Nie ma chyba takiego EDMowego aliasu, który elektryzowałby fanów w taki sposób, jak robi to Swedish House Mafia. Panowie swoją powrotową kampanię przeprowadzili trzymając wiele istotnych kwestii w tajemnicy, co tylko podkręca na nich hype. Choć – i to trzeba przyznać szczerze – nie każdemu jest w smak tak długie oczekiwanie chociażby na premierę “It Gets Better”, odnośnie którego dane znajdziemy przecież od jakiegoś czasu w bazie ASCAP.
Niewielu może jednak wiedzieć o pewnej ważnej kwestii – otóż na samym początku istnienia formacji skład wyglądał następująco: Axwell, Steve Angello, Sebastian Ingrosso i… Eric Prydz. Co by nie mówić, dziś taki collab byłby zupełnie niemożliwy, ale ponad dekadę temu tych panów muzycznie dzieliło o wiele mniej, niż teraz.
Między innymi tego aspektu kariery Szweda dotyczył wywiad, który na antenie należącego do Apple radia Beats 1 przeprowadził Zane Lowe. Producent, na słowa określające jako jednego z twórców SHM, odpowiedział krótko:
Jestem?
Eric Prydz
A to wszystko po to, aby nieco potem doprecyzować cały temat.
Byłem tam na samym początku, ale myślę, że Swedish House Mafia wtedy była czymś zupełnie innym od tego, czym się stała, kiedy Steve, Axwell i Sebastian zdecydowali na serio zająć się tym projektem. Było nas czterech, dorastaliśmy razem w Sztokholmie, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nierozłącznymi, ze studiami w tym samym rejonie, gdzie robiliśmy ten nowy typ electro house’u – lub czymkolwiek to było – i naprawdę pomagaliśmy sobie i inspirowaliśmy się nawzajem.
Eric Prydz
Zdecydowanie byłem tego częścią, i nazwa Swedish House Mafia tam wtedy była. Myślę, że najlepszą rzeczą, jaka mogła się wydarzyć było to, co się wydarzyło – a więc Eric odszedł i przeniósł się do Londynu, ponieważ moja muzyka i sposób, w jaki patrzę na nią, był zupełnie inny od tego, co oni lubili.
Istotnie, w pewnym momencie muzyczne zajawki Swedishów i Erica się rozjechały – mafiosi poszli w bardziej komercyjne klimaty, zaś twórca “Pjanoo” zaczął próbować mniej popularnych brzmień. Dla słuchacza lubiącego różne brzmienia muzyki elektronicznej jest to z pewnością bardzo dobre – chociażby z perspektywy wydanej w ubiegłym tygodniu składanki z okazji piętnastolecia labelu PRYDA. Mimo to czasem trochę szkoda, że drogi tej czwórki nie skrzyżowały się na dłużej. Kto wie, jaki byłby efekt takiej współpracy obecnie…
Pełny zapis wywiadu znajdziecie poniżej.