Tomorrowland to jedna z najbardziej znanych imprez na całym świecie. Niestety nawet gigantów dotknęła koronawirusowa proza życia. Tym samym w ubiegłym roku impreza odbyła się tylko w wirtualnym świecie. Ten rok przynosi jednak nadzieję na to, że festiwal odbędzie się w tradycyjnej formie. Zazwyczaj Madness odbywa się w belgijskim Boom podczas dwóch ostatnich weekendów lipca – jednak czy w dobie pandemii i powrotu do normalności na pewno tak będzie?
Przełom sierpnia i września
Jak donosi Gazet van Antwerpen, niekoniecznie musi tak być. Tomorrowland rozważa bowiem kilka opcji zorganizowania wydarzenia w tym roku. Jedną z nich jest przesunięcie festiwalu z lipca na przełom sierpnia i września. Niewykluczone jest również, że impreza odbędzie się z mniejszym rozmachem niż tradycyjnie. Rozważa się także ograniczenie eventu tylko dla europejskiej publiczności.
Zmiana daty jest możliwa, możliwa jest też inna interpretacja festiwalu, z mniejszą lub większą liczbą scen lub występów.
Debby Wilmsen – rzecznik Tomorrowland
Organizatorzy konsultują się z belgijskimi władzami, by dojść do porozumienia w sprawie zorganizowania wydarzenia. Niewykluczone, że realizacja festiwalu będzie uzależniona postępów w szczepieniach.
Dają sygnał
Ruchy światowego giganta jest jasnym sygnałem dla branży, że ten rok częściowo będzie udany. Jest to już kolejny sygnał, gdyż wcześniej takie docierały do nas między innymi z Wielkiej Brytanii czy Rosji. W weekend odbyło się też testowe wydarzenie w Holandii, gdzie były przeprowadzone badania. Jest więc szansa, że coś się w tym roku odbędzie. Może być to również Sunrise Festival – wszak organizatorzy wskazali, że decyzja belgijskiego giganta będzie mieć duży wpływ na ich działania.
Decyzje odnośnie tegorocznego Tomorrowland mają – zgodnie z zapowiedziami – zapaść w połowie marca.