16 lipca 2021 r. ukazał się czwarty studyjny album Illenium pt. “Fallen Embers”, o czym pisaliśmy już na naszych łamach. I teoretycznie możnaby było powiedzieć, że nie ma co do tematu wracać – ale w praktyce jest zupełnie inaczej. Parę dni temu wydana została wersja deluxe, która wzbogaciła krążek o 5 dodatkowych utworów. Z tej okazji postanowiliśmy przyjrzeć się całej składance i ją zrecenzować.
Jesteś bardzo różnorodna
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w uszy podczas słuchania “Fallen Embers” jest różnorodność utworów. Oprócz future bass’u, z którego Illenium słunie, na albumie znajdziemy takie gatunki, jak dubstep, melodic dubstep, drum n bass, a nawet… progressive house! “Hurts Like This“, bo o tym utworze mowa, jest jednym z wielu powodów, dla którego warto sprawdzić wersje deluxe!
Illenium daje lekcję łączenia styli
Przed kilkunastoma laty pewien polski artysta nawinął: “Łączymy style, mieszamy gatunki jak na imprezie trunki“. Słuchając “Fallen Embers” stwierdziłem, że w takim razie autorzy tego tekstu na imprezach musieli pić tylko czystą wódkę. Wszak to, co robili oni, w porównaniu do tego, co zrobił Illenium, nie było bynajmniej mieszaniem gatunków. Amerykanin bardzo płynnie przechodzi z charakterystycznego dla siebie future bass’u do między innymi dubstepu, co słychać chociażby w remiksie “Blame Myself”, który Nicholas popełnił wraz z Virtual Riot.
Warto także zwrócić uwagę na drum n bass’owe “Superhero”. To kolejna próba Amerykanina w zupełnie odmiennym gatunku – właśnie po to wymyślono studyjne albumy!
Nie brak wielkich nazwisk
Illenium do pracy nad albumem zaprosił znane muzyczne marki i nie chodzi tu tylko o gwiazdy EDM, takie jak SLANDER i Krewella…
…ale też zespoły rockowe. Na płycie znalazł się bowiem utwór “Wouldn’t Change A Thing” z 30 Seconds To Mars. Pierwsze wzmianki o współpracy grupy Jareda Leto z amerykańskim producentem dotarły do nas już miesiąc temu, o czym pisaliśmy w tym artykule. Teraz nie musimy puszczać snippeta z koncertu Illenium, by cieszyć się tym utworem.
Nie tylko 30 Seconds To Mars
Thirty Seconds To Mars to nie jedyny rockowy zespół, jaki zagościł na płycie Illenium. W utworze “Paper Thin” słyszymy piasek w głosie Toma DeLonge – wokalisty zespołu Angels & Airwaves.
W “Fallen Embers” znajdziemy też raperów, takich jak nothing.nowher i iann dior.
Pozostałe utwory prezentują jakość, do której przyzwyczaił nas Amerykanin. Wzbudzające emocje melodie, wspaniałe wokale, drop, których można słuchać zarówno wieczorem dla relaksu, jak i na wielkich festiwalach. Te wszystkie elementy składają się na solidnie ugruntowaną na rynku markę Illenium.
W poszukiwaniu wad
Profesjonalnemu recenzentowi wypada wskazać chociaż kilka wad recenzowanego dzieła. Nie da się ukryć, że w przypadku “Fallen Embers” doszukiwanie się skazy to szukanie dziury w całym. Jedyne, co mogę w tej sytuacji zrobić, to dać autorowi małą radę na przyszłość. Panie Illenium, co by Pan powiedział na stworzenie albumu, w którym kilkanaście utworów opowiadają pewną spójną historię? Z Pana predyspozycjami do songwritingu to nie powinien być problem! Poza tym, “I wouldn’t change a thing”.
Składanka “Fallen Embers” pokazuje ogromny producencki kunszt producenta oraz niebywałą kreatywność. MacGyver ze sznurka i patyka potrafił zbudować rower, a Illenium z kilku gitarowych riffów i rockowego wokalu potrafi zrobić hit.
Ocena: 8,5/10
Warto mieć swoją opinię na temat krążka – dlatego zachęcamy do zapoznania się z nim poniżej.