Shouse o “Love Tonight”: Chcieliśmy napisać głupiutką, wesołą piosenkę z przyjaciółmi [WYWIAD]

Ed Service z duo Shouse w wywiadzie dla Shining Beats opowiedział o sukcesie kawałka “Love Tonight” oraz o ich szczególnej relacji z Polską.

nastia

Czas pandemii dał duetowi Shouse niesamowity boost popularności. Ich singiel “Love Tonight” stał się jednym z hymnów społeczności klubowej w czasach, kiedy możliwości spotkań były naprawdę okrojone. O tym fenomenie pisaliśmy już na naszych łamach – nasz artykuł możecie sprawdzić poniżej.

Kawałek przyniósł rozpoznawalność, ale także otworzył drzwi do współprac z dużymi postaciami sceny EDM. Jako najbardziej barwny przykład niech służy wydany niedawno collab z Davidem Guettą. O tym, jak doszło do tej współpracy, a także o kulisach tego całego fenomenu tuż po występie na festiwalu Beats For Love opowiedział Ed Service, jeden z członków formacji.

nastia

Miłej lektury!

nastia

Shouse – wywiad dla Shining Beats

Patryk Wojtanowicz: W jednym z wywiadów powiedziałeś, że fale popularności “Love Tonight” przybyły głównie dzięki wzrostowi ilości przypadków koronawirusa. Co jest dziwną, nietypową zależnością.

Ed Service (Shouse): Tak, to bardzo dziwny, osobliwy fenomen. To nam uświadomiło, jakie znaczenie ma “viral”. Ten wirus opanował świat, nasz utwór również – jak to mówią – stał się czymś, co rozpowszechniało się wirusowo. Kiedy obserwowałeś statystyki tego utworu, wyglądało na to, że jest to “utwór koronawirusowy”. To wszystko działo się w tym samym czasie, co było całkiem dziwne. Byliśmy zamknięci w Australii i obserwowaliśmy, jak Europa się bawi, a my dopiero co wróciliśmy do lockdownu. Wiesz, myślimy, że jest coś specjalnego w utworze, którego możliwe, że ludzie w tym czasie potrzebowali. Chóralny zespół wspólnie śpiewający o miłości w czasie izolacji.

Ponieważ muzyka jest najlepszym językiem.

Ponieważ muzyka jest językiem… Tak, zdecydowanie. Jest to sposób wyrażania, komunikowania tego, że nie musisz tego robić tylko za pomocą mowy, ale poprzez taniec, śpiew, akordy, harmonie, melodie. Przez śpiew możesz wyrazić to, czego nie uda ci się poprzez prostą rozmowę. Jesteśmy bardzo pokorni, że nasz drobny utwór, stworzony z pomocą naszych przyjaciół z Melbourne w Australii, stał się refrenem, okrzykiem dla całego świata.

O sukcesie “Love Tonight”

Wszyscy wiemy, jak ważnym utworem dla świata muzyki tanecznej podczas pandemii było “Love Tonight”. Co was zmotywowało do stworzenia tego utworu, podczas gdy żyliśmy w kompletnie innym świecie?

nastia

nastia

To było jakoś siedem lat temu. My byliśmy młodzi… znaczy młodsi (śmiech). Stworzyliśmy ten utwór z naszymi przyjaciółmi z Melbourne. Tak więc, to był po prostu utwór stworzony dla nas oraz naszych znajomych, byśmy mogli go wspólnie śpiewać, by zrobić coś niesamowitego. Mieliśmy chór. Nie mieliśmy profesjonalnego sprzętu. Nikt z nas nie był profesjonalistą, muzykiem. Po prostu przyszliśmy pośpiewać i dobrze się bawić. Chcieliśmy napisać głupiutką, wesołą piosenkę z naszymi przyjaciółmi, razem ją pośpiewać. Taki był cel. Stworzyć wspólny moment, wspomnienie, które zostało nagrane, uwiecznione na taśmie, a teraz zdobyło świat. Tak, to (pandemia – przyp. red.) na przestrzeni czasu na serio zmieniło znaczenie tego utworu.

Będąc szczerym to było coś wyjątkowego.

Tak. Dla nas również!

Kiedy wypuściliście “Love Tonight”, czy spodziewaliście się tego, że w przyszłości będziecie mogli współpracować z Davidem Guettą?

Nie ma mowy. To była duża niespodzianka. Pewnego dnia na Instagramie zobaczyłem klip, gdzie David puszczał nasz utwór w Miami. My, w Australii, w tym czasie mieliśmy lockdown. To było bardzo dziwne. Sądziliśmy, że to było niesamowite, że po prostu zagrał remix tego utworu. Następnego dnia Guetta napisał do nas w tej sprawie. “Zrobiłem remix, chcielibyście go wydać?”. On wykonał ten remix “Love Tonight”, który stał się wielkim sukcesem i był bardzo popularny. To był utwór lata 2021 roku. Tak to było. Później spotkaliśmy się razem w Los Angeles by zrobić wspólny utwór “Live Without Love”, co było niesamowitym doświadczeniem. To było ostatnie, czego mogliśmy się spodziewać. To wszystko wywołało w nas szok.

Jak się pracowało z Guettą?

Remix “Love Tonight” Davida Guetty jest waszym ulubionym, czy macie innego faworyta?

nastia

Tak myślę. Uwielbiam tę wersję “Love Tonight”. Kochamy również interpretacje od Vintage Culture i Kiko Franco. Ona jest spokojniejsza.

Ona jest również świetna.

Oj tak. Jest ona delikatnie dłuższa, bardziej groovy, jest więcej szans do pośpiewania. Wracając do wersji Davida, ona jest intensywniejsza, efektowniejsza, bardziej future rave’owa. Ta od Kiko i Vintage Culture jest dłuższa, głębsza, spokojniejsza. Obie wersje uzupełniają się nawzajem. Wiesz, istnieją setki remiksów tego utworu, które również są dobre.

Jakie macie wspomnienia związane z pracą z Davidem Guettą nad “Live Without Love”?

To był jeden dzień w studiu w Los Angeles i to było świetne. Guetta to człowiek pełen entuzjazmu, bardzo podekscytowany, pełen radości. On po prostu chce robić muzykę. Wiesz, to wydarzyło się naprawdę szybko. Wpadliśmy na jeden dzień do studia, wspólnie wpadliśmy na pomysł na utwór. Jest to bardzo szczodry człowiek, on lubi współpracować z innymi ludźmi podczas tworzenia muzyki. Jest to bardzo odświeżające doświadczenie.

A co z presją?

Wielu artystów po publikacji swojego pierwszego dużego hitu twierdzi, że powstaje wokół nich presja, by stworzyć kolejny utwór, który odniesie równie duży sukces. Często takie myślenie na dłuższą metę zawodzi. Czy wam również się to przydarzyło?

Tak, oczywiście, że spotkaliśmy się z tą przypadłością. Dla nas wielką radością jest to, że “Love Tonight” tak rozpowszechniło się po całym świecie. Wiesz, tworząc następne utwory nie spodziewaliśmy się kolejnej takiej historii, viralowej popularności jaka spotkała “Love Tonight”. Byliśmy szczęściarzami, że miliony osób zaczęły słuchać naszych utworów w ciągu kilku dni, by finalnie robić to codziennie. Myśleliśmy o tym, jednak zgaduję, że wyciągnęliśmy z tego wnioski. Obecnie wiemy, czego ludzie chcą chcą słuchać. Oni głodni są śpiewających ludzi, chórów, my kochamy zespoły chóralne. To jest nadal to samo. Żyjemy nadzieją, że to nas nie opuści. Przy odrobinie (nie)szczęścia możemy przejść na złą ścieżkę. Jednak ciągle będziemy chcieli, by ludzie wspólnie śpiewali. Będziemy kontynuować pracę z chórami, tak myślę.

Dzisiaj jesteście w Ostrawie, ale jutro będziecie grać w Polsce – w moim kraju. Mieliście już okazję tam występować kilkukrotnie. Jak wam się podoba występowanie w Polsce?

Kochamy polską publiczność. Dziewczyna Jacka, mojego towarzysza w tym projekcie, jest Polką. Dokładniej jej matka jest Polką, ale oni żyją w Australii. W związku z tym mamy dodatkowe, szczególne połączenie. Ten utwór (“Love Tonight”) był bardzo, bardzo popularny w Polsce. Jesteśmy bardzo wdzięczni za to polskiej publice. Uwielbiamy tych ludzi, jedzenie, lubimy spędzać czas we Wrocławiu. W zeszłym roku byliśmy w czasie, gdy trwał jarmark świąteczny. Mieliśmy tam wyjątkowy czas, który spędziliśmy na kupowaniu prezentów i odkrywaniu tego miejsca. Jesteśmy tym bardzo podekscytowani i nie możemy się doczekać jutrzejszego powrotu do Polski.

Przy okazji – wrocławski jarmark świąteczny uznawany jest za najlepszy w Polsce.

Byliśmy szczęściarzami, że na niego trafiliśmy. On był wyjątkowy, magiczny, bardzo świąteczny.

Czego słuchacie oprócz muzyki elektronicznej?

Różnych rzeczy. Ja uwielbiam słuchać muzyki ludowej, ambientowych brzmień z syntezatorami, jednak nie jest to elektronika. Najczęściej jest to folk, gitarowe, fortepianowe granie. Także kocham stare, wolne, dziwne utwory, nawet takie klasyki jak te od Jamesa Taylora czy od innych amerykańskich twórców. Również uwielbiamy słuchać muzyki, której zwykle się nie słucha, w tym ostatnimi czasy muzyki gruzińskiej, chórów. Właściwie słuchamy wszystkiego, czegokolwiek co sprowadza się do wspólnego tworzenia przez większą grupę ludzi. Myślę, że za muzyką elektroniczną czasem stoi pojedynczy twórca, który tworzy rzeczy w swojej sypialni, co jest spoko i jest coś w tym niesamowitego. Jednak uważam, że jeszcze lepsze jest wspólne tworzenie w większym gronie. To nas najbardziej podnieca, podczas gdy słuchamy muzyki.

Wspomniałeś o muzyce ambientowej. Kilka dni temu słuchałem albumu od Briana Eno i Freda Again. Uważam, że jest to naprawdę świetny krążek.

Tak, jest to świetna pozycja. Uwielbiam Briana Eno i Freda Again. Oni są niesamowici. Wiesz, lubię tworzyć ambientowe rzeczy w wolnym czasie, spędzając czas w swoim pokoju. Nie możemy tego wypuścić, gdyż to nie jest to, czego oczekują dani Shouse. Jednak kto wie, może znajdziemy na to inne rozwiązanie. Jest to dla mnie najpiękniejsza forma, jaką można tworzyć. Siedzisz, tworzysz, jesteś w tym, wczuwasz się w to. Kreujesz swój własny świat. Jest to na prawdę cudowne.


wywiad przeprowadził Patryk Wojtanowicz, za transkrypcję odpowiada Julia Oziemczuk

nastia

Total
0
Shares
☕ Postawisz nam kawusię?