chęć uczestnictwa to 76 osób. Niestety, ale stojąc pośrodku wybrukowanej hali, która zowie się parkietem, właśnie tyle przybyłych naliczyły moje smutne oczy.

nastia

Co zastanawiające – mimo, że impreza odbywała się w Pradze Centrum, to na ich profilu nie uświadczymy dedykowanego w kalendarium wydarzenia. Było one dostępne wyłącznie poprzez wspomnianą agencję artystyczną. Wydaję mi się, że była to jedna z przyczyn tak wyjątkowo skromnej frekwencji. Trudno zrzucić winę na pogodę – ciepły, majowy wieczór aż zachęcał do wyjścia z domu. Może zatem koszt wejściówki odstraszył fanów mocniejszych dźwięków? Nie sądzę. Cena 89 złotych za bilety z pierwszej puli była porównywalna do innych wydarzeń w tym lokalu.

Przyznam wprost, że nie jestem osobą która nagrywa czy dokumentuje wydarzenia w których biorę udział. Jestem z tego pokolenia, którym hasło “Put your lights up” kojarzy się bardziej z blaskiem zapalniczki, aniżeli lampką telefonu. Jednak po to jest technika, aby z niej korzystać. I muszę przyznać, że nieraz fala migoczących blaskiem komórek robi wrażenie. Wspominam o tym, ponieważ mając wiedzę, że następnego dnia zasiądę do tego artykułu, nie chciałem pozostać gołosłownym. Oto zdjęcie z antresoli tuż przed rozpoczęciem.

Frekwencyjnie już wiemy, a jak muzycznie?

Rewelacja! Był to mój pierwszy raz, gdy miałem okazję usłyszeć Joe Keogh’a z ekipą. Koncert trwał blisko 90 minut. W tym czasie zespół zagrał ich wszystkie najbardziej rozpoznawalne utwory. Znalazło się przy tym dość dużo przestrzeni dla kawałków z nowego albumu, który miał premię na początku tego roku. Moim faworytem z tegorocznego longplay’a jest “Hurt“. Mocne gitarowe riffy z przyjemnym wokalem.

Duże brawa należą się całemu zespołowi, a szczególnie frontman’owi, który mimo niesprzyjających frekwencyjnych okoliczności potrafił nawiązać świetną relację z publiką. Mimo, że na pierwszy rzut oka trudno posądzić go o nadmiar charyzmy, to kiedy bierze on za mikrofon, to okazuje się że pozory mylą. I to my, jako publika czujemy się tacy maluczki. Znalazły się również chwile prywaty, które szczególnie warto podkreślić – mianowicie dedykacja utworu zmarłemu członkowi rodziny.

Pamiętajcie panowie – małe jest piękne

Koncert zespołu Amber Run był najmniejszym pod względem frekwencji wydarzeniem muzycznym, w którym do tej pory brałem udział. Całkiem niedawno – przy okazji relacjonowania koncertu Elderbrook’a w stołecznej Progresji, trochę kręciłem nosem na przepełniony parkiet. Tutaj było zgoła inaczej – przestrzeni miałem dookoła tak wiele, jak nigdy. I wiecie, co jest najlepsze? Że każdy jej skrawek był wypełniony jednymi z najlepszych melodii gatunku jakich do tej pory słuchałem. Atmosferę mogę porównać do koncertu zespołu Blue Foundation w warszawskim klubie Basen w roku 2014. Dla niewtajemniczonych, to właśnie oni nagrali soundtrack do filmu “Twillight”.

nastia

nastia

Powyższa sytuacja ukazała, że warto być wytrwałym ale i dociekliwym w poszukiwaniu nowych dźwięków. Szperajcie, szukajcie, ale i czytajcie nasze artykuły. To właśnie dla Was staramy się wyszukiwać nowe melodie oraz ciekawe wydarzenia.

nastia

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?