Choć największą uwagę zazwyczaj przykuwa się singlom, to albumy także są warte uwagi. Końcówka roku to dobry moment, aby przypomnieć sobie najciekawsze premiery ostatnich 12 miesięcy. W 2021 roku otrzymaliśmy sporo interesującego materiału. Niektóre z wydawnictw recenzowaliśmy nawet na łamach Shining Beats. Postanowiliśmy więc wybrać 15 płyt, które zdefiniowały kończący się rok w EDMie. W naszym zbiorze są zarówno rzeczy od najbardziej rozpoznawalnych postaci, jak i bardziej undergroundowe propozycje. Kolejność ustawienia długograjów jest losowa.
1. AREA21 – Greatest Hits Vol. 1
Na ten album czekało wielu fanów Martina Garrixa – w końcu to pierwszy pełnoprawny album utalentowanego Holendra. Razem z Maejorem stworzył on 12 posiadających unikatowy vibe utworów. Próżno szukać tutaj festiwalowych kawałków, z których znany jest 25-latek, jednak w produkcjach zdecydowanie słychać jego rękę.
2. Purple Disco Machine – Exotica
W ubiegłym roku niemiecki producent Purple Disco Machine wskoczył na szczyty list przebojów swoim numerem “Hypnotized”. Rok później Tino Schmidt prezentuje nam swój kolejny album zatytułowany “Exotica“. Funkowy, niezwykle taneczny album szybko zyskał poklask fanów. Nasze szersze odczucia znajdziecie w recenzji, która ukazała się jakiś czas temu na naszej stronie.
3. Rysy – 4GET
Przenosimy się po raz pierwszy (i nie ostatni) na rodzime poletko. W połowie tego roku ukazał się album “4GET“, który był jednocześnie wielkim powrotem duetu Rysy. Wojtek Urbański i Łukasz Stachurko stworzyli płytę wypełnioną po brzegi nostalgicznymi brzmieniami i melancholijnymi wokalami. Kawałki takie jak “88“, “Kilo” czy “Anima” to idealny dowód, że Polacy również potrafią robić jakościową muzykę elektroniczną. Zdecydowanie jeden z naszych tegorocznych faworytów.
4. Danny L Harle – Harlecore
“Harlecore” to album, do którego trzeba mieć odpowiednie podejście. Znajdziemy tutaj masę elementów nawiązujących do muzycznej stylistyki wczesnych lat 2000. i gatunków takich, jak Happy Hardcore, Gabber czy Trance. Za wydanym w labelu Diplo albumem oprócz Brytyjczyka stoją takie nazwiska jak Hudson Mohawke, Hannah Diamond czy Caroline Polachek. Pozycja obowiązkowa dla fanów euforycznych brzmień.
5. KSHMR – Harmonica Andromeda
Amerykańskiemu producentowi do pełni szczęścia brakowało własnego albumu studyjnego. W tym roku wszyscy fani KSHMRa w końcu doczekali się premiery tak dużego projektu. “Harmonica Andromeda” to bardzo ciekawe połączenie EDMu, z orkiestrowymi instrumentami. Jeszcze więcej interesującego materiału dostaliśmy w wydanej jakiś czas po premierze oryginału wersji Deluxe. KSHMR przed wydaniem płyty powiedział, że stworzył jeden z najlepszych albumów EDM wszechczasów. Postanowiliśmy poddać tą tezę analizie w naszej recenzji.
6. Ross From Friends – Tread
Krążek, który przypadnie do gustu szczególnie fanom nieco ambitniejszych brzmień. Znany do tej pory głównie z lo-fi house’owych brzmień Ross From Friends powrócił z drugim, jeszcze mocniejszym albumem. Wiele osób stwierdziło, że na “Tread“ czuć ducha Buriala i jego kultowej już płyty “Untrue“, z czym ciężko się nie zgodzić. Dostajemy tutaj 52 minuty przepełnione nieszablonowymi melodiami i charakterystycznym vibe’m.
7. Michał Anioł – U
Pora na kolejny polski akcent w naszym zestawieniu. Znany do tej pory głównie z współprac z wspomnianymi wcześniej Rysami czy CatchUp’em Michał Anioł postanowił wydać własny album studyjny. “U” zaskoczyło nas przede wszystkim niezwykle odważnym podejściem. Znajdziemy tu nietypowe bity, którym bardzo blisko do tego, co tworzy chociażby Flume. Warto też wspomnieć, że sam autor nie tylko wyprodukował wszystkie numery, ale również w nich zaśpiewał.
8. RÜFÜS DU SOL – Surrender
Australijska grupa RÜFÜS DU SOL wydała w tym roku na świat, już czwarty album studyjny zatytułowany “Surrender“. Jest to krążek wręcz przepełniony melancholią. Znajdziemy tu utwory, które bardzo często dobijają do 5 minut, czasem nawet przekraczając tą granicę. Warto też docenić bardzo dobry wybór singli, które ukazały się przed premierą. Recenzja wydanego w październiku albumu również pojawiła się na naszej stronie.
9. unitrΔ_Δudio – The Ghost Coast
Ostatnia na naszej liście polska propozycja, a zarazem wielki powrót projektu unitrΔ_Δudio, za którym stoi nie kto inny jak mastermind P.A.F.F. Tym razem nie znajdziemy tutaj jednak synthwave’owych brzmień. Na albumie “The Ghost Coast” Polak obiera zupełnie inny kierunek, co nie oznacza, że wyszło mu to na złe. Pomimo tego, jedna rzecz kompletnie się nie zmieniła – a jest nią nostalgiczny klimat, jaki zawsze był częścią projektu unitrΔ_Δudio.
10. Illenium – Fallen Embers
Król Future Bassu powaraca z kolejnym, czwartym już w swojej karierze albumem. Na “Fallen Embers” znajdziemy wiele przykuwających uwagę wokali oraz dźwięków. Pojawiło się nawet kilka ambitniejszych numerów. Wśród gości znaleźli się między innymi 30 Seconds To Mars, Krewella czy SLANDER. Ostatni album Illenium zyskał nawet nominację do Grammy – o tym czy zgarnie nagrodę dowiemy się już pod koniec stycznia. Jeżeli jesteście zainteresowani naszą pełną opinią o tym albumie (i to w wersji deluxe), możecie znaleźć ją na naszej stronie.
11. Porter Robinson – Nurture
Krążek, na który czekało naprawdę wielu fanów Amerykanina. 29-latek lubi się rozwijać i iść stale do przodu co widać chociażby na “Nurture“. Znajdziemy tu masę ambitnej elektroniki, sporo akustycznych momentów i zapadające w pamięć melodie. Drugi album Portera Robinsona przypadł do gustu również wielu krytykom muzycznym. W serwisie Metacritic może pochwalić się on oceną 78/100. Nam “Nurture” także przypadło do gustu, o czym możecie przeczytać w naszej recenzji.
12. Dimension – Organ
Na debiutancki album ostatnio przodującego w mainstreamowym drum and bassie producenta musieliśmy chwile poczekać. Jednak w 2021 dostaliśmy krążek, w którym poznaliśmy muzyczną twórczość Roberta od innej strony. Nie brakowało znanych liquidów, inspiracji innymi gatunkami i artystami, mocniejszych utworów podchodzących, jak i delikatniejszych, równie ciekawych propozycji. Wsród 17 pozycji nie zabrakło również współprac z cenionymi producentami i wokalistami. “Organ” udowadnia, że budowany przez Dimensiona przez ostatnie lata styl osiągnął już swoją dojrzałość. Pełną naszą recenzję możecie przeczytać tutaj.
13. Bicep – Isles
Brytyjski duet na scenie elektronicznej działa już od kilku lat, a “Isles” jest ich drugim krążkiem. Z ich debiutanckiego albumu zatytułowanego po prostu “Bicep”, większość może kojarzyć utwór “Atlas”. Na tegorocznym krążku pojawiły się jeszcze bardziej znane “Glue” i “Apricots”, jednak jest to jedynie otwarcie do intrygujących dźwięków. W ramach 12 utworów wydanych nakładem Ninja Tune możemy odpłynąć do zupełnie nowego świata. Każdy z nich jest osobną historią, jednak spójną stylistycznie z resztą albumu. Na dokładkę do muzycznej twórczości dostaliśmy świetną oprawę wizualną krążka.
Jeśli polubicie się z “Isles”, to mamy dla was dobrą wiadomość. Już niedługo będziecie mogli usłyszeć Bicep w warszawskiej Progresji. Więcej o tym wydarzeniu dowiecie się w tym tekście.
14. gardenstate – Inspirations
“Inspirations” swoją nazwą tłumaczy ideę albumu. Debiutancki krążek projektu gardenstate jest pełen kompozycji, które dadzą nam dużą dawkę kreatywności. Za 17 utworami wpadającymi w melodic techno stoi dobrze nam znany Marcus Schössow. Nowe muzyczne dziecko Szweda zostało wydane w Anjunabeats i jest jednym z najbardziej klimatycznych albumów, na które można trafić w tym roku. Trudno nie odpłynąć przy takiej dawce dźwięków.
15. Gorgon City – Olympia
Brytyjczycy na swoim koncie mają kilka utworów, które szerzej przebiły się do muzycznego świata. Współprace z takimi twórcami, jak MNEK, Sofi Tukker, Katy B, Anne-Marie, Duke Dumont czy Hayden James to tylko wisienka na torcie ich twórczości. Unikalny styl duetu, który ciągle ewoluuje, pomimo różnorodnych propozycji na trzecim ich krążku, nadal jest wyrażnie słyszalny.
Na przestrzeni 2020 roku “Olympia” była promowana takimi singlami jak “You’ve Done Enough”, “House Arresst” i “Nobody”. Kawałki te pokazywały już słuszny poziom, który wraz z premierą albumu rozwinął swoje skrzydła. W ramach 18 propozycji otrzymujemy ponad godzinę solidnej dawki muzyki, która oczaruje zarówno w domowym zaciszu, jak i w klubowych murach. Gorgoni zachowali swój charakterystyczny minimalizm, przy tym dając szansę klimatom, które mogą spokojnie zawojować w radiach.
selekcji dokonali Krzysiek Brodowski i Julia Oziemczuk